Załoga Toyoty #7 wygrała 6-godzinny wyścig WEC na Imoli przed dwoma hypercarami Porsche Penske. Nie był to natomiast dzień AF Corse #83 oraz fabrycznej ekipy Ferrari, które straciły szanse na świetny rezultat po błędzie strategicznym w zmiennych warunkach.
HYPERCAR
Antonio Giovinazzi wyprzedził Roberta Kubicę w pierwszych zakrętach, przez co Polak spadł na trzecią pozycję. Na kolejnych okrążeniach informował on przez radio o słabszej mocy jednostki napędowej, jednak nadal był w stanie utrzymać się za fabrycznym Ferrari. Podczas pit stopu dobrze spisali się mechanicy AF Corse, dzięki czemu Robert wyjechał na tor przed #50, rozdzielając czerwone hypercary. Niestety podczas neutralizacji sędziowie dopatrzyli się złamania procedury Full Course Yellow i przyznali krakowianinowi karę przejazdu przez aleję serwisową.
Bardzo dobre tempo w pierwszych dwóch godzinach miało Porsche #6 i Toyota #7. Z nieco wcześniejszymi pit stopami wspomniane załogi były w stanie wyprzedzić Ferrari #50 i #83. Po ponad trzech godzinach w Variante Alta wypadła Isotta, co wywołało Full Course Yellow. Na dodatek, nadeszły spodziewane opady deszczu, stąd dyrekcja wyścigu zdecydowała się na wyjazd samochodu bezpieczeństwa.
Już na restarcie niektóre z aut wyjechały poza tor, a Toyota #7 objęła prowadzenie. Nie trwało to długo, bo James Calado wyprzedził Nycka de Vriesa, który później tracił kolejne pozycje na rzecz aut GT3.
Z czasem zaczęło padać jeszcze bardziej, co skutkowało zjazdem prawie wszystkich aut na pit stop, jednak nie hypercarów Ferrari. Wszystkie trzy załogi jechały najdłużej na slikach, a gdy zdecydowali się na zmianę, było już za późno. Spadli na 6,7 i 8 miejsce, za fabrycznymi Toyotami, Porsche i jednym BMW. W tym momencie warto pochwalić WRT, które wreszcie znalazło tempo i realnie walczyło o czołowe pozycje.
Fot Ferrari
O sporym progresie można też powiedzieć w przypadku Lamborghini, które przez cały wyścig jechało w środku stawki, podejmowało odpowiednie decyzje, a kierowcy utrzymali auto na torze. To nie udało się załodze Joty #12, która dwukrotnie wypadła z toru i znacznie przegrała dziś z fabrycznymi Porsche.
Ostatnie dwie godziny w czołówce upłynęły pod znakiem utrzymania prowadzenia Toyoty #7 oraz walki o najniższy stopień podium między Penske #5 a Toyotą #8. Wszystkie Ferrari próbowały odrabiać straty, jednak nie było to najłatwiejsze zadanie. Solidnie w końcówce jechał Yifey Ye, odważnie wyprzedzając Pier Guidiego i wywołując niemałe emocje w garażu fabrycznej ekipy.
Okazało się, że czekało na nas ekscytujące zakończenie. Sporo czasu tracił Kamui Kobayashi, a z każdym okrążeniem coraz bliżej był Kevin Estre, walczący o drugie zwycięstwo z rzędu. Ostatecznie Japończyk utrzymał prowadzenie, wygrywając po raz pierwszy w tym sezonie.
Z okazji na finałowym okrążeniu skorzystał Antonio Fuoco, który wyprzedził Toyotę #8 i po części uratował wynik Ferrari. Żółty hypercar z Maranello przejechał linię mety na 8. miejscu.
LMGT3
Mocne tempo z kwalifikacji podtrzymywała ekipa Manthey Pure Rxcing oraz oba WRT BMW. Na nieszczęście wielu fanów, przedwcześnie z wyścigu wycofały się żelazne damy (Iron Dames). Przez chaos na starcie Sarah Bovy jechała z uszkodzeniami, które przerodziły się w problemy z elektroniką. Tym samym ekipa była zmuszona skończyć rywalizację drugi weekend z rzędu, po problemie w ELMS.
W niecodzienny sposób z toru wypadł Thomas Flohr, po czym ze stratą kilku okrążeń powrócił do rywalizacji oraz dokończył otwierający stint. Na półmetku rywalizacji do głosu doszły załogi BMW, obejmując prowadzenie i wykorzystując zmianę warunków na swoją korzyść. Z kolei na ostatnich przejazdach dobrą walkę o czwarte miejsce stoczyli kierowcy Heart of Racing i Visty AF Corse #55.
Weekend na Imoli to oprócz Le Mans 24h 2023 największe wydarzenie WEC-a w ostatnich latach. W ciągu trzech dni tor odwiedziło aż 73 600 fanów.