Alex Albon był jednym z częściej grillowanych przez nas kierowców w tym sezonie. Nie mogliśmy więc nie zabrać głosu w jego sprawie po tym, jak zdobył swoje pierwsze podium. Okazję, choć zupełnie inną, dał też George Russell, którego nie jechaliśmy, ale byliśmy ostrożni, patrząc na niego. Na dodatek dorzuciliśmy opinie o Mugello w F1.
1. Ile zmienia podium Alexa Albona?
Budnik: Dla retoryki Red Bulla zmienia wszystko. Teraz dużo łatwiej będzie wybronić Alexa przed krytyką, plus zdecydowanie lepiej to wygląda "na papierze". To podium w dużej mierze nie jest do końca czysto wyjeżdżone w tym wyścigu. Wypadek Strolla mocno ułatwił sprawę, bo darmowa zmiana opon pod czerwoną flagą zmieniła dynamikę walki o podium. Mnie to nadal nie przekonuje, ale nastawiam się, że to właśnie Albon w przyszłym roku nadal będzie jeździł u boku Maxa. Christian Horner może mówić co chce o Hulku czy Perezie. Prawda jest taka, że w tej sytuacji to nie on ma decydujący głos. Tu dużo do powiedzenia mają tajscy właściciele. Dlatego uważam, że Rychu Peja miał rację, bo "nie zmienia się nic".
Pokrzywiński: Wizerunkowo zmienia bardzo dużo. Para Marko/Horner nie będzie już musiała na siłę szukać uzasadnienia w razie przedłużenia umowy dla Alexa. Pierwszy pucharek na półce w domu, radość, satysfakcja i to w sumie tyle. Moim zdaniem jednak, omijając interesy zespołu, nie znaczy to zupełnie nic. To nie było żadne pewne podium. To nie był cień tego, co w tym sezonie pokazuje Max Verstappen. Nadal to po prostu Alex Albon, który miał trochę szybszy weekend na absolutnie niewymiernym torze. Stawiam, że to trzecie miejsce postawiło kreseczkę w literze "t" na kartce papieru z wielkim "2021 Driver Contract" na górze strony.
Jazienicki: Niestety uważam, że niewiele, bo GP Toskanii to żaden przełom. To nie było czyste podium, wyrwane z gardła. Po prostu tak ułożył się wyścig, że dostał jedno wolniejsze auto do wyprzedzenia. Co ma się zmienić? Red Bull chyba traktuje go inaczej, a presja jest mniejsza, więc ona nagle nie zniknie. Obawiam się, że nawet gdyby był na podium w Brazylii i Austrii, nie zmieniłoby się wiele. Jego problemem nadal jest bycie zbyt daleko od Maxa, a jedno 3. miejsce nie poprawi jego tempa. Na Mugello znów stracił sporo i to właśnie na 0.4 sek w kwalach powinno się patrzeć, nie na P3 w wyścigu. Sport to powtarzalność - niech powtórzy ten wynik, gdy dojedzie większość, bo taki chaos zdarza się wyjątkowo, a póki co to podium też jest tylko wyjątkiem.
2. Co strata punktów mówi na temat George'a Russella?
Jazienicki: Chyba się powtórzę, ale mówi dokładnie to, co sugerował Toto Wolff po słynnych kwalifikacjach na Węgrzech rok temu - nie jest (może jeszcze nie) gościem z najwyższej półki. Tak przynajmniej zinterpretowałem to ja, choć nie tylko. Było to tylko 6 dni po oddaniu punktu w Niemczech. Na Mugello nie wyszła jedna słabość, ale dwie jednocześnie - początki wyścigów i dowożenie. Mercedes nie udostępni swojego auta komuś z takimi skazami, nie w roli jedynki. George ma więc spory problem, którym może nawet popsuć sobie karierę. Nie musi, jeśli poprawa nadejdzie szybko. Są sportowcy, którzy w najważniejszych momentach grzeją ławę, bo nie dają rady. Oni nie zostają największymi mistrzami. Miejsca na mówienie o pechu i przypadku jest coraz mniej, o ile w ogóle jakieś jeszcze jest.
Budnik: George ma problem, serio. Trzy starty w jednym wyścigu, żaden nie był dobry. Każdy kończył się wheelspinem i utratą pozycji, najlepiej wypadł ten środkowy (przy pierwszym na jego korzyść zadziałała kraksa). Natomiast to jest problem (plus walka po startach) i nie da się tego ukryć. W zeszłym roku można było to zrzucać na karb bycia debiutantem, teraz wymówki się kończą. Mamy 30 wyścigów próbki, a ja nie jestem w stanie sobie przypomnieć dobrego startu Brytyjczyka. Russell twierdzi, że procedura przy drugim restarcie została zrobiona idealnie, wszystko było tak, jak trzeba. Cytując klasyka: "To co się stało, że się zesrało?". Wiem, jaka aura unosi się wokół kierowcy Williamsa u nas przez zeszły sezon, a głaszczący go po głowie dziennikarze brytyjskich mediów w tym nie pomagają. Mam tylko nadzieje, że George trzeźwo ocenia sytuację i popracuje nad słabymi stronami, a to wychwalanie pod niebiosa go nie spali.
Pokrzywiński: Na tę chwilę wierzę, że najbardziej zauważalnym problemem George'a są starty. Brytyjczyk naprawdę nie radzi sobie z tym, bądź co bądź, stałym elementem wyścigu. Im więcej startów, tym gorzej dla Russell'a. W Toskanii było ich wyjątkowo dużo, więc taki tego efekt. Strata punktów mówi, że młoda gwiazda Williamsa będzie miała coraz gorszą sytuację ze swoim morale w zespole i w F1. Życzę mu jak najlepiej, ale myślę, że po ostatnich zmianach ze stałymi trybami silników, Russell będzie musiał czekać na kolejną Toskanię albo Niemcy 2019. Taki wyścig może się długo nie powtórzyć.
3. Czy Mugello powinno zostać w kalendarzu?
Pokrzywiński: Oczywiście, że tak. Powinni drukować kalendarze ze wspaniałymi zdjęciami z tego toru, który wygląda prześlicznie i jest położony w bardzo malowniczym miejscu. Mam jednak nadzieję, że nikomu nie przyjdzie do głowy, żeby wpisywać ten obiekt na stałe do kalendarza F1. Wąsko, kręto, brak wyraźnych miejsc do wyprzedzania i po prostu nudno. To nie jest dobry tor dla królowej sportów motorowych. Gdyby nie czerwone flagi, byłaby to kolejna nudna Hiszpania.
Jazienicki: W niedzielę bawiłem się dobrze, choć niekoniecznie z powodu fajnego ścigania. Nie przeszkadzało mi to, ale zgadzam się, że na dłuższą metę nie o to chodzi. Spodziewałem się procesji, chociaż już w sobotę moją uwagę przykuło położenie linii, od której zaczyna się restart. Uważam, że to głównie ten niuans zrobił wyścig, plus zwykłe "nieogarnięcie" kilku kierowców. Dlatego chciałbym dać drugą szansę, zobaczyć normalniejszą rundę tam, ocenić jak wyglądałoby ściganie bez chaosu. Niestety podejrzewam, że był to przypadek, a większość wyścigów byłaby nudna i na drugiej szansie by się skończyło. Raz wyszło fajnie, ale to raczej szczęśliwy traf. Choć sam obiekt jest fantastyczny, a gdyby F1 została jakoś uleczona i mogła się tam normalnie ścigać, powinna odwiedzać właśnie takie miejsca.
Budnik: Absolutnie nie. Tor jest piękny, położony idealnie. Kierowcy się w nim zakochali i ciężko się z tym nie zgodzić. Dodatkowo obecne bolidy pozwalają tam na obłędnie szybką jazdę z przeciążeniami na poziomie 4/5G co zakręt. To zresztą było widać, bo dawno nie widziałem takiego zmęczenia, np. u Hamiltona (a przypominam, że były dwie czerwone flagi). Natomiast parafrazując Paddy'ego Lowe: to nie kierowcy mają dobrze się bawić, tylko widzowie przed telewizorami/na trybunach. Moją opinie co do widowiska wyraziłem w podcaście. Nie uważam za dobry wyścigu, który stworzyły dwie bardzo niebezpieczne sytuacje. Poza nimi prawie nie było wyprzedzania i akcji na torze, raptem kilka manewrów w pierwszym zakręcie. Mugello, pomimo swoich walorów, po prostu nie nadaje się dla Formuły 1. Samochody są za szerokie, tor za wąski. Fakt, nie opinia: bez wypadków dostalibyśmy procesję, wszyscy by narzekali i mielibyśmy analogiczną sytuację do Barcelony/Paul Ricard.