Sebring - tor, którego nazwa podnosi tętno u każdego fana wyścigów endurance - 18 marca 2022 roku przywitał zespoły i kierowców w ramach pierwszej rundy dziesiątej serii zmagań o tytuł długodystansowego mistrza świata.

Poziom emocji wśród polskich kibiców dodatkowo windował fakt, iż w stawce rywalizowały dwa zespoły związane z naszym krajem. Obok starych wyjadaczy spod znaku Inter Europol Competition w ramach WEC zadebiutował bowiem Prema Orlen Team z Robertem Kubicą za kierownicą auta kategorii LMP2.

Robert Kubica, Prema, WEC, LMP2

Kwalifikacje do wyścigu przyniosły kilka niespodzianek. Wystarczy napisać, iż pierwsze dwa miejsca wśród Hypercarów padały łupem Alpine i Glickenhausa, a faworyzowane Toyoty musiały zadowolić się dwiema ostatnimi pozycjami w klasie.

Niestety od samego początku sprawy nie układały się też po myśli IEC. Alex Brundle przed samym wyjazdem otrzymał dodatni wynik testu na obecność COVID, z racji czego nie był w stanie towarzyszyć zespołowi w USA.

Za kierownicą w trakcie kwalifikacji zastąpił go Fabio Scherer. Podczas ostatniego okrążenia sesji młody Szwajcar utracił panowanie nad autem w zakręcie numer 1 i wypadł z niego, dość mocno demolując zielono-żółtą Orecę.

Na torze pojawiła się czerwona flaga, która zgodnie z regulaminem skasowała wcześniej uzyskane czasy, co oznaczało, iż IEC musiał zaczynać wyścig z ostatniej pozycji w stawce.

Incydent przeszkodził też Premie Orlen Team, której kierowcy nie poprawili już swojego najlepszego czasu. Piąte miejsce w debiutanckiej sesji trudno jest jednak rozpatrywać w kategorii porażki.

Dość spokojny początek wyścigu pokazał, iż kolejność po kwalifikacjach nie była wcale przypadkowa. Alpine trzymało tempo, a kierowcy z utemperowanych przez Balance of Performance Toyot musieli wyciskać ze swych maszyn siódme poty.

Liderów goniły też IEC i Prema Orlen Team. Robert Kubica zyskał pozycję kosztem Realteam by WRT z numerem 41, a Piekarze po godzinie jazdy zajmowali 11. miejsce w klasie.

W kłopoty na starcie popadły obydwa 911 zespołu Porsche GT Team, które dzień wcześniej zdominowały kwalifikacje w klasie GTE Pro. Za złamanie procedur zostały ukarane przymusowym postojem w boksie, co przerwało walkę koło w koło z startującą na rodzimym gruncie Corvettą.

Niestety droga do dobrego wyniku okazała się dla drużyny Turbo Piekarzy równie wyboista co nawierzchnia toru Sebring. Po początkowych sukcesach w odrabianiu strat IEC zaczął gubić tempo. Przyczyną takiego stanu rzeczy szybko okazały się kłopoty z ECU - jednostką sterującą pracą silnika.

Problem ostatecznie udało się rozwiązać, ale żółto-zielona Oreca zamykała stawkę klasy LMP2. Mimo determinacji strat nie udało się odrobić, a kropkę nad „i” postawiła awaria sprzęgła, przez którą zespół ostatecznie musiał wycofać swój samochód.

Przygody towarzyszyły nie tylko Polakom. W nietypowych okolicznościach doszło do groźnie wyglądającego wypadku Toyoty z numerem 7. Preludium do późniejszych zdarzeń stanowił kontakt między prowadzącym ją J.Lopezem a oznaczonym numerem 88 Porsche zespołu Dempsey - Proton Racing.

Broniący tytułu mistrza świata Lopez zbyt szybko chciał powrócić na linię wyścigową i zahaczył tyłem o lewy, przedni narożnik rywala. Spowodowało to wycieczkę poza tor i uderzenie w otaczające jego nitkę opony. Dość szybko Toyota powróciła na asfalt i w kłębach dymu zaczęła dość pewnie kierować się do boksów.

Niestety uszkodzenia okazały się być poważniejsze, niż początkowo wydawało się Lopezowi. Podczas dojazdu do kolejnego zakrętu współpracy odmówił układ kierowniczy i ze znaczną prędkością GR010 uderzyła w kolejną bandę z opon, kończąc swój pierwszy wyścig sezonu na dachu.

Zdecydowanie lepiej wyścig układał się załodze Roberta Kubicy. Przez większość dystansu Prema Orlen Team oscylował pozycją wokół najniższego stopnia podium, a w drugiej jego połowie brał nawet udział w bezpośredniej walce o zwycięstwo.

Ostatecznie w osiągnięciu sensacyjnego wyniku #9 przeszkodziła pogoda, która w to końcówce wyścigu rozdawała karty. Kibice oprócz dobrej rywalizacji podziwiać mogli spektakularne formacje chmur, z których co i raz wystrzeliwały błyskawice.

W trosce o bezpieczeństwo zawodników i kibiców oraz w zgodzie z lokalnymi regulacjami prawnymi, gdy burza zbliżyła się do toru, zawody przerwano czerwoną flagą. Kierowcy wyjechali jeszcze z boksów, ale sytuacja powtórzyła się.

Ostatecznie Kubica, Deletraz i Colombo zajęli rewelacyjne 4. miejsce. Tak wysoka lokata w pierwszym wyścigu bardzo dobrze wróży na resztę, debiutanckiego przecież, sezonu.

Zwycięstwo wśród Hypercarów padło na Sebring łupem Alpine, a klasę LMP2 zwyciężyła ostatecznie startująca z numerem 23 załoga zespołu United Autosports.

Wśród grand tourerów w klasie Pro na najwyższym stopniu podium stanęli kierowcy Porsche GT Team z numerem 92. Cieszy też dobra postawa wracającej do rywalizacji Corvette (nr 64), która na metę dotarła niecałe 10 sekund za liderem.

W GTE Am bój o pierwsze miejsce stoczyły Astony Martiny, a ostatecznie szalę zwycięstwa przechylił na swą korzyść Northwest AMR.

1000 miles of Sebring 2022 - wyniki