Czas na pierwszy z naszych cykli. 3x3, czyli trzy pytania do trzech z nas. Każdy odpowiada tak, jak uważa. Tutaj nie ma odgórnie ustalanego światopoglądu. Możecie się spodziewać tego formatu po weekendach wyścigowych oraz kiedy będzie się dużo działo w F1 lub innej serii.

1. Czy Hamilton zasłużył na karę?

Jazienicki: Na gorąco - tak, zasłużył. I wkurzył mnie, szkoda Alexa. Na chłodno zacząłem mieć wątpliwości - ani nie szalał, ani nie otworzył kierownicy. Mógł myśleć, że to incydent. Mógł też wziąć ciaśniejszą, bezpieczniejszą linię, szczególnie biorąc pod uwagę przewagę Alexa. Nie wierzę, że nie był jej świadomy.

Ostatecznie to jego niedopatrzenie (niewielkie, ale jednak) zepsuło wyścig komuś, kto był już praktycznie przed nim. Piąteczka jest okej, chociaż Lewis kiedyś za podobną rzecz domagał się więcej. Nie mogłem sobie podarować. Alex faktycznie ryzykował, ale mógł upolować dwa Mercedesy, mając tylko kilka okrążeń. Ja nie mam o to pretensji, a ładne manewry czasem wymagają współpracy. Tutaj to Lewis nie współpracował.

Budnik: Nie. To jest racing incident i im więcej oglądam powtórek, tym bardziej się w tym utwierdzam. Przy nagrywaniu podcastu miałem jeszcze pewne wątpliwości, ale skutecznie je sobie rozwiewam. Zakręt numer cztery jest bardzo charakterystyczny. Długa prosta, 300+km/h, z górki. To wszystko składa się na to, że ten zakręt jest mocno podsterowny. Hamilton się broni i na wjeździe w zakręt obiera szerszy tor jazdy. To chyba jest dość logiczne, inaczej mógłby rozłożyć atakującemu czerwony dywan oraz przywitać go chlebem i solą. Albon atakuje po zewnętrznej, co w takim miejscu zawsze jest bardzo ryzykowne.

Musiał się spodziewać Lewisa szerzej z dwóch powodów. Po pierwsze, linia wyścigowa tak tam wygląda, a po drugie - zrobił Lewisowi dokładnie to samo na pierwszym okrążeniu. Idzie nawet odnieść wrażenie, że zostawił tam nawet mniej miejsca od Brytyjczyka. Dodatkowo wydaje mi się, że gdyby wtedy Lewis wylądował w żwirze to czytałbym komentarze 'po co się tam pchał?'. Może tylko mi się wydaje...

Pokrzywiński: Stało się, kara została nałożona i dzięki temu mieliśmy jeszcze ciekawszą końcówkę wyścigu. Trzeba pochwalić sędziów za to, że starali się szybko podejmować decyzje. Tutaj jest kropka. Teraz zaczyna się etap pod tytułem - czy ta kara była słuszna. Gdybym to ja był sędzią, a nie uważam, że sprawdziłbym się w tej roli, uznałbym to za incydent wyścigowy. Patrząc na kierownicę Lewisa, tam nie ma dodatkowych ruchów, nie ma poszerzania toru jazdy i jednocześnie nie chce mi się wierzyć w to, że Hamilton mógłby intencjonalnie zaryzykować miejsce na podium tylko po to, żeby za wszelką cenę bronić pozycji, która prawdopodobnie i tak byłaby stracona kilka zakrętów dalej.

Tak samo nie sądzę, że Alex nie musiał tam próbować wciskać się po zewnętrznej. Im szybciej uporałby się z Lewisem, tym szybciej mógłby gonić Bottasa i walczyć o pierwsze zwycięstwo w F1. Wydaje mi się, że na niekorzyść Lewisa, przy orzekaniu jego winy, wpłynęła sytuacja z Brazylii 2019 - znowu Alex ucierpiał, znowu jechał po pewne podium. Na podsterownym zakręcie, kierowca jadący po wewnętrznej, na dużo mocniej zużytych oponach, nie wykonuje żadnych dodatkowych ruchów na kierownicy - moim zdaniem incydent wyścigowy z mikro wskazaniem na Lewisa, ale bez wyraźnej winy.

2. Co się stało z silnikami Ferrari?

Budnik: Dyrektywa się stała. Przyszli źli panowie z FIA, silnik pali tylko to, co powinien i skończyło się rumakowanie. Ferrari ma gigantyczny problem i wiele wskazuje na to, że ten sezon to oni mogą już zostawić w świętym spokoju. Trzeba naprawiać jednostkę napędową za wszelką cenę, bo 'winter is coming', a jak ta zamarznie to nic już im nie pomoże.

Niedzielny Leclerc jest ponad stan, bardzo ponad stan. Pod Binotto zapłonął stołek i będzie mu bardzo ciężko go ugasić. Zostaje tylko dodać, że zespół w słuchawkach powinien usłyszeć 'OK Ferrari, plan 2021'.

Pokrzywiński: Popełniłem już na ten temat felieton po sobotnich kwalifikacjach. Zdania nie zmieniłem. Jeśli Ferrari nie upora się z tym szybko, a nic na to nie wskazuje, bo sezon już się rozpoczął, to niedługo będzie zamrożenie jednostek napędowych i krótko mówiąc każdy, kto ma za plecami silnik z Maranello, będzie miał problem. Nawet na prostej po zakręcie numer trzy, zwłaszcza w pierwszej fazie wyścigu, wyraźnie było widać, że Ferrari nie jadą tak jak powinny.

Najbardziej w tym wszystkim żal mi Haasa, który do listy problemów dopisuje jeszcze jednostkę napędową, a także Alfy Romeo. Przypominam - rok temu w Austrii, w Q3 było 5 bolidów z silnikami Ferrari. W tym roku, był to tylko Charles Leclerc.

Jazienicki: Są w pełni legalne. A, no i jeszcze są w ciemnej. Na długo. Widocznie wiele, za wiele oparli o tę lukę w przepisach, szarą strefę. Wygląda, jakby cofnęli się o kilka lat. Chyba w czasie 1. tury testów były plotki, że musieli sporo przebudować. Coś tam mówią o oporze, ale chyba mało kto im teraz wierzy. Nie lubię nagonki na Ferrari za wszystko, ale tu mogę tylko rozłożyć ręce.

Na pewno nie są jedynymi, którzy grali nie do końca czysto, ale to oni dali się złapać i teraz słono za to zapłacą. Ciekawi mnie, na ile było to oszustwo, a na ile tylko naciąganie przepisów, skoro FIA nie była w stanie w pełni udowodnić winy. Chociaż z jakiegoś powodu to wycofali. Zamrożenie silników to dramat dla Ferrari. Przynajmniej kibice na Monzy nie będą rozczarowani.

3. Czy Red Bull już przegrał sezon?

Pokrzywiński: Absolutnie nie. W ten weekend pojawiły się problemy, których chyba nikt się nie spodziewał - czujniki. Kto mógłby przypuszczać właśnie taki scenariusz. Cały problem Red Bulla polega jednak na tym, że zaczynamy na torze, który jest im bardzo, ale to bardzo na rękę. W kwalifikacjach okazało się, że Mercedesy w pełnych warunkach bojowych będzie bardzo trudno dogonić. Podczas wyścigu była na to jednak szansa i tak jak w 2018 i 2019 roku, gdyby nie problemy z czujnikami, mocno wierzę w to, że po samochodach bezpieczeństwa Max miałby realną szansę naciskania na Mercedesy.

Co więcej, gdyby nie wyżej wymieniona sytuacja Albon-Hamilton, czysto teoretycznie Red Bull realnie mógł mieć dwóch kierowców na podium. Nadal nie zmienia to jednak faktu, że mają oni obecnie zero punktów. Zero. 

Jazienicki: Tempo mają gorsze, ale w Austrii zawsze mieli, jednak wykorzystywali szanse i ostatnio wygrywali. Dzisiaj też mogli wygrać, jednym i drugim autem, ale znowu nie z powodu czystego tempa. Na ich szczęście, Mercedes też ma swoje problemy i kto wie czy bez neutralizacji któryś w ogóle dojechałby do mety. Za wcześnie, by mówić, że Red Bull już przegrał. Niestety stawiam, że jeśli rywale sami się nie posypią, to przegra. Wydaje mi się, że im więcej szaleństwa, tym większe szanse Red Bulla. Lewis nie będzie wiecznie wjeżdżał w Alexa, prawda?

Budnik: Nie. Walka z Mercedesem będzie trudna, nawet bardzo. Panowie z Hondy na Red Bull Ringu mieli pewnie flashbacki z Alonso, kiedy obie jednostki odmówiły posłuszeństwa. Ekipie Hornera zabrakło też dzisiaj szczęścia. Natomiast tempo nie było złe, drugie po Srebrnych Strzałach. Będą tory, gdzie powinni być zdecydowanie bliżej. Dodatkowo mają jeszcze jeden atut, o którym mimo wszystko nie wolno nam zapominać. Nazywa się Max Verstappen.