Dwukrotny mistrz świata zobowiązał się do chronienia kierowcy Astona Martina na starcie wyścigu.
Wieńczące sezon 2022 GP Abu Zabi stanowi ostatni akcent w karierze Sebastiana Vettela, która już jutro dobiegnie końca. Przez cały weekend na torze Yas Marina odejście Niemca na emeryturę jest przewodnim tematem, który przewija się niemal na każdym kroku.
Sam zainteresowany zaliczył udany występ w swoich ostatnich kwalifikacjach, które ukończył na dziewiątej pozycji. Oznacza to, że do niedzielnych zawodów wyruszy on z jednego rzędu z Fernando Alonso, który postanowił uczcić swojego byłego wielkiego rywala specjalnym malowaniem kasku.
Hiszpan, który skorzysta na karze dla Daniela Ricciardo i przesunie się o jedno miejsce do przodu względem wyników czasówki, przyznał na spotkaniu z mediami, że kierowcy starali się nie utrudniać Vettelowi zadania w trakcie walki o pola startowe.
Zawodnik Alpine zapowiedział również, iż zamierza zadbać o to, by Seb nie wpadł w kłopoty na pierwszych metrach rywalizacji, chcąc utworzyć nad nim parasol ochronny.
- Byłem bardzo szczęśliwy z jego powodu - stwierdził, pytany o kwalifikacje w wykonaniu Niemca. - Nie chodzi o to, że próbowaliśmy mu pomóc [w uzyskaniu dobrego wyniku], ale wszyscy staraliśmy się mieć go na oku, gdy widzieliśmy go w lusterkach i gdy przygotowywał się do szybkiego kółka. Chcemy, by miał po prostu spokojny weekend.
- Jutro [Seb] wyruszy do wyścigu z dziewiątego miejsca, a ja z dziesiątego, więc zaopiekuję się nim na starcie i pierwszym okrążeniu. Miejmy nadzieję, że obaj ujrzymy flagę w szachownicę.
Rywal Vettela z sezonów 2010 i 2012 skomentował też wyjście całej stawki do restauracji, które bardzo mu się spodobało.
- Ostatnia wspólna kolacja kierowców odbyła się chyba w 2016 roku w Szanghaju. Wszyscy zgodziliśmy się, że musimy robić to częściej, bo jest po prostu fajnie. Stwierdziliśmy również, że jazda tymi bolidami daje tyle zabawy, iż jest to wielki przywilej. Dobrze czasem dodać do tego coś ekstra i spędzić razem trochę czasu oraz podzielić się różnymi rzeczami.
- Kiedyś było inaczej. Wtedy był tu Jos Verstappen, a teraz jest Max! - żartował. - Jest po prostu inaczej. Wtedy na pewno było więcej szacunku. Teraz jest młoda generacja, są media społecznościowe, a wcześniej mieliśmy bardzo mocne charaktery, m.in. DC [Davida Coultharda], Mikę [Hakkinena], Michaela [Schumachera]. W tamtych czasach liczyło się to, kto jest kim.
- Dziś jest bardziej koleżeńsko, ale w inny sposób, niekoniecznie sztuczny, prostu inny. Wolę to, co mamy teraz, bo jest więcej zabawy. Każdy robi zdjęcia i chyba tylko na to trzeba uważać, bo jeden zły moment i taki materiał od razu może być wszędzie - śmiał się Fernando.