Toto Wolff odniósł się do sytuacji z zeszłego roku, kiedy to Mercedes wymusił zmianę w przepisach w celu dania sobie szansy na złapanie Red Bulla.

GP Azerbejdżanu 2022 było początkiem komunikacyjnej kampanii ekipy Austriaka, która miała za zadanie doprowadzić do reakcji FIA w postaci zmodyfikowania reguł na sezon 2023. Misja ta została zakończona sukcesem, lecz skład z Brackley nie wykorzystał swojej szansy i otworzył tegoroczne zmagania z bolidem, który nie spełnia jego mistrzowskich oczekiwań.

Nowe przepisy nie tylko nie pomogły Mercedesowi, ale również nie uderzyły w Red Bulla, który ma teraz mniejszą konkurencję niż rok temu i dowozi łatwe zwycięstwa do mety. W związku z tym podczas niedzielnego spotkania z mediami Toto otrzymał pytanie o to, czy uważa, że wraz z lepszym poznaniem przepisów duża przewaga w końcu zniknie, podobnie jak miało to miejsce w przypadku silników, które zapewniły dominację Srebrnym Strzałom.

- Zawsze jest ryzyko [że tak się nie stanie], jeśli jeden zespół jest tak bardzo z przodu - powiedział Wolff. - Dziś wyrobili sobie 20 sekund nad Leclerciem w 40 okrążeń normalnej jazdy, czyli 0.5 sekundy na kółku. Naciskali, więc przynajmniej widzimy, że to ich prawdziwe tempo.

- Jeśli mają 0.5 sekundy zapasu, to przed nami daleka droga. Musimy albo wykonać lepszą robotę, by ich złapać, albo zmienić przepisy. Nie sądzę jednak, że powinniśmy robić to drugie. Nie chcę, bo musimy zasłużyć na wygraną, a to oznacza, że trzeba być sprytniejszym i rozwijać się szybciej niż Red Bull.

Dopytany później o to, czy wierzy, że jego zespół stać na zbliżenie się do Byków jeszcze w tym roku, odparł: - Myślę, że możemy odrobić straty. Jeśli poradzimy sobie z platformą, to niekoniecznie będzie kwestia dodania 10 punktów docisku.

- Bardziej chodzi o to, by w momencie skręcania i wchodzenia w zakręt kierowcy nie czuli, że tył bolidu chce ich wyprzedzić. Właśnie tu leży problem. Wtedy możemy odrobić straty, podobnie jak zrobiliśmy to rok temu. Dlatego nie należy znowu zmieniać przepisów... I to z naszego powodu, bo jeszcze kolejny raz na tym stracimy! - śmiał się.

Wolff zaapelował jednak o to, by nie spodziewać się cudów po usprawnieniach, które mają pojawić się już za kilka tygodni we Włoszech.

- Celem jest Imola, ale musimy trzymać oczekiwania wszystkich pod kontrolą. Mówicie tyle o tych poprawkach, a to przecież nie będzie tak, że wyjedziemy na tor i będziemy dublować Red Bulla. Ten pakiet to natomiast dobra baza.