Wciąż nie znamy planów na przyszłość DTM, po tym jak Audi postanowiło pójść śladami Aston Martina i wycofać się z rywalizacji od sezonu 2021. Jedną z opcji na zachowanie ciągłości rywalizacji w niemieckiej serii bez robienia z niej mistrzostw jednego producenta, byłaby zmiana wymagań dotyczących klasy samochodów.
Już od jakiegoś czasu spekulowało się o tym, że ITR, promotor DTM, może zmienić przepisy homologacyjne i dopuścić do rywalizacji inne auta. Wprawdzie Gerhard Berger, szef cyklu wyścigowego, nie ma jeszcze gotowego rozwiązania, jednak bierze on pod uwagę taki scenariusz.
Potencjalnie na krótkiej liście Bergera znajdują się zarówno samochody GT3, jak i auta LMDh. W przypadku tych pierwszych, prawdopodobnie auta GT3 w konfiguracji DTM mogłyby dysponować mocą około 600 koni mechanicznych. Zdecydowanym atutem tego rozwiązania jest szeroki wachlarz dostępnych homologowanych pojazdów m.in. Mercedesy, Porsche czy Ferrari.
W przypadku LMDh, czyli wspólnego produktu FIA World Endurance Championship oraz IMSA, sprawa ma się trochę inaczej. Tutaj jednak wskazuje się na bardzo dobre relacje pomiędzy IMSA oraz ITR. Obie organizacje podejmowały wcześniej próbę stworzenia odpowiednika amerykańskiej wersji DTM. Tutaj ciekawostką byłoby stworzenie pierwszej serii wyścigów sprinterskich autami IMSA/WEC.
Mój komentarz: Moim zdaniem pomysł z zaadaptowaniem aut GT3 do DTM jest dużo bardziej realny. Auta LMDh będą gotowe dopiero od 2022 roku, a dotyczące ich regulacje nie zostały jeszcze sfinalizowane. Berger podkreślał wcześniej, że roczna przerwa dla DTM nie jest korzystnym rozwiązaniem.