Iron Lynx i Iron Dames to tak naprawdę jeden zespół, ale podzielony na dwie części. Od ponad czterech lat występuje w wyścigach długodystansowych, wystawiając m.in. w pełni kobiecą załogę. Z kolei w następnym roku będzie fabryczną ekipą Lamborghini w programie LMDh WEC i IMSA.

Tuż przed tegoroczną edycją 24h Le Mans postanowiliśmy przybliżyć Wam profil włoskiego składu na podstawie rozmów z szefem ekipy, Andreą Piccinim, oraz kierowcami: Mirko Bortolottim i Sarą Bovy.

Pewnie nie raz słyszeliście o projektach mających na celu zwiększenie liczby kobiet w motorsporcie, jak W Series czy Girls On Track. Jedną z takich inicjatyw jest Iron Dames, czyli auto w pełni kierowane przez panie, które występują w najlepszych seriach długodystansowych na świecie.

Samo Iron Lynx zostało założone w 2017 roku i miał to być inny program, jednak na przestrzeni lat cele właścicieli się zmieniły. Ściganie rozpoczęli w Lamborghini Super Trofeo, a później przez Le Mans Cup czy włoskie mistrzostwa GT ekipa zaczęła się rozwijać. Jeździła również we włoskiej Formule 4, a jedną rundę w jej barwach zaliczył nawet Kacper Sztuka.

- Naszym pierwotnym planem była bardziej akademia niż zespół wyścigowy - powiedział Andrea Piccini. - Razem z przyjaciółmi, jak Deborah czy Claudio, którzy również zarządzają ekipą, wystartowaliśmy w Lamborghini Super Trofeo. Całkiem szybko się rozwijaliśmy i weszliśmy z Ferrari do GTWCH, ELMS, WEC czy Le Mans Cup.

Iron Lynx i Iron Dames: fabryczna ekipa Lamborghini w Hypercarach i jedyny zespół z damską załogą.

fot. SRO Motorsports Group

To właśnie za sprawą Debory narodził się pomysł projektu Iron Dames, czyli sekcji zespołu promującej zaangażowanie kobiet w motorsporcie. Do załogi należały jedynie panie i postarano się również o sporą ich liczbę w dziale inżynierii i mechaniki.

Rozpoczynając od wyścigów długodystansowych, damy ścigały się Ferrari 488 GT3 w malowaniu z różowymi wstawkami. Ich wyniki były naprawdę dobre. Po dwóch latach do załogi #85 dołączyła Sarah Bovy, co - jak sama wspomina - prawdopodobnie uratowało ją przed zakończeniem występów.

- Patrząc na moją karierę, dołączenie do Iron Dames było tak naprawdę ostatnią opcją na kontynuowanie ścigania. Wiele lat starałam się przejść do profesjonalnej jazdy, gdyż najczęściej rywalizowałam w krajowych mistrzostwach na niższym poziomie.

 - To, co osiągnęliśmy, pokazuje, że każdy kierowca potrzebuje dużo czasu w aucie, dobrego zespołu, zmienników oraz oczywiście wiele ciężkiej pracy. Po trzech latach mogę powiedzieć, że osiągnęłam poziom, na którym nigdy nie byłam, więc jestem za to bardzo wdzięczna. Cieszy mnie, że moja poprawa wpływa na dobre wyniki zespołu, a Rahel i Michelle również się rozwijają.

 - Teraz osiągamy rzeczy, które kilka lat temu zdawały się niemożliwe, więc świetnie jest widzieć takie rezultaty naszej pracy.

Przykład Belgijki pokazuje, że takie projekty często ratują karierę poprzez danie tej ostatniej szansy. Na przestrzeni ostatnich lat Sarah przeszła z bycia blisko odłożenia kasku na półkę do kręcenia najszybszych kółek spośród całej stawki GTE Am. Według niej to właśnie chęć zwycięstwa jest głównym celem tego przedsięwzięcia, a pozostałe czynniki są tylko dodatkiem.

Iron Lynx i Iron Dames: fabryczna ekipa Lamborghini w Hypercarach i jedyny zespół z damską załogą.

fot. Lamborghini

- Najważniejszą rzeczą dla Iron Dames jest bycie w czołówce. Nie chodzi o to, by mieć różowy bolid, zostać zaprezentowanym jako pierwszy kobiecy skład, stanąć na podium jako pierwsza kobieta czy cokolwiek w tym stylu. Po pierwsze chcemy być konkurencyjne i chcemy walczyć bez względu na to, kim są rywale. Chcemy być w stanie jechać na czele wyścigu i robiąc to już od kilku lat, widzimy, że w ten sposób wpływ jest znacznie większy.

- I tak, mamy różowy samochód i pokazujemy obecność kobiet w motorsporcie, co ma ogromny wpływ, ponieważ widzimy, że coraz więcej młodych dziewcząt lub kobiet podchodzi do nas i mówi, że chcą być jak my. Ale jak już powiedziałam, w tym projekcie podoba mi się to, że po pierwsze jesteśmy tam, aby być zawodniczkami i być konkurencyjne, a reszta naturalnie przychodzi wraz z tym. Nie musisz walczyć o atencję, jeśli wygrywasz lub stajesz na podium.

Poprzez rywalizację w WEC i ELMS załoga weszła na prawdopodobnie najwyższy poziom w wyścigach długodystansowych GT w swojej kategorii. Patrząc na drugą połowę zeszłego sezonu, panie w każdym wyścigu WEC stawały na podium, a w ELMS wygrały ostatnią rundę na Portimao. Finalnie w klasyfikacji generalnej obu serii zajęły 3. miejsce, a w obecnym sezonie mistrzostw świata znajdują się na 5. pozycji.

Program LMDh Lamborghini

W maju zeszłego roku legendarna włoska marka ogłosiła plan stworzenia auta LMDh i tym samym wejścia do WECu i IMSy. Parę miesięcy później usłyszeliśmy nieoczekiwaną informację o współpracy Lamborghini i Iron Lynx, które zostało ich zespołem klienckim. Połączenie obejmowało nie tylko zarządzanie projektem Hypercara, lecz też program GT3 z nowym Huracanem Evo 2 oraz udział w Super Trofeo.

Coś, o czym jeszcze nie wspomnieliśmy, to fakt, że dobrze znana Prema, Iron Lynx oraz Iron Dames są jedną dużą rodziną. O ile Iron Dames to wewnętrzny projekt Iron Lynx, to Prema została odkupiona od Lawrence’a Strolla przez szwajcarską firmę DC Racing Solutions. To właśnie w jej zarządzie zasiada Deborah Mayer czy Claudio Schiavoni, którzy są jednymi z założycieli Iron Lynx.  

Sam timing startu współpracy nie był najlepszy, gdyż już kilka miesięcy później ekipa planowała start trzema autami w Daytonie 24h. Jak powiedział Andrea, było to wielkie wyzwanie, które w okresie zimowym pochłonęło naprawdę dużo wysiłku.

- Od końca zeszłego roku jesteśmy z Lamborghini. Stało się to trochę późno, bo na początku listopada. Stąd zima była bardzo pracowitym okresem, by wystartować z trzema autami, co samo w sobie jest trudne. Jesteśmy zadowoleni z tego, co zdobyliśmy w ostatnich latach. Nie możemy doczekać się nowej przygody z Lamborghini.

Mimo tego, że Hypercar Lamborghini w momencie naszej rozmowy nie był jeszcze fizycznym autem, to Iron Lynx nadal jest znacznie zaangażowane w jego rozwój. Mirko Bortolotti, fabryczny kierowca Lamborghini i Iron Lynx, wspomniał, że już kilkakrotnie pracował nad prototypem w symulatorze, by znaleźć odpowiedni balans.

- To dla mnie duże wyróżnienie, by być częścią tego projektu. Przygotowania idą bardzo dobrze i od pewnego czasu intensywnie pracuję w symulatorze. Auto nie istnieje jeszcze w swojej fizycznej formie, ale mam nadzieję, że niedługo będziemy mogli rozpocząć rozwój również na torze.

Iron Lynx i Iron Dames: fabryczna ekipa Lamborghini w Hypercarach i jedyny zespół z damską załogą.

fot. Paweł Hip Rally

Nieco dokładniej sytuację opisał Andrea Piccini, który wspomniał, że pierwsze testy będą miały miejsce latem. Pokaźny program przygotowań zawita również do Stanów w okresie zimowym.

- Sam rozwój zacznie się w połowie sezonu, na przestrzeni czerwca i lipca, więc pochłonie to większą część naszych działań. Auto nie wyjechało jeszcze na tor, więc nadal jest w okresie rozwoju projektowego. Inżynierowie wstawiają ostatnie poprawki z tunelu aerodynamicznego lub elektroniki. Gdy Hypercar będzie gotowy, rozpoczniemy program testowy najpierw w Europie, a później w USA.

W skład załogi LMDh do WEC i IMSY na ten moment wchodzą Romain Grosjean, rywalizujący pod włoską licencją Daniił Kwiat, Mirko Bortolotti oraz Andrea Caldarelli.

Wracając jednak do teraźniejszości, tegoroczne Le Mans 24h będzie czwartym wyścigiem włoskiej ekipy na słynnym Circuit de la Sarthe. Po wielu sezonach z Ferrari, tym razem wystąpią w Porsche 911 RSR. Jest to pewnego rodzaju rozwiązanie przejściowe, gdyż za rok GTE zostaną zastąpione przez GT3 - wtedy autem ekipy będzie Lamborghini Huracan GT3 Evo 2. Iron Lynx wystawia trzy Huracany w GT World Challenge Endurance Cup, co jest również w pewien sposób przygotowaniem przed startami w WEC 2024.

Historia włoskiej ekipy to znakomity przykład na to, jak z odpowiednimi ludźmi, decyzjami oraz zasobami zaistnieć w topowych seriach motorsportu i osiągnąć to wszystko w relatywnie krótkim czasie.