Załoga Roberta Kubicy stanęła na najniższym stopniu podium 6-godzinnej rywalizacji na Monzy, jednak atmosfera w zespole nie należała do najlepszych. Podobnie było w Inter Europolu, który stracił wiele czasu z powodu wyjazdu samochodu bezpieczeństwa. Piekarze ukończyli wyścig na 5. pozycji, utrzymując 2. miejsce w generalce.
Zgodnie z przewidywaniami niedzielne temperatury były naprawdę wysokie. W kokpitach było od 45 do 50 stopni, co stanowiło duże wyzwanie dla kierowców. Początek zmagań upłynął pod znakiem incydentów, spowodowanych głównie przez Toyotę #8. Już w pierwszym zakręcie Sebastien Buemi obrócił Ferrari #51. Sędziowie przyznali byłemu kierowcy F1 karę dziesięciu sekund przy kolejnym pit stopie, lecz nie był to koniec jego problemów.
Kilkanaście minut później podczas wyprzedzania Astona Martina #777 Szwajcar za wcześnie zjechał na linię wyścigową i uderzył w Satoshi Hoshino. Kontakt był wystarczający, by Japończyk z dużym impetem wpadł w bandę, niszcząc cały przód. Za tę kolizję Toyota #8 otrzymała 1 minutę stop & go.
Patrząc na początek wyścigu od strony Inter Europolu, wyglądało to całkiem nieźle. Po starcie Kuba Śmiechowski był na 7. pozycji, walcząc z Premą #63. Wraz z wyjazdem samochodu bezpieczeństwa i otwarciem pit lane praktycznie wszyscy udali się po paliwo. Dobry pit stop Piekarzy pomógł wykorzystać kłopoty innych i wskoczyć na 6. miejsce.
Polacy na kolejny zjazd udali się wcześniej niż rywale, co pozwoliło Fabio Schererowi na jazdę w czystym powietrzu. Po zmianach pozostałych załóg bohater Le Mans jechał na P3, tuż za dwoma autami United Autosports. Wszystko szło zgodnie z planem, gdyż Oreca polskiego zespołu nadal utrzymywała się w czołówce. Zarówno Kuba, Fabio, jak i Albert w późniejszym czasie pokazywali naprawdę mocne tempo, lecz wraz z okresem Full Course Yellow, związanym z incydentem w GTE Am, zaczęły się schody.
Pech chciał, że nieodbycie pit stopu przed neutralizacją postawiło ich w trudnej sytuacji, gdy na torze zatrzymał się Hypercar Protona. Nagle IEC stracił znaczą część przewagi, którą wypracował, jednak niestety takie są realia wyścigów. Piekarze walczyli, jak mogli, lecz ostatecznie udało im się uzyskać 5. lokatę. Patrząc na tabelę mistrzostw, utrzymali P2 w generalce, choć jasne jest, że apetyty na niedzielny rezultat były znacznie większe.
Mimo 3. pozycji WRT #41 na twarzy Roberta Kubicy trudno było znaleźć wielkie zadowolenie. Z pole position ruszał Rui Andrade i niczym w poprzednich wyścigach na pierwszym okrążeniu stracił kilka miejsc. Jeszcze większe problemy przyszły wraz z pierwszym safety carem. Oba WRT musiały być popychane przez mechaników, by ustawić je na stanowisku, a tym samym #41 straciło ponad 20 sekund na samym pit stopie.
Wkrótce później trzeba było nadrabiać dystans, a do tego potrzebni byli Robert i Louis. Polak przejechał cztery stinty, jednak pomimo bardzo dobrego tempa i najlepszych okrążeń trudno było wyprzedzić innych pasażerów pociągu. Na nieszczęście załoga Kubicy była kolejną, której nie pomógł wyjazd wcześniej wspomnianego samochodu bezpieczeństwa. Porsche zatrzymało się chwilę po wizycie w alei serwisowej i przez to, jak twierdzi sam Robert, uciekło jakieś 2,5 minuty.
Wielkiego nieszczęścia doświadczył również skład WRT #31, gdy na około 20 minut przed końcem, jadąc na prowadzeniu, musiał wycofać się z powodu awarii technicznej. Kilkadziesiąt minut wcześniej Ferdinand Habsburg wyprzedził wolno poruszającego się Hypercara Toyoty i Protona pod Full Cours Yellow, lecz nie został za to ukarany.
W głównej klasie wygrała Toyota #7, która prezentowała się znacznie lepiej od siostrzanej załogi, a podobną sytuację widzieliśmy w Ferrari. #51 załapało małą zadyszkę, co pokazały już kwalifikacje, a dodatkowy incydent w pierwszej szykanie jeszcze bardziej utrudnił jej wyścig. Auto #50 wyglądało konkurencyjnie, jednak niewystarczająco na Toyotę, która wykonała w ten weekend naprawdę świetną robotę. Oprócz kilku momentów wątpliwości to ona była głównym kandydatem do zwycięstwa na oczach 65 tysięcy fanów.
Tuż za drugim Ferrari #50 uplasował się Peugeot, dla którego był to prawdopodobnie najlepszy wyścig od początku programu. Z niewielką liczbą problemów #93 utrzymywał konkurencyjne tempo oraz wykorzystywał wszelkie możliwe okazje na dogonienie liderów.
Poznaliśmy także mistrzowską załogę w GTE Am, którą na dwie rundy przed końcem zostało Corvette Racing. Mimo wygranej Demsey Proton amerykańska ekipa miała wystarczającą przewagę, by przypieczętować tytuł na włoskiej ziemi. Początkowo najlepiej z całej stawki wyglądała załoga Iron Dames, która zyskiwała po pół sekundy na okrążeniu, jednak ostatecznie to auto Iron Lynx stanęło na drugim stopniu podium.
Piąta runda WEC była organizacyjnym sukcesem. Ponad 65 tysięcy kibiców, w tym wiele ubranych na czerwono, oglądało weekendową rywalizację w Świątyni Prędkości. Do położenia wisienki na torcie zabrakło zwycięstwa Ferrari, jednak nie można mieć wszystkiego. Dużym wsparciem cieszył się też Robert Kubica, co było zauważalne pod podium, gdy publika skandowała jego imię.