Szósty wyścig tegorocznego sezonu WEC miał przynieść odpowiedzi na pytania o ostateczny kształt klasyfikacji we wszystkich czterech kategoriach. Dotychczasowa rywalizacja nie pozwoliła na wyłonienie mistrzów w żadnej z nich. W klasie Hypercar załoga nr 8 Toyoty i Alpine przed startem posiadały nawet taką samą liczbę punktów. Weekend zapowiadał się więc niezwykle emocjonująco.

Piątkowe kwalifikacje padły łupem liderującej Toyocie nr 8. Alpine okazało się zaś być najwolniejszym z Hypercarów. Cieszyła dobra forma Peugeota, którego załoga nr 93 wykręciła drugi najszybszy czas na pojedynczym kółku. Wśród LMP2 kwalifikacje zwyciężył Realteam by WRT. Turbopiekarze zdobyli raczej rozczarowujące dwunaste miejsce, a Prema Orlen z Kubicą w składzie uplasowała się na dziesiątej pozycji. Wśród fabrycznych grand-tourerów najszybsze było Porsche nr 91, a w klasie Am po kątach rozstawiły rywali panie z Iron Dames.

Wyścig rozpoczął się spokojnie i bez większych incydentów. Sebastien Buemi utrzymał Toyotę na wywalczonym w kwalifikacjach prowadzeniu. W górę stawki wyrwało zaś Alpine, któremu udało  przebić się na trzecie miejsce. Obiecująco wyglądała też forma trapionego przez choroby wieku dziecięcego Peugeota.

Początek to również świetny stint Roberta Kubicy, który odrobił pięć pozycji. W GTE Am prowadzenie utrzymały natomiast Żelazne Damy, a w klasie GTE Pro na czoło stawki wysunęły się obie załogi Porsche.

Problemy techniczne zepsuły start Kubie Śmiechowskiemu, którego żółto-zielona Oreca jechała przez moment otoczona z wszystkich stron grand-tourerami. Polak odrabiał jednak straty i pod koniec zmiany otwierał już drugą dziesiątkę klasyfikacji LMP2.

Do tradycji zaliczyć już można zachwyty nad walką w GTE Pro. Bahrajn nie był pod tym względem wyjątkiem. Ferrari, które wydawało się ustępować formą niemieckim rywalom, powoli odzyskiwało tempo. Zaowocowało to niezwykle widowiskową walką koło w koło między Antonio Fuoco a Kevinem Estre.

Po pierwszej serii pit-stopów Robert Kubica awansował na czwartą pozycję. Kubę Śmiechowskiego za kierownicą zamienił Alex Brundle, który kontynuował wspinaczkę w górę tabeli, by utrzymywać auto Piekarzy w okolicach ósmej pozycji. Tymczasem na czele stawki LMP2 zameldowały się obydwa auta United. Rozwój wydarzeń na torze i wygrane pojedynki z niemieckimi rywalami wysunął na prowadzenie GTE Pro obydwa auta Ferrari.

Wyścigi długodystansowe to rywalizacja koło w koło, ale również nieustanna walka ze słabościami ludzi i techniki. Serca kibiców Alpine zabiły mocniej, gdy o kłopotach ze skrzynią biegów zameldowała załoga Toyoty z numerem 8. Matematyka przed dzisiejszym wyścigiem była bowiem niezwykle prosta - kto z tej dwójki zająłby wyższą pozycję, zdobyłby tytuł mistrza świata. Choć japońska konstrukcja numer 8 ustąpiła pozycji lidera swej bliźniaczej załodze, kontynuowała dalej jazdę w tempie nieosiągalnym dziś dla Francuzów.

Problemy dopadły też obydwa Peugeoty, które dzielnie trzymały się tempa najlepszych. Pocieszające wydaje się być, iż w myśl starego wyścigowego porzekadła trudniej jest uporać się ze słabymi osiągami niźli z problemami z niezawodnością.

W połowie dystansu polscy kibice radować mogli się naprawdę dobrym tempem Prema Orlen Team i IEC. Robert Kubica dzielnie bronił pozycji przed Jotą i United, choć wyższość obydwu musiał ostatecznie uznać. Turbopiekarze zdecydowali się na wymianę skrzydła, co później okazało się nie być najlepszą decyzją. Skarżący się na podsterowność Alex Brundle pokazywał wspaniały kunszt w defensywie, odpierając ataki załogi Jota z numerem 28.

Gdyby chcieć opisać bieżący sezon Inter Europol Competition jednym słowem, do głowy przychodzi tylko wyraz „pech”. Niestety nie opuścił on polskiego składu również w ostatniej odsłonie tegorocznej walki. Po sześciu godzinach jazdy Alex Brundle uwikłał się w incydent, który ostatecznie zrujnował IEC wyścig. Za plecami Brytyjczyka znajdował się dublujący go Rene Rast z ekipy WRT, prowadzącej w LMP2. Niemiec wyszedł na wewnętrzną i opóźnił znacząco hamowanie, uderzając w prawy tylny narożnik Alexa.

Kontakt nie zaowocował znacznymi uszkodzeniami. Brundle obrócił auto na poboczu i ruszył dalej, lecz w wyniku ewidentnie błędnej decyzji sędziów winą za zderzenie został obarczony Brytyjczyk. Surowa kara w postaci 1 minuty stop and go zepchnęła Piekarzy na przedostatnie miejsce w klasie. To zresztą nie ostatnie kłopoty IEC. Na kilka minut przed końcem żółto-zieloni znów otrzymali karę, tym razem za niedopełnienie procedur w boksie.

O zwycięstwie w zbitej stawce LMP2 zadecydowała ostatecznie strategia w końcówce wyścigu. Prema Orlen nie mając wiele do stracenia postawiła wszystko na kartę neutralizacji, opóźniając maksymalnie ostatnie dotankowanie. Ostatecznie załoga ukończyła na czwartym miejscu.

Wyścig zakończył się zwycięstwem Toyoty z numerem 7. Druga w klasie Hypercar na mecie zameldowała się jej siostrzana załoga. Wśród LMP2 najszybsza okazała się ekipa WRT, a rywalizację GTE Pro wygrało Ferrari nr 52. Żelazne Damy musiały ustąpić miejsca obydwu załogom Team Project 1, z których pierwszy na metę dotarł numer 46.

Klasyfikacja wyścigu:

Toyota najlepsza w WEC, sędziowie skrzywdzili Inter Europol

Toyota najlepsza w WEC, sędziowie skrzywdzili Inter Europol

Toyota najlepsza w WEC, sędziowie skrzywdzili Inter Europol

Toyota najlepsza w WEC, sędziowie skrzywdzili Inter Europol

Jak wyniki wpłynęły na klasyfikację sezonu?

Klasę Hypercar zwyciężyła Toyota nr 8 w składzie: Buemi, Hartley, Hirakawa. Drużynowe mistrzostwo padło, dość spodziewanie, łupem Toyoty.

Ferrari ostatecznie pokonało Porsche w GTE Pro, a klasyfikację indywidualną zwyciężyła ekipa AF Corse nr 51, czyli Pier Guidi oraz Calado.

Wśród LMP2 sezonowe zwycięstwo padło łupem Joty nr 38, w której jechali: Gonzalez, Da Costa i Stevens.

Dowiezione dziś czwarte miejsce wśród GTE Am wystarczyło do zdobycia tytułu w tej kategorii przez ekipę TF Sport, którą tworzyli: Keating, Chaves i Sorensen.

Na ile ten sezon udany był dla Polaków?

Turbopiekarze z IEC zakończyli rywalizację na jedenastym miejscu. Pomimo ogromnej konkurencji i niezwykle wyrównanej stawki to wciąż wynik poniżej oczekiwań. Doświadczony i pełen zaangażowania zespół borykał się jednak z ogromnym pechem. Zawodziły elementy, które zawodzić teoretycznie nie powinny, często przeszkadzali sędziowie i najzwyklejsze w świecie niekorzystne zbiegi okoliczności.

Wiatr wiał Piekarzom w oczy we wszystkich obstawionych seriach i klasach. Wierzę jednak, iż trud, pot i łzy nie poszły na marne, przez co bagaż doświadczeń przyczyni się w przyszłości do wspaniałych triumfów, na które ten zespół i jego członkowie zwyczajnie zasługują.

Solidnie - choć apetyty kibiców po zeszłorocznym triumfie Roberta Kubicy w serii ELMS były większe - wypadła natomiast Prema Orlen Team, która zakończyła sezon na bardzo dobrym piątym miejscu. Otwartym pozostaje pytanie o przyszłość tego zespołu oraz losy naszego najlepszego kierowcy wyścigowego, którego wielu przymierza do kokpitów aut kategorii Hypercar. Ponieważ enigmatyczne wypowiedzi krakowianina nie uprawdopodabniają żadnego konkretnego scenariusza, pozostaje nam cierpliwie czekać na rozwiązanie tej zagadki.