To był kolejny nieudany wyścig Alexa Albona. Kierowca z Tajlandii na Imoli zajął dopiero 15.miejsce. Zawodnik Red Bulla narzekał na złą strategię i był przekonany, że po restarcie ktoś w niego wjechał.

Zarówno Alex Albon jak i Max Verstappen nie mogą zaliczyć GP Emilii-Romanii do udanych. Albon, który w Red Bullu walczy o życie, znów nie zdobył punktów. Przez cały wyścig błąkał się w środku stawki, a pod koniec, zaraz po restarcie, obrócił się i wypadł z toru.

- Było dzisiaj ciężko, cały wyścig spędziłem za innymi samochodami i niewiele mogłem zrobić. Tempo było równe, ale na torze nie było wiele akcji. Po restarcie miałem bardzo zimne opony i ciężko było utrzymać mi samochody za sobą. Pewnie gdybyśmy zjechali po nowe opony przy samochodzie bezpieczeństwa, to nawet byłaby szansa na podium - przekonuje Alex Albon.

Kierowca z Tajlandii tuż po restarcie został wyprzedzony przez Daniiła Kwiata i Sergio Pereza, potem jeszcze walczył z atakującym go Carlosem Sainzem.

- Myślę, że ktoś z tyłu mnie uderzył, tak mi powiedziano. A jeśli jednak tak nie było, to mój obrót był spowodowany tym, że miałem zimne opony, zimne hamulce i znalazłem się w cieniu McLarena - tłumaczy pokrętnie kierowca z Tajlandii.

Bez punktów wyścig na Imoli zakończył też Max Verstappen. Holender, dopóki jechał, to pokazywał świetne tempo. Na starcie wyprzedził Hamiltona, a podczas drugiego stintu uporał się z Bottasem. Niestety wraz z przebitą oponą w bolidzie Red Bulla, prysły również marzenia na kolejne podium.

- Miałem dobry start, wyprzedziłem Lewisa. Potem utrzymywałem tempo za Valtterim. Mieliśmy taki pomysł, że spróbować go podciąć wcześniejszym zjazdem na pit stop, ale to się nie udało. Wciąż jednak byłem blisko, ale traciłem sporo czasu, bo Valtteri miał uszkodzenia podłogi. Kiedy go już wyprzedziłem, to miałem świetne tempo. Niestety ten wystrzał opony wszystko zniweczył. Straciliśmy nie tylko podium, ale przede wszystkim drugie miejsce. Szkoda - mówi Verstappen.