Gdzieś na południu Quebecu - francuskojęzycznego regionu Kanady - u brzegu rzeki Św. Wawrzyńca i po środku drogi pomiędzy Montrealem a Trois-Rivières leży niewielka mieścina nazwana Berthierville. Jest to cicha okolica, której spokój zakłóca jedynie przebiegająca na wjeździe autostrada.
W licznie występujących domkach jednorodzinnych mieszka niezmiennie od kilku dekad około 4000 osób. Najbardziej znanym obecnie punktem na mapie Berthierville jest Muzeum Gillesa Villeneuve'a, wszak w miasteczku znajdował się dom rodziny Villeneuve'ów, gdzie wychowali się wielcy kierowcy wyścigowi - Gilles, Jacques oraz... Jacques.
Każdy kraj liczący się na wyścigowej mapie świata musi posiadać swoją utytułowaną rodzinę będącą wizytówką narodu - Andretti, Earnhardt czy Unser to nazwiska rezonujące w Stanach Zjednoczonych. Z Wielkiej Brytanii pochodzi pierwsza wielopokoleniowa rodzina mistrzów świata - byli to Graham i Damon Hill. Australijczyk Jack Brabham nie tylko kilkukrotnie zostawał mistrzem globu i twórcą znakomitego zespołu, ale wychował również przyszłych kierowców Formuły 1.
Błędem byłoby także niewspomnienie o niemieckiej rodzinie Schumacherów - legendarnym Michaelu, znacznie mniej utytułowanym, ale bardzo utalentowanym Ralfie, jak i uczącym się fachu Micku. W końcu przechodząc do Kanady, tam liczy się tylko jedno nazwisko - Villeneuve.
Gilles Villeneuve - Grand Prix Monako 1979
18 stycznia 1950 roku przyszedł na świat Gilles - najstarszy syn małżeństwa stroiciela fortepianów Seville i jego żony Georgette. W relatywnie krótkim pobycie w Formule 1 wyrobił sobie ponadczasowe dziedzictwo. Jeździł efektownie i nieustępliwie. Jego walka z René Arnoux w Grand Prix Francji 1979 przeszła do kanonu serii.
Niestety jego kariera została przerwana tragicznym wypadkiem w kwalifikacjach do Grand Prix Belgii 1982 na torze Zolder. Mimo braku zdobycia mistrzostwa świata stał się ikoną Ferrari i do dzisiaj jest darzony wyjątkową estymą.
Drugim znanym członkiem rodziny, być może czasem najbardziej znanym ze względu na mistrzostwo świata Formuły 1, jest syn Gillesa - Jacques Villeneuve. Jego kariera to niezwykle barwna opowieść. Trafił do królowej sportów motorowych jako mistrz serii CART. Posiadał ogromny talent - już do pierwszego wyścigu ruszał przecież z pole position.
Do końca debiutanckiego sezonu dzielnie walczył o tytuł z zespołowym kolegą, Damonem Hillem. Na mistrzostwo musiał poczekać do kolejnego sezonu, gdzie po thrillerze na torze Jerez został pierwszym i jedynym czempionem rodem z Kanady. Późniejsze lata były naznaczone złymi wyborami, niewygodnym charakterem i słabnącym tempem, aż w 2006 roku miejsce Jacquesa w BMW Sauber zajął Robert Kubica.
Tak zakończył się ostatni wyścig Jacquesa Villeneuve'a juniora w Formule 1 - Grand Prix Niemiec 2006
W historii Formuły 1 widnieje jednak jeszcze jeden członek rodziny Villeneuve'ów - również Jacques. W tym przypadku chodzi o młodszego brata Gillesa, który - choć mniej znany - dysponował ogromnym talentem, a według wielu, z którymi pracował - największym z całej rodziny.
Nie trudno się domyślić, że rozmawiając o Jacques'u seniorze łatwo o pomyłkę z jego bratankiem. Z czasem został okrzyknięty przez publikę wujkiem Jacquesem lub zdrobniale "Jacquo". Dlatego dla ułatwienia odbioru artykułu często będę opierał się o pseudonim zapomnianego zawodnika.
Śladami brata
Rodzeństwo Villeneuve'ów zasadniczo różniło się charakterami. Jacquo w odróżnieniu od blisko cztery lata starszego brata preferował spędzać czas w towarzystwie. Gilles skupiał się na karierze, przez co częściej był widziany w samotności. Jacques lubił zabawę, był bardzo przyjazny i uśmiechnięty, ale paradoksalnie w głębi duszy bliżej było mu do introwertyka.
Brakowało mu charyzmy i odwagi, która pozwoliłaby na wywalczenie sponsora lub miejsca w zespole. Unikał tłumów i wolał pozostać w ukryciu. Być może to zaważyło na późniejszej karierze. Jacquo miał inne priorytety, inną filozofię - jeździł nie dla splendoru, lecz dla własnej satysfakcji.
Pomimo różnic między rodzeństwem Gilles przecierał szlaki młodszemu bratu, który podświadomie za nim podążał. Po latach opisywał swoje wybory i tłumaczył, co robiłby, gdyby nie obecność brata.
- Prawdopodobnie ścigałbym się na skuterach śnieżnych. Nie sądzę, żebym ścigał się samochodami. Gilles otworzył drzwi i jakoś za nim poszedłem. W przeciwieństwie do Gillesa nie chciałem się ścigać, ale po prostu wydawało mi się to naturalne, że robię to, co on robi. Zawsze byłem dobry w szybkiej jeździe i próbowaniu różnych rzeczy, czy to na rowerze, czy w samochodzie, czy czymkolwiek, tak samo jak Gilles.
Bezwzględna i szarżująca jazda to wizytówka rodziny Villeneuve'ów. Zarówno Gilles, Jacques junior i Jacques senior cechowali się podobną charakterystyką ścigania. Często nie znali pojęcia pragmatyzmu - każdy wyścig, każde okrążenie i każda walka była dla nich osobną historią. Zawsze ryzykowali i naciskali na rywali. Posiadali niewiarygodną zdolność do szybkiej jazdy.
Starsze pokolenie szczególnie lubowało się w atakach. Nie słuchali się zespołowych poleceń - to było wbrew ich wyścigowemu DNA. Jacquo miał jeden cel, o którym mówił już przed pierwszym wyścigiem w karierze. - Interesuje mnie tylko jedno miejsce - pierwsze. Nie zamierzam oszczędzać pracy lakiernikowi, dam z siebie wszystko, żeby być z przodu. To jest w mojej naturze, to wszystko!.
Właśnie w debiucie na dobre zakodował się głowach lokalnej publiczności, gdy w znakomitym stylu, przedzierając się przez stawkę, wygrał zawody na Mont Tremblant. Było to w 1976 roku w niewielkiej serii wyścigowej Honda Civic Volant. Na koniec rozgrywek otrzymał tytuł debiutanta sezonu, a rok później zajął pierwsze miejsce w klasyfikacji generalnej.
Zwrócił przy tym uwagę dużego sponsora - Canadian Tire - który przez następne lata chętnie wspierał Villeneuve’a. Nadszedł czas na pójście o krok dalej, więc niedługo później Jacquo zaliczył pierwsze jazdy za sterami jednomiejscowego bolidu w miejscowych zawodach Formuły Ford. Była to tylko praktyka przed docelowymi mistrzostwami Formuły Atlantic.
Seria ta cieszyła się dużą renomą na rynku północnoamerykańskim. Gilles Villeneuve trzykrotnie zostawał jej mistrzem, a podczas Grand Prix de Trois-Rivières w 1976 roku - jest to najdłużej rozgrywany wyścig uliczny na kontynencie - pokonał samego Jamesa Hunta, który pełen podziwu umiejętności Kanadyjczyka załatwił mu angaż w McLarenie. Jacques senior w pierwszym sezonie w 1979 roku zdobył jedno podium i otrzymał miano debiutanta roku. Szybko się uczył i z każdym wyścigiem nabierał większej pewności siebie.
W 1980 roku zwyciężył cztery razy i triumfował w klasyfikacji generalnej mistrzostw. Rok później powtórzył sukces, wygrywając prestiżową rundę w Trois-Rivières - w przyszłości dokonał tego jeszcze dwa razy i jako pierwszy został trzykrotnym triumfatorem wyścigu. Wszystkiego dokonał w bolidzie Marcha, który na tle stawki wcale nie dysponował najlepszą maszynerią. W tym momencie należało wykonać kolejny krok, więc na celowniku Jacquo znalazła się Formuła 1.
"...Twój wybór"
Przeskoczenie wprost do F1 było co najmniej bardzo ambitne, bowiem różnice w osiągach między seriami były ogromne. Ale będąc w formie, nie zamierzał poprzestawać na laurach i zawzięcie szukał angażu w królewskiej serii. Okazja nadarzyła się pod koniec sezonu 1981 w najlepszym możliwym miejscu - podczas domowego wyścigu w Kanadzie. Zespół Arrows potrzebował pieniędzy na przetrwanie, więc zatrudnienie brata aktualnej gwiazdy Ferrari było dobrym posunięciem na przyciągnięcie lokalnych sponsorów i zainteresowania publiczności.
Gilles Villeneuve stanowczo odradzał pójścia do Arrowsa, który był w bardzo trudnym położeniu i nie rokował na przyszłość. Młodszy brat skuszony wizją wejścia do elity nie posłuchał rady, co dało się wyczuć w późniejszych gorzkich komentarzach tego starszego. - Nie sądzę, że będzie tak dobry jak ja - arogancko stwierdził Gilles przed debiutanckim startem Jacquesa w Formule 1. Miał rację, ponieważ próba skończyła się blamażem.
Arrows przekazał w ręce Kanadyjczyka zapasowy bolid - innego zwyczajnie nie posiadał, ponieważ za sterami głównej maszyny siedział Ricardo Patrese. Jacquo rozpoczął weekend od kraksy w treningach. Na szczęście straty były na tyle małe, że mechanicy zdołali naprawić samochód na czas.
W kwalifikacjach Jacques wyraźnie odstawał od Patrese. Różnica między kierowcami wyniosła blisko 5 sekund. Do najszybszego Nelsona Piqueta w Brabhamie było to 7 sekund. Młodszy Villeneuve zakończył czasówkę na 28. pozycji i nie zakwalifikował się do niedzielnego wyścigu.
Różnica w prowadzeniu samochodu Formuły Atlantic a Formuły 1 była zbyt duża, żeby opanować to w przeciągu jednego weekendu. Niezrażony porażką Jacques otrzymał drugą szansę podczas kończącej sezon rundy rozgrywanej na parkingu Ceasars Palace w Las Vegas. Rezultat był ten sam. Villeneuve zanotował dopiero 28. czas, kiedy Ricardo Patrese zakwalifikował się na 11. miejscu.
Jacques nie przekonał żadnego z włodarzy i nie znalazł miejsca w nowym sezonie Formuły 1. Zgodnie z obawami Gillesa kiepski wybór spowodował, że młodszego brata postrzegano jako jego nieudolną wersję. Był zły, ponieważ nie skorzystał z okazji, która całkowicie mogła odmienić jego życie.
Priorytety
Doug Shierson, właściciel zespołu Formuły Atlantic, w którym startował Jacquo, wspominał: - Oglądałem Gillesa od samego początku i na przykład w 1976 roku, kiedy prowadziłem Bobby'ego Rahala, początkowo Bobby był może o pół sekundy szybszy od Gillesa. Ale Gilles przyszedł, pracował nad tym i był tak skupiony na swoim celu, że można było zobaczyć, jak dosłownie ewoluuje z wyścigu po wyścigu, aż stał się fantastyczny.
- Natomiast Jacques… cóż, wszedł od razu i dostarczył. Byłem pod wrażeniem. Miał cudowną kontrolę nad samochodem, po prostu niewiarygodną. Pracowałem z najlepszymi kierowcami w Indy i wydaje mi się, że Jacquo jest jednym z najlepszych, jakich widziałem. Nie mam wątpliwości.
Kiedy Jacques doskonale radził sobie w pierwszych startach w Formule Atlantic, Gilles był u szczytu sławy w Ferrari. Wykorzystał szerokie wpływy i spytał swojego menadżera o możliwość załatwienia posady młodszemu bratu. Gaston Parent - menadżer Gillesa - prowadził rozmowy z koncernem tytoniowym Marlboro, który sponsorował wówczas zespół Alfy Romeo. Włosi byli zainteresowani Jacquesem, więc zaaranżowano test w bolidzie Formuły 3 na torze Monza.
Jacquo pojechał fenomenalnie. Błyskawicznie zrozumiał mechanikę nowego pojazdu i już na siódmym okrążeniu uzyskał rekord toru. Przedstawiciele Marlboro byli zdumieni formą Kanadyjczyka i zaproponowali dobrze opłacany kontrakt na starty w Formule 3 z awansem do zespołu Formuły 1 Alfy Romeo w drugim sezonie objętym umową.
To była doskonała okazja, ale wiązała się z przeprowadzką do Modeny. Jacques nie przepadał za słoneczną Italią i zrezygnował, prawdopodobnie zaprzepaszczając największą szansę w karierze. Dla młodszego Villeneuve'a były rzeczy ważniejsze od budowania kariery - chciał mieszkać tam, gdzie czuje się dobrze. Cieszył się życiem rodzinnym, więc nie rozważał wyprowadzki z Kanady. Wyścigi były dla niego radością, nie zobowiązaniem.
Kolejna i zarazem ostatnia szansa przypadła podczas Grand Prix Kanady 1983 - duża w tym zasługa Canadian Tire, które wspomogło finansowo swojego kierowcę. Było to rok po tragicznej śmierci Gillesa na torze Zolder, kiedy w kwalifikacjach popełnił błąd i został wystrzelony w powietrze po najechaniu na bolid Marcha z numerem 17 kierowany przez Jochena Massa.
Jacques całkowicie przypadkowo wystąpił w Kanadzie właśnie w rzeczonym Marchu z siedemnastką. Tym razem Villeneuve chciał się lepiej przygotować do startu, więc spędził wiele godzin, testując maszynę na torze Mosport.
Widać było poprawę, ale pechowo tamten samochód odstawał na tle stawki i nawet dobra postawa uniemożliwiła Jacquesowi rywalizację na wysokim poziomie. Ostatecznie zakończył kwalifikacje na przedostatniej pozycji ze stratą 6,4 sekundy do René Arnoux w Ferrari. Villeneuve nie zakwalifikował się do domowego wyścigu. Zabrakło nieco ponad 0,350 sekundy. Był to ostatni występ Jacquo w Formule 1. Na trzy starty trzykrotnie odpadł w kwalifikacjach i nigdy nie wystąpił w Grand Prix.
Historyczne zwycięstwo
Karierę kontynuował w CART, a więc najbardziej prestiżowej serii typu open-wheel w Stanach Zjednoczonych. Teoretycznie debiutował jeszcze pod koniec 1982 roku, kiedy zajął 14. miejsce w Phoenix, ale na stałe występy przyszło mu zaczekać do sezonu 1984. W barwach niedoświadczonej ekipy Canadian Tire Racing występował przede wszystkim na torach drogowych.
Owale nie służyły Villeneuve'owi - nie potrafił jeździć na limicie. Jego próby zazwyczaj kończyły się mniejszymi bądź większymi kraksami - do Indianapolis 500 nie przystąpił z powodu groźnego wypadku w kwalifikacjach. Nie zmienia to faktu, że był najwolniejszy w tamtej czasówce.
Sytuacja wyglądała zupełnie inaczej na torach tradycyjnych - przynajmniej z punktu widzenia Europejczyków. Jacques doskonale odnajdywał się na trasach Long Beach, Portland, Cleveland czy Phoenix - tam startował nawet z pole position, ale w wyścigu zajął dopiero 9. lokatę. Jednak na tle rywali to jeszcze nie był poziom, który premiowałby Kanadyjczyka do grona czołowych kierowców. W pierwszym sezonie najlepszym rezultatem okazało się 6. miejsce zdobyte w Long Beach i Portland.
Drugi pełny sezon startów w CART okazał się z perspektywy czasu najbardziej udany. Villeneuve dwukrotnie zajął miejsce na podium, w tym wygrał deszczową rundę na torze Road America, wyprzedzając takich tuzów jak Michaela Andrettiego, Bobby'ego Rahala czy Ala Unsera - juniora i seniora.
Został pierwszym Kanadyjczykiem, który zwyciężył w wyścigu CART. Jednak na tym etapie rozgrywek było już wiadome, że Canadian Tire wycofa się z końcem sezonu i nie będzie dalej wspierało kierowcy. Sponsor tłumaczył decyzję rosnącymi kosztami związanymi ze startami.
Villeneuve zaliczył jeszcze jeden pełny sezon w CART, tym razem w barwach Hemelgarn Racing. Był to bezbarwny sezon, w którym Jacques częściej był kojarzony z niebezpieczną jazdą i stłuczkami aniżeli z dobrym jeżdżeniem. W padoku krążył żart, że bariery z opon powinny zostać nazwane na cześć Kanadyjczyka. Do CART wrócił w 1992 roku na dwie rundy w Cleveland i Road America, ale obie zakończył na 22. pozycji.
Niedaleko pada jabłko od jabłoni
Po odejściu z CART Villeneuve nieco przystopował. Nie angażował się w żadną serię wyścigową - skupił się na gościnnych i jednorazowych występach. Regularnie brał udział w wyścigu w Trois-Rivières. W 1992 miał tam możliwość rywalizacji z bratankiem Jacquesem - późniejszym mistrzem świata Formuły 1.
Panowie - mówiąc krótko - nie przepadali za sobą. Podczas tamtego wyścigu lepiej radził sobie starszy z Villeneuve'ów, ale awaria w samochodzie zaprzepaściła jego dobry występ. Junior dojechał na trzecim miejscu i lokalne media bardzo pochwaliły występ 21-latka, co wyraźnie nie spodobało się jego wujkowi.
Jacquo po wyścigu odniósł się do występu przyszłej gwiazdy. - Wszyscy mówią, że jest nowym Gillesem, ale moim zdaniem wcale nie był taki dobry. To był po prostu dobry występ.
Po śmierci Gillesa to Jacques chciał pełnić rolę autorytetu dla bratanka, ale młodszy imiennik nie widział w tym sensu i wkrótce uciął relacje. Ostatecznie wyszedł lepiej na swoim - kilka lat później został mistrzem CART, a w 1997 roku zrobił to, czego nie zdążył dokonać jego ojciec - wygrał mistrzostwo świata Formuły 1.
Młodszego Jacquesa Villeneuve'a znamy powszechnie z niewyparzonego języka - regularnie udziela kontrowersyjnych wywiadów, które kibice traktują z przymrużeniem oka. W przeszłości podobną rolę przyjął jego wujek. Jacquo konsekwentnie krytykował bratanka i nie zmieniło tego nawet zdobycie najcenniejszego tytułu w świecie wyścigów. Zarzucał mu unikanie kontaktu oraz podważał jego umiejętności w porównaniu do tych jego ojca.
Uznany, ale nieznany
Jacquo był bardzo wszechstronny. Wykorzystywał każdą porę roku do poczucia adrenaliny. Wiosną i latem ścigał się na torach - czasem nawet na wodzie - za to zimą namiętnie szusował na skuterach śnieżnych. Tutaj także poszedł w ślady Gillesa, który w 1974 roku został mistrzem świata na śnieżnym mobilu.
Nie tylko wyrównał dorobek brata, ale znacznie go przebił, wygrywając tytuł mistrzowski aż trzy razy - w latach 1980, 1982 i 1986. Dokonał tego jako pierwszy - później tylko P.J. Wandersheid przebił jego osiągnięcie. Villeneuve uwielbiał skutery śnieżne i kontynuował pasję na wiele lat po tym, jak porzucił torowe wyzwania. Kilka razy brał udział w bardzo groźnych wypadkach, które kosztowały go wiele miesięcy rehabilitacji. Mimo tego zawsze wracał do wyczynowego sportu.
"Wujek" Jacques był urodzonym kierowcą wyścigowym, ale Formuła 1 nie była mu pisana. Na własne życzenie lub nie - tego nigdy się nie dowiemy. Z pewnością dysponował ogromnym darem i wielkimi umiejętnościami w kierowaniu wszelakich pojazdów wyścigowych.
Jest postacią bardzo zasłużoną dla kanadyjskiej motoryzacji - w 2001 roku został uhonorowany wejściem do tamtejszej Galerii Sław. Jednak w światowej historii sportów motorowych to tylko postać marginalna i całkowicie nieznana na tle swoich krewnych.
Czy był najszybszym z Villeneuve'ów? W bezpośredniej rywalizacji na torze potrafił wygrać zarówno z Gillesem, jak i młodszym Jacquesem, ale faktem pozostanie, że na najwyższym szczeblu po prostu nie zaistniał nigdy.