Wielki dzień polskiego motorsportu! Inter Europol Competition wygrał wyścig 24h Le Mans w klasie LMP2, finiszując przed WRT z Robertem Kubicą w składzie.

Po emocjach poranka przyszedł czas na charakterystyczny dla wyścigów długodystansowych okres, w którym następuje względna stabilizacja. Ten etap zauważyć można było na około sześć godzin do zakończenia rywalizacji. Nie oznacza to jednak, że na torze nie zdarzały się pomniejsze incydenty. Polscy kibice zadrżeli z niepokoju, gdy Albert Costa postanowił odwiedzić pułapkę żwirową przy zakręcie Mulsanne. Na szczęście Hiszpan powrócił na tor, nie tracąc pozycji lidera LMP2.

Naprawdę emocjonująco zrobiło się wskutek awarii elektroniki w prowadzącym w wyścigu Ferrari. Auto załogi numer 51 wymagało restartu, co przedłużyło pit stop Pier Guidiego do około minuty. Dokładnie tyle potrzebowała Toyota, by przemknąć obok wyjeżdżającego z pitlane Włocha. Sportowa złość i szybsze tempo 499P sprawiły jednak, że prowadzącemu GR010 Buemiemu nie udało się wypracować bezpiecznego dystansu i kilka minut później był on zmuszony uznać wyższość Alessandro w drugiej szykanie na prostej Mulsanne.

Monotonię tej części zmagań przerwał wypadek Michaela Fassbendera, który wypadając w szykanach Forda spowodował slow zone na tej części toru. Aktor dojechał do boksów, ale uszkodzenia były na tyle poważne, że nie pozostawiały wątpliwości mechaników co do możliwości naprawy i kontynuowania jazdy.

W tym czasie Przewaga IEC nad WRT urosła w pewnym momencie do ponad dwóch minut. Nieco wolniej uciekało wiceliderowi Ferrari. Pierwszym miejscem wśród GT Am wymieniały się natomiast załogi Corvette i Iron Dames.

Na około trzy i pół godziny przed końcem ścigania, gdy WRT zmniejszyło stratę do lidera klasy do około 50 sekund, padok obiegła plotka o możliwej karze dla Turbopiekarzy. Jako przyczynę wskazywano wyprzedzanie za samochodem bezpieczeństwa, którego mieli się dopuścić we wcześniejszej części wyścigu. Sytuacja zdawała się nietypowa ze względu na spory czas, który minął od ostatniej neutralizacji.

Niemniej jednak, kara została zarządzona i polegać miała na przejeździe przez pitlane. Po jej wykonaniu przewaga Inter Europol Competition nad WRT stopniała do około 16 sekund. Albert Costa, który chwilę wcześniej rozpoczął swą zmianę powoli, wszczął jej powiększanie.

Dwadzieścia dwie godziny ścigania nie przyniosły oczywistych rozwiązań w żadnej z rywalizujących klas. Toyota ruszyła z ogromną werwą za prowadzącym Ferrari, by w pewnym momencie zmniejszyć stratę do niecałych 10 sekund. Jazda na limicie niesie jednak oczywiste ryzyka, które zmaterializowały się na dohamowaniu do zakrętu Mulssane. Prowadzący ósemkę Hirakawa stracił kontrolę nad autem i poobijał swe GR010 o pobliskie bariery. Garaż Ferrari mógł odetchnąć z ulgą, a przewaga włoskiego zespołu wzrosła w wyniku tego zdarzenia do nieomal pełnego okrążenia.

Mniejszą przewagą nad wiceliderem dysponowali Turbopiekarze. Oscylowała ona wokół 25 sekund i nie mogła zapewnić zupełnie spokojnych nerwów. Jadący na drugim miejscu Kubica próbował zwiększać tempo, jednak zawsze spotykał się z reakcją Alberta Costy, który zdawał się kontrolować dystans.

Na godzinę i kwadrans przed końcem rywalizacji za kierownicą numeru 41 usiadł Louis Deletraz. Okrążenie później manewr rywali, czyli zjazd, powtórzyli Piekarze. Na ostatnią zmianę do kokpitu dokuśtykał Fabio Schrerer. Początkowo dość wyraźnie ustępował tempem swojemu rodakowi z WRT, ale topniejąca przewaga zatrzymała się w okolicach 16 sekund. Tymczasem krok na najniższy stopień podium po udanym ataku na Duqueine Team wykonała druga załoga WRT.

Ostatnia godzina ścigania mniej dramatyczny kształt przybrała w przypadku Grand Tourerów. Pierwszą trójkę w kolejności Corvette Racing, Ort by TF i Iron Dames dzieliło niemal równo po półtorej minuty.

Kibice Turbopiekarzy nie mogli liczyć na spokojną końcówkę i topniejąca przewaga nad WRT nie była tu jedynym zmartwieniem. Na pitwall pojawiły się tabliczki wzywające Fabio do boksów, co było wyraźna sugestią kłopotów z komunikacją radiową.

Na 37 minut przed końcem wyścigu do boksów zjechał Deletraz. Pit stop przebiegł bezproblemowo, a zespół zadecydował o wstrzymaniu się od wymiany opon. Cztery minuty później taką samą decyzję podjęło IEC. Po serii zmian przewaga Scherera wzrosła do niespełna 12 sekund i utrzymywała się na tym poziomie przez dłuższą chwilę.

Dramatyczny przebieg miał także ostatni zjazd Ferrari. Po dotankowaniu, z perspektywą zbliżającej się w ogromnym tempie Toyoty, cały garaż włoskiego zespołu zamarł, patrząc na to, jak Alessandro Pier Guidi nie był w stanie odpalić swego samochodu. Po pełnych emocji dwóch minutach procedurę udało się ukończyć, a Ferrari wyjechać na tor z przewagą około 50 sekund nad wiceliderem. Ostatecznie Włosi nie oddali prowadzenia już do końca.

Na niespełna kwadrans przed metą przewaga Turbopiekarzy delikatnie wzrosła. Kłopoty dopadły z kolei siostrzaną załogę Roberta Kubicy, która zmuszona była zjechać na dodatkowy pit stop, co wypchnęło ją poza podium.

Tymczasem to, co wydawało się niemożliwe, stało się rzeczywistością. Polski zespół, dziecko prywatnej, rodzinnej firmy, wygrał legendarne 24h Le Mans!

W klasie GTE AM najlepsza okazała się załoga #33 Corvette Racing.