Fernando Alonso wraca do Formuły 1, ale nie dostanie mistrzowskiego auta. Można pomyśleć, że z tego powodu rozniesie zespół od środka, tak jak to miało miejsce w przeszłości. Może również nie stać się ulubionym kolegą zespołowym Estebana Ocona. W naszym cyklu 3x3 postanowiliśmy przyjrzeć się tym sprawom.
1. Dlaczego Renault?
Budnik: Z braku innych opcji. Jasne, że Fernando wolałby jeden z trzech topowych zespołów, ale tutaj odzywa się temat spalonych mostów. Mercedes nie, bo Hamilton. Ferrari nie, bo Leclerc, plus dziwne pożegnanie z zespołem. Red Bull - wiadomo, bo pięć literek za plecami kierowcy, które go dyskwalifikują. To tak naprawdę była jedyna opcja na powrót do stawki. Renault zyskuje bardzo duże nazwisko, które pomoże im marketingowo. Musieli też obiecać Fernando naprawdę dużo, skoro był w stanie się na to zgodzić.
Pokrzywiński: Fernando zaznaczał, że jeśli wróci to tylko do zespołu, w którym będzie mógł stawać na podium. Przejrzyjmy więc stawkę - Ferrari... nie, nie lubią go w Ferrari. McLaren? Nie, też nie lubią go w McLarenie, Merc... nie bo Lewis... Red Bull? Tak, jasne, razem z Maxem. Z braku laku, z braku innych możliwości, bo to kontrakt, który niesie obopólne korzyści, ale tylko pod warunkiem, że Renault da Alonso narzędzie, którym będzie mógł wygrywać, a Alonso udowodni Renault, że nadal jest tego wart.
Jazienicki: Nie ma dla niego miejsca w lepszej ekipie, a w tej być może przynajmniej niektórzy postrzegają go inaczej. Na pewno kusi go wizja rewolucji w przepisach. Warto dać sobie rok na ponowne wdrożenie się i być w stawce, gdy dojdzie do zmiany. Może zwolni się lepsze miejsce? A jeśli nie, nadal warto być w zespole fabrycznym, bo zawsze to jakaś szansa, że akurat temu się uda. Poza tym, ktoś w Renault musiał go chcieć. To świetna wartość marketingowa, sportowa, ale też człowiek, który nie będzie się z nikim cackać. Może właśnie tego im potrzeba?
2. Czy w zespole będzie ostro?
Pokrzywiński: Fernando Alonso był bezlitosny dla swoich kolegów zespołowych. Jedynymi zawodnikami, którzy byli w stanie stawić mu czynny opór byli mistrzowie świata - Jenson Button i Lewis Hamilton. Myślę, że Fernando za wszelką cenę będzie chciał udowodnić, że jest tego wszystkiego wart. Tak naprawdę wydaje mi się, że tarcia mogą pojawić się tylko wtedy, kiedy Esteban poczuje krew i szansę na dobre rezultaty, ale jeśli będzie tak jak myślę - to kariera młodego Francuza właśnie weszła kolejny raz w fazę komplikacji i utrudnień.
Jazienicki: Na pewno nie będzie łagodnie. Oby Cyril był bardziej wytrzymały niż jego silniki. W Renault nie wszystko funkcjonuje dobrze, a Fernando zadba o to, by odpowiednie osoby doskonale o tym wiedziały i coś z tym zrobiły. Jeśli ktoś się nie nadaje, szybko się o tym przekona. To może być korzystne, do czasu. Wydaje się, patrząc na funkcjonowanie zespołu - który nawet prezentację potrafił skopać - że tam trzeba kogoś ogarniętego, kto ich trochę przetrzepie. Ciekawe, czy nie za mocno. Odpowiedź dadzą postępy, bo bez nich zrobi się toksycznie.
Budnik: To już zależy od formy Renault. Jeżeli sytuacja będzie przypominała tę z McLarena, to może być bardzo różnie. Im szybciej Francuzi doszusują do czoła stawki, tym mniejsza szansa na to, że powtórzy nam się to, co doskonale znamy z ostatnich lat Fernando Alonso w Formule 1.
3. Co w głowie ma Esteban Ocon?
Jazienicki: Przypomniała mi się reakcja Rosberga na wieść o nowym koledze - takim z 7 tytułami, może znacie. Był przerażony. Ocon nie musi być, ale na pewno wie, że przed nim piekielne trudne zadanie. Jeśli Alonso wróci mocniejszy niż Schumacher, to nawet trudniejsze, bo przegrana może go wręcz zakopać. Gdyby jednak udało mu się pokonać Ricciardo i później Alonso, bardzo podniósłby swoją wartość. Ale czy ktoś wierzy, że z Fernando da się pokonać tak o? Nie przychodzi tam, by być "dwójką". Całe szczęście, że Ocon tak dobrze żył z Perezem. Cóż złego może się stać?
Budnik: Nie sądze, żeby był zachwycony. Dostaje chyba najtrudniejszego rywala, jakiego można sobie wyobrazić. Fernando nie jest znany z bycia zbyt miłym kolegą, plus jest jednym z najlepszych kierowców w historii. Zawsze potrafił wyciągnąć 120% z bolidu i to tak naprawdę w rękach Ocona leży to, jak zaprezentuje się na tle Hiszpana.
Pokrzywiński: Trudna sytuacja finansowa na początku kariery, nadzieja na angaż, ciężki debiut w F1, bardzo trudne lata u boku Pereza, a potem jeszcze Toto Wolff załatwiający miejsce w Renault, które ostatecznie zabrał Ricciardo. Udało się dopiero rok później, a teraz jeszcze okazuje się, że do ekipy dołącza chyba najbardziej "zaborczy" mistrz świata ostatnich dekad. Ocon nie może myśleć o tym w ten sposób, Ocon musi odnajdywać w tym szansę - przecież jeśli uda mu się być tym lepszym kierowcą, ma gwarancję podwyżek i dłuższej przygody z F1.