Alex Albon uważa, że gdyby ponownie znalazł się w takiej walce jak w GP Austrii, pojechałby dokładnie tak samo.

Taj w pierwszym wyścigu na Red Bull Ringu był zamieszany w późną kolizję z sześciokrotnym mistrzem świata. Sędziowie uznali, że to kierowca Mercedesa był winny doprowadzenia do kontaktu i nałożyli na niego karę 5 sekund.

Zawodnik Red Bulla uważa, tak jak wielu obserwatorów, że w tamtej sytuacji stracił szansę nawet na zwycięstwo.

- Tak, mogliśmy wygrać. Myślę, że strategia pomogła, bo nasi ludzie zrobili świetną robotę, dając mi miękkie opony. Gdy wyjechałem, Mercedesy były na zimnym ogumieniu po podwójnej neutralizacji. Wyglądało to dobrze dla nas, ale musiałem szybko wyprzedzać, by mieć szansę dogonić Bottasa. Myślę więc, że to mogło być coś specjalnego.

Albon, który po wyścigu był zły i wolał uważać na słowa, teraz wspomniał, że nawet nie kontaktował się z rywalem i myśli już o czymś innym.

- Nie rozmawialiśmy. Nie ma o czym gadać. Jestem pewny, że nie chciał doprowadzić do kontaktu. Skupiamy się na drugim wyścigu. To tyle.

Po zakończeniu rywalizacji wielu ludzi przystąpiło do analizy zdarzenia. Niektórzy uważali, iż to Alex powinien zaczekać lub zostawić więcej miejsca, biorąc pod uwagę ryzyko. On nie zgodził się jednak z tym, dodając, że nie wahałby się przed powtórzeniem manewru.

- Widziałem, że przy pewnym ujęciu kamery, niektórzy mówili o miejscu, ale to nie jest miejsce wyjścia. Ono jest dużo dalej, bo zakręt nr 4 jest dość długi. Musiałbym więc dojechać do krawędzi i skręcić znowu - to jedyny sposób na danie sobie więcej miejsca. Zrobiłbym to samo kolejny raz. Nie można czekać, szczególnie, gdy ktoś traci z powodu ogumienia. Oni wiedzieli, że mają gorsze tempo, a kwestią czasu było rozgrzanie przednich opon. Nie żałuję więc tego.