Fernando Alonso nie krył swojego wielkiego rozczarowania po niedzielnym wyścigu, jednocześnie przyznając, iż kolejna awaria jego bolidu w tym sezonie nie jest w żadnym stopniu kwestią pecha.
Hiszpan w trakcie niedzielnych zmagań pewnie zmierzał po zainkasowanie ważnych punktów dla swojego zespołu, które są kluczowe w obecnej batalii z drużyną McLarena. Wszystko legło jednak w gruzach na etapie 65. okrążenia, kiedy Alonso wskutek awarii silnika został zmuszony do przedwczesnego opuszczenia kokpitu. Była to już piąta tego typu sytuacja w tym sezonie, z czego czterokrotnie problem dotyczył właśnie opisywanej jednostki napędowej.
Istotnym czynnikiem w całej tej historii jest fakt, że stajnia z Enstone przed tegorocznym cyklem mistrzostw świata przeprowadziła gruntowny remont swojego silnika w ramach zamrożenia projektu do 2025 roku, a celem prac miało być wydobycie jak największych osiągów kosztem niezawodności, która miała być systematycznie poprawiana w drugim etapie działań.
- Samochód z numerem 14 cały czas ma problemy techniczne - przyznał z grymasem na twarzy dwukrotny mistrz świata, cytowany przez portal The Race. - Mój poziom frustracji jest w tej chwili najwyższy w tym sezonie. Wszystko wskazuje na to, że za sprawą moich wyników i miejsca w rankingu będzie to mój jeden z najsłabszych epizodów w karierze. To oczywiście bardzo frustrujące, jednakże nic nie mogę z tym zrobić.
- Na 20 okrążeń przed metą straciłem cylinder i jechałem na pięciu, więc z automatu byłem pozbawiony 20 procent mocy. Mimo ubytku mocy byłem w stanie utrzymywać bezpieczną przewagę nad kierowcami McLarena i Estebanem. Do tego momentu wszystko układało się idealnie. Austin oraz Meksyk to jedne z lepszych weekendów pod względem naszego tempa. Ostatecznie jednak lepiej było zatrzymać się na poboczu, niż jechać z ograniczonym tempem do mety.
- Z moich wyliczeń wynika, że straciłem w tym sezonie już 60 punktów, a teraz do tego możemy dodać kolejne 6, więc wychodzi nam liczba około 66 oczek. Wszyscy moi rywale na tym korzystają, gdyż zdobywają więcej punków moim kosztem. To po prostu niesamowite, że przeważnie w każdym wyścigu z powodu awarii odpada jedno lub dwa auta i zawsze w tym gronie musi być bolid oznaczony numerem 14.
- W tym roku straciłem już chyba 5 silników. Dodatkowo w Australii pojawił się problem w trakcie kwalifikacji, a w Austrii nawet nie wystartowałem w sobotnim sprincie. Uważam, że na przestrzeni 19 wyścigów przynajmniej w połowie nie zdobyliśmy punktów, na które zasługiwaliśmy. Nic z tym faktem nie mogę jednak zrobić.
Zawodnik z Oviedo podkreślił także, że problem z niezawodnością dotyka głównie jego konstrukcji, podczas gdy Esteban Ocon tylko dwukrotnie musiał wycofać się z dalszego ścigania.
- Uważam po prostu, że nie jesteśmy odpowiednio przygotowani. Aktualna jednostka napędowa nie jest w stanie kończyć wyścigów - dodał sam zainteresowany na pytanie dotyczące powodów takiego stanu rzeczy. - W takim przypadku nie ma mowy o żadnym pechu, kiedy w trakcie sezonu musisz sześć lub siedem razy wymieniać silnik, tak jak my to zrobiliśmy. Mimo to nadal nie jesteśmy w stanie dojeżdżać do mety.
- Pamiętam, że podczas jednego z sezonów musiałem zmierzyć się z karą przesunięcia na starcie o 72 pozycje. Mimo wszystko w tamtym okresie oba bolidy napędzane silnikiem Hondy zatrzymywały się na poboczu, a teraz usterki dotykają tylko mnie. Alpine ma przed sobą trochę pracy do wykonania przed następną kampanią, aczkolwiek mam nadzieję, że roboty nie będzie aż tak dużo.
Alonso zapytany o oczekiwania względem swojego auta w dwóch ostatnich rundach tego sezonu, odparł: - Nie obchodzi mnie to. Pojadę do Brazylii i będę tam ścigał się tak szybko, jak tylko będę mógł. Następnie zrobię to samo w Abu Zabi i będę świętować z zespołem nasz ostatni wyścig. Później natomiast polecę prosto do mojego domu.