Jota #12 i Manthey EMA wygrały wyścig WEC - 6h Spa. Rywalizacja została przerwana na prawie 2 godziny po ogromnym wypadku Cadillaca, z którego kierowca wyszedł o własnych siłach. Załoga Roberta Kubicy skończyła poza czołową piątką, a w klasyfikacji prywatnych ekip stanęła na podium. 

Wczorajszym wieczorem okazało się, że Ferrari #50 i United Autosports #95 były poniżej minimalnego limitu wagi, stąd oba auta zostały zdyskwalifikowane.

W Ferrari przyczyną błędu była zmiana tylnego skrzydła po FP3, które miało ważyć mniej niż wcześniejszy uszkodzony w treningu komponent. Tym samym z pole position zaczęło Porsche #5, a ukarane załogi ruszyły z ostatnich miejsc w poszczególnej klasie.

HYPERCAR

Był to całkiem spokojny start z niewielkimi kontaktami na pierwszym okrążeniu. Bok w bok z Antonio Giovinazzim Eau Rouge przejechał Robert Kubica, który potem w kolejnych minutach razem z Włochem zbliżał się do prowadzących Hypercarów Porsche. To właśnie między #5 i #99 zobaczyliśmy bardzo ciekawą walkę, z której górą wyszedł kierowca Protona.

Już w pierwszej godzinie dyrekcja wyścigu dwukrotnie zarządziła Full Course Yellow. Bardzo dobry restart po jednym z nich zaliczył Polak, który wyprzedził Jotę i dogonił fabryczne Ferrari #51 na prostej Kemmel. Antonio również spisał się na drugim wznowieniu, wchodząc do top 3, między oba Porsche Penske. Problemy napotkały Toyoty, gdyż obie dostały niemałe kary. Załodze #7 przyznano drive through za naruszenie procedury VSC, a #8 otrzymała 5 sekund stop and go za złamanie regulaminu technicznego.

Trzeci restart zobaczyliśmy po ponad godzinie neutralizacji, ponieważ tyle czasu wymagała naprawa bariery. Jadący wtedy na 5. miejscu Yifey Ye stracił pozycję na rzecz Andre Lotterera, jednak przez kolejne okrążenia utrzymywał się tuż za Niemcem. Warto wspomnieć, że w tamtym momencie oba fabryczne Ferrari jechały przed Chińczykiem. Pokazało to nie tylko dobre tempo czerwonych, ale i zarządzanie wyścigiem, które wyglądało znacznie lepiej niż na Imoli.

Na przestrzeni kolejnych godzin załoga #83 otrzymała karę 5 sekund za zyskanie przewagi poza torem. Z wyścigu wycofało się za to Porsche #5 - wydarzyło się to po tym, jak Christensen stracił panowanie nad tyłem Hypercara, wypadając na trawę i niszcząc podwozie.

Duży wypadek miał miejsce na prostej Kemmel, gdzie Earl Bamber źle ocenił dostępną przestrzeń i uderzył w Seana Gelaela z BMW #31. Skutki kraksy były tak poważne, że na torze pojawiła się czerwona flaga. Obaj uczestnicy wyszli z tego cali.

Naprawa bariery trwała niemal dwie godziny i o 19:10, czyli 10 minut po planowanym końcu wyścigu, ponad 88 tysięcy fanów na torze zaczęło... oglądać pozostałe 104 minuty ścigania.  

W słabej sytuacji były załogi, których wirtualny poziom energii był poniżej około 10%, gdyż były one zmuszone zjechać do alei na szybkie tankowanie, a tym samym, gdy rywalizacja została wznowiona, ponownie powrócić po paliwo. Do tych ekip należały Ferrari #50 oraz AF Corse #83, a z pełnymi bakami jechały Jota #12 i Porsche #6.

Niezwykły stint w Protonie ponownie jechał Julien Andlauer, widowiskowo wyprzedzając rywali i zbliżając się do ścisłej czołówki. Z kolei jadący w żółtym Ferrari Shwartzman również pokazał się z dobrej strony, jednak strata czasowa oraz deficyty w prędkości auta były zbyt duże, by skończyć w top 5.

Finalnie pierwszy przez metę przejechał Callum Ilott z Joty #12, wygrywając wyścig w duecie z Willem Stevensem, rok po starcie programu Hypercar brytyjskiego zespołu. Za nim ukończyły Porsche #6 i oba fabryczne Ferrari #50 i #51.

LMGT3

Świetnym tempem od samego startu jechała Sarah Bovy z Iron Dames. Belgijka po 4 okrążeniach miała 7 sekund przewagi, a na koniec pierwszej godziny prowadziła z zapasem prawie 30 sekund. Za jej plecami w dół stawki spadało BMW #46, które ostatecznie zostało wyeliminowane z rywalizacji. Stało się, to gdy uderzony przez Renego Rasta został Phil Hanson, który ściągnął z toru Ahmada Al Hartego. Zarówno WRT, jak i Jota ukończyły rywalizację, a Niemiec kontynuował jazdę.

Długi samochód bezpieczeństwa zniwelował sporą przewagę Sary Bovy, której minimalny czas jazdy skończył się podczas neutralizacji. To właśnie wtedy do różowego Lamborghini wsiadła Rahel Frey, a podobny ruch zrobiło kilka innych zespołów.

Przez kolejną godzinę liderkę atakowali kierowcy McLarena #59 i Porsche #91, ostatecznie wyprzedzając Szwajcarkę. Gdy prowadzący Manthey otrzymał ostatnie ostrzeżenie ws. limitów toru, to nagle walka o P2 przerodziła się w potencjalną rywalizację o... prowadzenie. Wtedy Iron Dames powróciły do gry, obejmując pozycję wiceliderek na kilka minut przed ogromnym wypadkiem Cadillaca.

W przypadku LMGT3 po restarcie z niemal pełnym bakiem do rywalizacji powróciła Michelle Gatting, a w dobrej sytuacji były też United Autosports #59, Iron Lynx i Vista AF Corse #54. Problemy z nakrętką podczas ostatniego pit stopu miały Iron Dames, przez co w alei wyprzedził je Proton #88. Doszło do tego jednak za sprawą zbyt szybkiego wypuszczenia Mustanga.

Okrążenie później Michelle Gatting zderzyła się z Kamuim Kobayashim, lecz jej auto przetrwało ten kontakt. Na 20 minut przed końcem prowadzenie objął Franck Perera z Iron Lynx, wyprzedzając Grégoire Saucego. Energii, by dokończyć wyścig, zabrakło nie tylko w różowym, ale i żółtym Lamborghini, stąd obie załogi musiały zjechać po tzw. splash.

Tym samym Perera oddał prowadzenie na przedostatnim okrążeniu, a Richard Lietz w Manthey EMA wyprzedził Manthey Pure Rxcing na finałowym kółku i wygrał wyścig w LMGT3. Załogi Iron Lynx i Iron Dames zajęły kolejno 3. i 4. miejsce.

WYNIKI

Wielka kraksa w wyścigu WEC na Spa. Jota najlepsza, załoga Kubicy nieco niżej