Po tym jak Audi ogłosiło wycofanie się z DTM po sezonie 2020, sytuacja niemieckiej serii wyścigowej stała się mocno skomplikowana. Pomimo tego obaj producenci obecni w stawce nawiązali porozumienie w sprawie poleceń zespołowych.
Przyszłość DTM stanęła pod mocnym znakiem zapytania po tym jak Audi, zgodnie z polityką koncernu Volkswagena, wycofało się z dalszej rywalizacji w tej serii. Niemiecki kolos z siedzibą w Wolfsburgu rezygnuje z rozwoju programów sportowych w seriach napędzanych jednostkami spalinowymi. Ta sytuacja to pokłosie głośnej w ostatnich latach tzw. afery diesel gate, związanej z manipulowaniem emisją CO2 silnikach wysokoprężnych spod znaku VW.
Seria DTM została całkowicie zdominowana przez dwóch niemieckich producentów - Audi oraz BMW. W ostatnich latach wykorzystywanie poleceń zespołowych, czyli team orders znanych chociażby z Formuły 1, pozwalało manipulować wynikami wyścigów i w rezultacie punktami trafiającymi na konto poszczególnych zawodników. To z kolei miało wpływ na bezpośrednią walkę o tytuł mistrzowski.
W wywiadzie dla Motorsport Total szef Audi w DTM Dieter Gass powiedział, że wspólnie z BMW oraz dyrektorem całej serii, Gerhardem Bergerem, oba zespoły doszły do porozumienia w sprawie team orders.
- Potwierdzam, że razem z DTM i naszym rywalem wspólnie ustaliliśmy, że w tym roku nie będziemy stosowali team orders. Jak doszło do tego porozumienia? To było wyraźnym życzeniem Gerharda Bergera.
W praktyce oznacza to, że jeśli obie strony będą stosowały się do tej dżentelmeńskiej umowy, walka o tytuły mistrzowskie w sezonie 2020 DTM może być bardziej zacięta. Na wszystkim zyskać może także nasz jedynak, zasiadający za kierownicą BMW Robert Kubica, który dzięki temu postanowieniu, potencjalnie zyska więcej swobody w walce o pozycje.