Oscar Piastri powiększył prowadzenie w klasyfikacji generalnej sezonu F1 2025 po odniesieniu kolejnego zwycięstwa. Drugi był Lando Norris, który prawdopodobnie przegrał ten wyścig w walce z... Maxem Verstappenem. Podium uzupełnił George Russell, który był bardzo daleko z tyłu, a ozdobą rywalizacji była komunikacja Ferrari, stojąca jak zwykle na najniższym poziomie.

 

Oceny kierowców są już OTWARTE.

 

Wbrew zapowiedziom wyścig nie doczekał się ani deszczu, ani burz i czerwonej flagi. Na tor spadło kilka kropelek, lecz nie było to nic poważnego. Poważne było za to ściganie, już na samym początku. Po problemach w zakręcie nr 1 Norris miał Verstappena na widelcu, ale Max pojechał ostro i wypchnął go z toru. Sędziowie nie zgłosili zastrzeżeń, a Lando musiał pozbierać się i odrabiać pozycje. To pozwoliło Piastriemu zabrać się za Verstappena.

W obliczu twardszych warunków gry, jakie obowiązują obecnie, panowie stworzyli kawał dobrej walki. Australijczyk musiał uważać, aby nie nadziać się na wypychanie z zewnętrznej, ale finalnie wymusił błąd na Holendrze. Następnie miał prostą drogę do mety.

Norris odrobił straty, ale w drodze po P2 także musiał pokonać Verstappena. Poszło mu to mniej sprawnie niż w przypadku kolegi, ale ostatecznie McLaren po prostu dysponował takim zapasem tempa, że było to nieuniknione. Później pomarańczowe bolidy pomachały stawce na do widzenia i wygrały z gigantyczną przewagą. 

Trzeci Russell przeskoczył Verstappena dzięki ruszeniu na twardej mieszance i dobremu timingowi pit stopu, który zgrał się z VSC. Mercedes nie był szczególnie szybszy od Red Bulla, ale gdy był przed nim, to umiał utrzymać się z przodu.

Straty po sprincie odrobił Albon, który pokazał, że i tak wywiezie 5. miejsce z Miami. Jego Williams był mocniejszy niż Antonelli i oba Ferrari. Włoska stajnia mogła dziś przegrać również z Sainzem, ale wbrew swoim staraniom dała radę uporać się z Hiszpanem.

Scuderia zgotowała dziś absolutny koncert radiowy, przypominający najgorsze występy z czasów panowania Binotto, za kreatywne krytykowanie swojej ekipy na jakąś nagrodę zasłużył Hamilton. Oba czerwone samochody zamieniały się pozycjami w zależności od tego, co pokazała maszyna losująca, a na sam koniec Lewis został odważnie zaatakowany przez Sainza, co mogło się skończyć kraksą i podwójnym DNFem.

Top 10 uzupełnił Tsunoda, który musiał powalczyć o wyrobienie sobie odpowiedniej przewagi nad Hadjarem, gdyż miał 5 sekund kary za wpadkę z przekroczeniem prędkości w pit lane. Ostatecznie udało mu się zachować punkt, choć z malutkim zapasem. 

Reszta stawki nie zapewniła już tylu emocji, ale wyróżnić można obronę Ocona przed Hamiltonem, która była jedną z ozdób tego wyścigu.

Zawodów nie ukończyło czterech kierowców. Doohan miał kolizję w pierwszym zakręcie i musiał wycofać się już po chwili. Bearmana, Bortoleto i Lawsona dopadły problemy techniczne.

Ładowanie danych