Alex Albon ukończył swoje kwalifikacje F1 za zespołowym partnerem, lecz sporą cegiełkę do tego dołożył Williams, który najpierw pozbawił swojego kierowcy drugiego przejazdu w finałowym segmencie, a następnie zagwarantował sobie pozbawienie się pięciu tysięcy euro. Nietypowa reakcja uchroniła jednak zespół przed większą karą.

Williams nie może być w pełni usatysfakcjonowany podwójnym Q3, ponieważ błąd przy wypuszczeniu Albona odbił się szerokim echem. Samochód z numerem 23 wyjechał na tor z wentylatorem w górnym wlocie i w pewnym momencie stanął, aby usunąć niechciany element. Musiał zrobić to bez pomocy i wpływania na innych zawodników.

Co ciekawe, zdaniem sędziów „nie było to normalne zachowanie”, ale okazało się być jednocześnie „najmniej szkodliwym rozwiązaniem”. Dzięki takiemu działaniu Albona - czyli wyrzuceniu sprzętu na bok - ostatecznie udało się nie przeszkodzić rywalom, nie wywołać takiej żółtej flagi, która wpłynęłaby na ostatnie przejazdy, a także nie doprowadzić do większego niebezpieczeństwa.

Choć arbitrzy nie skalali z radości, to postanowili łagodnie potraktować ekipę i nałożyli standardową grzywnę o wartości 5 tysięcy euro. Ponadto wyraźnie podkreślili, że gdyby sytuacja rozwiązała się inaczej, sięgnęliby po poważniejsze sankcje.

Wpadka kosztowała Taja drugi przejazd w finałowym segmencie, co sprawia, że wyruszy do wyścigu za Franco Colapinto. Komentując całe zajście, kierowca wykazał się sporym zrozumieniem dla swojego zespołu.

- Spieszyliśmy się, aby złapać cień aerodynamiczny - powiedział Alex Albon. - Było trochę jak na Monzy, lecz tu działa to jeszcze lepiej. Wyjazd z alei jest przy niskiej prędkości i nie traci się tyle w brudnym powietrzu. Celowaliśmy w bliskie odległości, zależało nam na szybkim wyjeździe z garażu i w ten sposób zostawiliśmy wentylator w samochodzie. 

- To frustrujące, ale lepiej, że zdarzyło się to na etapie Q3, a nie we wcześniejszych segmentach. Oczywiście to był błąd i musimy się temu przyjrzeć, natomiast tak bywa, a ja nie obwiniam zespołu. Czasami takie problemy się zdarzają i musimy być pewni, że już do tego nie dojdzie.

- W tym momencie nie jestem zły. Po prostu chcę zobaczyć, że możemy iść naprzód. To jedyna rzecz, o której myślę. Rozmawialiśmy [przez radio] o wyrzuceniu wentylatora, upewniliśmy się, że porządkowy nie dotknął ani mnie, ani samochodu. Następnie ponownie ruszyliśmy i zabrakło trzech sekund do rozpoczęcia okrążenia.