Czas na kilka opinii o GP Portugalii, ale tym razem w nieco zmienionym składzie, do którego dołączył Dawid Stelnicki. Przysięgamy, że Bartek Budnik ma po prostu dużo na głowie, a za zastępstwo nie jest odpowiedzialny Helmut Marko.

1. Co myślisz o rekordzie Hamiltona?

Jazienicki: W niektórych sportach rekordy są nagłe, ktoś wystrzeli, rzuci dużo punktów i jest efekt wow. Niestety przez to, że od kwietnia 2019 byłem pewien, iż rekord Michaela padnie, to teraz nie zrobiło to na mnie dużego wrażenia. Stąd moja reakcja, szczególnie po wyrównaniu, które również celebrowano. Działa też na mnie pewne znudzenie dominacją Mercedesa, które jest niekorzystne dla postrzegania kolejnych triumfów Lewisa. Z drugiej strony - zawsze bronię fajnych wygranych Brytyjczyka, a chociażby ostatnie takie było. Wracając - jeśli ktoś ma podobnie, musi pamiętać, iż zwycięża niesamowicie dobry kierowca, który wiele razy potwierdził, ile innym brakuje do niego (tak Valtteri, o Tobie mówię). Siła Mercedesa pomaga, ale przynajmniej nie byle komu. I to mi wystarczy. A o tym, kiedy spojrzę na to inaczej, dobrze powiedział Dawid.

Stelnicki: Hamilton jest jednym z tych kierowców, których w pełni docenimy dopiero po odejściu z F1. Łatwo jest deprecjonować jego osiągnięcia, gdyż od początku kariery jeździł konkurencyjnymi bolidami, walczącymi o najwyższe lokaty. Natomiast czy mistrzowskie bolidy Schumachera, gdy ten był w Benettonie i Ferrari, nie były lata świetlne przed resztą? Wszyscy zdążyli zapomnieć o tym, jak Michael wygrywał tytuły w połowie sezonu dzięki dominującej maszynie i niezawodnemu Rubensowi Barrichello u swego boku. Hamilton to świetnie naoliwiona maszyna, która bardzo rzadko wymaga wymiany komponentów. Zamiast się przekrzykiwać, kto jest lepszy, doceniłbym to jak obaj dominowali w trakcie swojej ery i ile wysiłku włożyli w to, aby znaleźć się tam, gdzie są, czyli na szczycie.

Pokrzywiński: Myślę, że... to fajnie żyć w czasach, w których mamy w stawce jednocześnie czterokrotnego, sześciokrotnego, jednokro... i zaraz jeszcze będzie Alonso! Nikt nie lubi dominacji, nikt, ja także zawieram się w tym "nikt". Nadal jednak jestem zdania, że też ten sam "nikt" nie ma prawa się czepiać Lewisa Hamiltona. Gdyby Brytyjczyk nie zaryzykował i w 2013 roku nie dołączył do Mercedesa, byłby co najwyżej mistrzem świata. Co ciekawe, ostatnio nawet spekulowałem z Budnikiem, że gdyby Juan Pablo nie odszedł od McLarena ot tak w połowie sezonu 2006, to w kolejnym roku mielibyśmy parę Montoya/Alonso? Kto wie gdzie i jak Lewis w ogóle trafiłby do F1. 

2. Czy Grosjean i Magnussen słusznie stracili miejsca?

Stelnicki: Wierzę, że odejście Grosjeana wyjdzie na dobre obu stronom. Gene i ferajna mogą znaleźć świeżą krew, która wniesie do zespołu energię, a kto wie czy i nie walizkę szekli. Romain od dłuższego czasu sprawiał wrażenie wypalonego, a z intensywną współpracą z psychologiem nawet się nie ukrywał. Pora na nowe wyzwania. Szkoda, że Grosjean nie wypalił, bo potencjał miał, jednak i tak Steiner był wyjątkowo cierpliwy, czekając tyle, aż Francuz odpali. Żałuję natomiast odejścia Magnussena. Jestem przekonany, że Duńczyk w lepszej maszynie byłby konkurencyjnym kierowcą, jednak szybko została mu przyklejona łatka padokowego rzezimieszka, która się od niego nie odkleiła aż do jego końca w Haasie. Kev wielokrotnie, jak chociażby na Węgrzech, pokazywał, że jeździć potrafi, ale nigdy nie dostał szansy i zaufania na jakie zasłużył.

Pokrzywiński: Oczywiście, że tak. Haas zaraz sam "straci miejsce", bo po świetnym początku obecności w F1, nagle okazało się, że strategia kupowania przeterminowanych części Ferrari nie zawsze działa. Grosjean trafi pewnie do wyścigów długodystansowych i/lub Formuły E, a Magnussen na pewno znajdzie dla siebie miejsce chociażby za oceanem. Nie będę szczególnie tęsknił. Szkoda tylko, że nikt nie zauważył, iż właśnie w tym momencie Haas przestaje być zespołem, który ma dwóch zawodników z przyzwoitymi pensjami i zaczyna być ekipą, która to chce żeby zawodnicy przynosili jej pieniądze. Tego szkoda mi chyba najbardziej.

Jazienicki: Ogólnie tak, ale nie powiedziałbym, że obaj zasłużyli na to tak samo, bo Romaina powinno nie być w F1 już w 2019 roku, nie mówiąc o 2020. Niektóre z jego przygód to było po prostu za dużo, mimo tego, że potrafił być cholernie szybki. Kevin nie miał tylu wpadek, choć oczywiście swoje za uszami ma, ale sportowo nie postrzegam go aż tak słabo, by od razu go wyrzucać. Lekko zaskoczyło mnie pożegnanie obu, ale wierzę, że to faktycznie z powodu finansów, bo na rynku są opcje po prostu bardziej opłacalne, a patrząc też na sytuację zespołu - takie, które niżej nie dojadą, przynajmniej przez rok. Szkoda, że Haas idzie po kasę, ale rozumiem go. Oby za 2 lata to się odmieniło.

3. Czy tor Algarve powinien zostać w kalendarzu?

Pokrzywiński: Tak, chciałbym zobaczyć tam F1 jeszcze kilka razy. Nie jestem do końca pewien czy już w przyszłym sezonie, ale myślę, że co drugi rok byłby idealną opcją. Pięknie ulokowany obiekt, imponujące przewyższenia i nawet ładny odcień asfaltu - po prostu doskonały generator tapet z Formuły 1. Faktycznie opcja przeniesienia GP Hiszpanii do Portugalii nie byłaby taka zła, chociaż teraz, mając Sainza w Ferrari i powracającego Alonso, na pewno nie będzie to takie proste.

Jazienicki: Szczerze mówiąc, dawno żaden tor nie zrobił na mnie takiego wrażenia. Gdzieś tam myślę o Wietnamie, który może generować chaos, ale to ulice, to nie to samo. Algarve wygląda pięknie, ma charakter, naprawdę trudną nitkę i do tego pozwoliło się ścigać (nawet za bardzo przez za długą strefę DRS) Czego więcej potrzeba? A tak, normalnej opłaty za Grand Prix. Oczywiście, że wywaliłbym jakąś Francję czy Hiszpanię i wstawił Portugalię, najchętniej od razu rezerwując bilet lotniczy. Trwający rok ma wiele minusów, ale wyścig w Portimao to był naprawdę miły dodatek.

Stelnicki: Jestem zdecydowanie za tym, aby Algarve pozostało na dłużej w kalendarzu. Wyścig, głównie przez położenie toru i zmienne warunki, przyniósł wiele zwrotów akcji i niespodziewanych wydarzeń. Dodatkowo, jak się okazało, da się pościgać nie tylko na prostej startowej, co pokazali Carlos Sainz czy Sergio Perez z Estebanem Oconem. Widać było, że obiekt był nielada wyzwaniem dla kierowców, którzy przez cały weekend popełniali wiele błędów. GP Portugalii było dotychczas zdecydowanie najlepsze z tych, które zostały rozegrane na nowych dla F1 torach. Dodatkowo, różnice poziomów czynią tę nitkę absolutnie wyjątkową i trzymam kciuki, abyśmy w kolejnym sezonie zasiadali do GP Portugalii.