Załoga Ferrari #50 wygrała 10-godzinny wyścig WEC w Katarze. AF Corse #83 w składzie Robert Kubica, Yifey Ye i Phil Hanson skończyło na drugim miejscu, przed Ferrari #51, które domknęło włoskie podium. W LMGT3 zwyciężyła Corvetta TF Sport #33.

HYPERCAR

W przeciwieństwie do zeszłego roku wyścig rozpoczął się bez incydentu z udziałem Roberta Kubicy, który utrzymał ósmą pozycję z czwartkowych kwalifikacji.

Polak wyprzedził Toyotę #7, a przez kolejne dwa stinty podążał za Rene Rastem z BMW #20, korzystając na błędach rywali. Najpierw Earl Bamber zderzył się w McLarenem w pierwszym zakręcie, a później problemy z wyłączeniem trybu FCY miał Kevin Magnussen, tracąc 5 pozycji.

Z przodu bardzo dobrym tempem jechały oba fabryczne Ferrari, które w odstępie ponad 5 sekund od siebie zarządzały wyścigiem.

Momentem zwrotnym okazał się wyjazd samochodu bezpieczeństwa na początku trzeciej godziny, gdy z toru wypadł Christian Ried. Wtedy na prowadzenie wyszły obie odrabiające straty Joty.

Później natomiast zderzyły się dwa Cadillaci, które jechały na czele. Kolizja wydarzyła się jeszcze w trakcie neutralizacji, przez co Alex Lynn i Jenson Button zjechali do alei, zanim pokazano zieloną flagę. Wtedy do głosu ponownie doszło Ferrari, zajmując już 1., 2., i 3. miejsce.

Kolejne kilkadziesiąt okrążeń pozwoliło wyjść na prowadzenie AF Corse #83. Podczas dublowania Ferrari #50 zderzyło się z BMW #15, a załoga #51 otrzymała dwie kary drive through za naruszenie zasad VSC i zbyt wysoką prędkość w alei. To pomogło Kubicy, Ye i Hansonowi.

Żółte Ferrari nie prowadziło wyjątkowo długo, bo po kolejnym restarcie Miguel Molina wyprzedził Phila Hansona, a fabryczny Hypercar wrócił na P1.

Do zmiany miejsc doszło na przedostatnich pit stopach, ale przez cały kolejny stint Antonio Fuoco miał przewagę opon i naciskał na Kubicę. Wtedy też w AF Corse pojawiła się niepewność co do strategii na ostatni przejazd, a tym samym wyższy ton Roberta w rozmowach radiowych. Nie miało to jednak większego wpływu, gdyż dodatkową przewagą Włocha była większa ilość paliwa, która ostatecznie pozwoliła mu na tzw. overcut nad Polakiem.

Ostatni stint to bezpieczna jazda Fuoco i odrabiający straty Robert, który miał za sobą Alessandro Pier Guidiego na znacznie nowszych oponach, z przewagą 1 sekundy na okrążeniu. Włoch został poproszony przez zespół o utrzymanie pozycji i tak też zostało. W ten sposób Ferrari dowiozło 1-2-3 jako producent. Taka sztuka udała się już raz w Katarze - w zeszłym roku dokonało jej Porsche.

- Zaczęliśmy całkiem dobrze i szczerze mówiąc, zmieniliśmy strategię w złym momencie. Planowaliśmy ją zmienić, ale nie w tym czasie, a to był błąd. Mieliśmy trochę szczęścia z samochodem bezpieczeństwa, który zmniejszył naszą stratę przed objęciem prowadzenia, ale później inna neutralizacja zniwelowała naszą przewagę, gdy to my byliśmy na 1. miejscu - powiedział Robert Kubica w rozmowie z Cezarym Gutowskim.

- Straciliśmy prowadzenie trochę pechowo, w tłoku, ale takie są wyścigi. Skrócenie stintu Phila nie było dobrą decyzją, ponieważ miało to wpływ na moje trzy stinty. Najgorszą rzeczą jest walka na zimnych oponach, co skutkuje grainingiem, ale musiałem obronić pozycję przed Toyotami. Udało się dowieźć 2. miejsce, co było naszym maksimum. Zawsze jest jakiś niedosyt z taką stratą do P1, ale myślę, że i tak trudno byłoby wygrać.

- Nie popełniliśmy wielu błędów w porównaniu do rywali i mieliśmy dobre, powtarzalne tempo, co opłaciło się P2 z solidnym początkiem sezonu i historycznym dniem dla Ferrari - dodał.

LMGT3

Największego przegranego w tej klasie poznaliśmy już na pierwszych okrążeniach. Petru Umbrarescu próbował optymistycznie wyprzedzić Ferrari #21, ale obrócił auto Visty AF Corse i przez spore uszkodzenia praktycznie zakończył wyścig swojego Lexusa #87. Gdyby nie ten incydent, wspomniana Vista mogłaby dojechać na podium, do którego zabrakło jej 0.3 sekundy.

Przez większość wyścigu najlepiej wyglądały McLareny, ale nieco pod radarem świetną robotę wykonywała załoga TF Sport #33. To właśnie tam jednym z kierowców jest Jonny Edgar, czyli zeszłoroczny kolega zespołowy Roberta Kubicy z ELMS.

W czołówce było również BMW #31, jednak musiało zjechać na krótkie tankowanie pod koniec, przez co walka o zwycięstwo należała do #33 i McLarena #59. Załogi rywalizowały dosłownie do ostatniego zakrętu, ale Saucy nie zdołał wyprzedzić Juncadelli z Corvetty. Podium uzupełniło wspomniane BMW #31.

Pomimo dużego doświadczenia w wyścigach GT debiut Mercedesa w WEC również nie zostanie zapamiętany najlepiej - głównie z powodu zaskakującej zawodności. W GT World Challenge jest to jedno z najlepszych aut pod względem braku awarii, a w przypadku Iron Lynx oba samochody przez cały weekend niczym magnes przyciągały do siebie problemy. Tylko jedno auto dojechało do mety, ze stratą 93 okrążeń do lidera.

Wyścig poniżej oczekiwań przejechały także Iron Dames, które w zeszłym roku co weekend były kandydatkami do podium. W tym sezonie mają nową brązową zawodniczkę w postaci Celii Martin oraz nowy zespół - Manthey. Finalnie panie dojechały do mety na ostatnim miejscu, tuż za zespołowym Porsche #92.

Co ciekawe, w trakcie zmagań w budce komentatorskiej WEC TV pojawił się Zak Brown, który oprócz programu w F1 jest też współwłaścicielem United Autosports. Amerykanin wyjawił, że zarówno Lando Norris, jak i Oscar Piastr z chęcią wystartowaliby w Le Mans, a więcej szczegółów o programie McLarena w sportscarach usłyszymy w okolicy czerwca.

Wyniki wyścigu można sprawdzić TUTAJ.