Podczas drugiej sesji treningowej przed Grand Prix Portugalii na torze w Portimao, już po testach opon Pirelli, doszło do absurdalnie wyglądającego zderzenia. Dojeżdżając do końca prostej startowej Max Verstappen wciskał się po wewnętrznej próbując wyprzedzić Lance Strolla.

Nikt nie był do końca pewien tego, kto jest winowajcą tego incydentu. Z jednej strony można było stwierdzić, że to Max jechał z tyłu i mógł przewidzieć, że Lance nie będzie chciał go przepuścić. Z innej perspektywy jednak, Kanadyjczyk chwilę wcześniej wyprzedził Holendra i doskonale wiedział, że znajdzie się on w jego prawym lusterku.

Sędziowie w składzie Tim Mayer, Felix Holter, Paulo Magalhaes oraz znany wszystkim z występów u boku Roberta Kubicy w Renault, Witalij Pietrow, wydali wyrok w tej sprawie. Według ich decyzji nie będzie orzekania o winie i zostanie to potraktowane jako incydent "bez dalszych akcji".

Uzasadnienie sędziów FIA

W uzasadnieniu czytamy, że sędziowie zapoznali się z wyjaśnieniami kierowców samochodów z numerami 18 oraz 33, przedstawicieli zespołów, a także przejrzeli dowody wideo oraz audio. Lance Stroll znajdował się na szybkim kółku i miał prawo wyprzedzić Maxa Verstappena na okrążeniu sprzed wypadku. Dostając informację od swojego inżyniera, Max mógł przewidzieć, że Lance wyraźnie zwolni po przekroczeniu linii mety i pozwoli mu odzyskać pozycję na torze, jednak Kanadyjczyk został poinstruowany przez swoją ekipę żeby wykonać jeszcze jedno szybkie okrążenie.

Stroll założył więc, że Verstappen zauważy takie intencje i nie będzie próbował wyprzedzać bolidu Racing Point. Obaj kierowcy zgodzili się z tym, że incydent jest efektem całkowitego braku zrozumienia pomiędzy nimi, w tej sytuacji na torze. Wobec tego sędziowie uznali, że nie da się jednoznacznie wykazać całkowitej lub większościowej winy któregoś z kierowców, więc sprawa kończy się bez orzekania o winie.

Czy ktoś jest zaskoczony takim obrotem spraw?