Zhou Guanyu przyznał, że zwlekanie Carlosa Sainza z decyzją o nowym zespole F1 jest dość niezrozumiałe, zważając na opcje, które pozostały Hiszpanowi.

W ostatnim czasie coraz więcej elementów dotyczących stawki na przyszły sezon składa się w całość. Przed rundą w Austrii potwierdzono kontynuację współpracy Pierre’a Gasly’ego z Alpine oraz Lance’a Strolla z Astonem Martinem, a wczoraj o zakontraktowaniu Olivera Bearmana poinformował Haas. 

Mimo tego przed przyszłorocznymi mistrzostwami teoretycznie wciąż pozostaje aż sześć wolnych miejsc, choć niemal pewnym jest otrzymanie posady w F1 przez Andreę Kimiego Antonellego, co może się wydarzyć już podczas trwającej kampanii.

Część kierowców czeka na decyzję Sainza, który wciąż nie przekazał, z jakim zespołem nawiąże współpracę. Zależny od wyboru reprezentanta Ferrari jest również Zhou, który dołączył do Saubera w 2022 roku. 

Załoga z Hinwil potwierdziła, że od przyszłego roku dołączy do niej Hulkenberg. Kwestia drugiego zawodnika pozostaje otwarta, choć jasne jest, iż zarządzający ekipą chętnie widzieliby u siebie Carlosa.

Nawet jeżeli Hiszpan zdecyduje się obrać inną drogę, to Chińczyk nie będzie jedynym kandydatem, gdyż jego obecny kolega również ostrzy sobie zęby na fotel w stajni, która od 2026 roku przekształci się w Audi. Gdyby jednak Sainz poszedł do Alpine, Bottasowi mogą otworzyć się drzwi do Williamsa, w których w maju trzymał przecież więcej niż stopę. 

Podczas czwartkowej sesji z mediami Guanyu został zapytany o sytuację kontraktową, w której karty rozdaje Carlos. Jego odpowiedź była rozbrajająco szczera.

- Szczerze mówiąc, nie tak łatwo jest to zrozumieć, ponieważ podjęcie tej decyzji nie jest takie trudne, co? Tak naprawdę nie dokonujesz wyboru odnośnie zespołu walczącego o mistrzostwo świata, tylko - powiedzmy - między ekipami znajdującymi się w połowie stawki. To zależy od tego, dokąd chcesz pójść. Nie wiem, co on sobie myśli, ale po prostu na niego czekamy, nic więcej.

- Wszyscy czekamy na decyzję Carlosa, ale kontynuujemy też rozmowy z innymi zespołami, aby wiedzieć, gdzie pójdziemy. To jasne, że on ma pewnego rodzaju priorytet na rynku, ale sprawy są otwarte. Czuję się pewnie w kontekście dostania szansy gdzieś.

- Nie jest to coś, czego się spodziewałem, szczególnie przy jego stanowisku. I czuję, że on nas wstrzymuje, to znaczy decyzję wszystkich. Ale w pewnym momencie nie sami kierowcy, tylko również zespoły będą mieć ostateczne terminy. Nie można ciągle czekać, aż on się zdecyduje. Doświadczenie tego pierwszy raz jest dla mnie dość dziwne, ale pewnie też dla innych kierowców. Natomiast nie możemy nic zrobić i musimy czekać. Rozmawiamy z różnymi ekipami i pozostawiamy sprawy otwarte, abyśmy mieli opcje, jeśli jakieś będą dostępne.