Podczas rozmów z mediami w Teksasie nie brakowało tematu niedoskonałości obecnych przepisów, które regulują wydatki.
Bardzo ciekawą perspektywę na temat szukania przewag wszędzie, gdzie tylko się da, przedstawił jeden z najsprytniejszych kierowców, czyli Fernando Alonso.
Hiszpan, który regularnie jest przyłapywany na swobodniejszym podejściu do reguł - co pokazał nawet w Japonii, gdzie ściął szykanę przed zjazdem do alei - wprost powiedział, że jest to na swój sposób normalna praktyka.
- To zawsze było częścią F1. Ta rzecz jest akurat nowa, ale zawsze było coś aerodynamicznego, co można było wykorzystać, np. jakieś szare strefy. Ci, którzy zdobywali tytuły, zawsze tak postępowali. Następnie reszta to kopiowała lub dochodziliśmy do momentu, w którym rozwiązanie było zakazywane.
- Nie pamiętam roku, w którym triumfator nie naginałby przepisów lub nie wykorzystywałby czegoś, co zaskoczyłoby inne zespoły. Robił to Brawn i robił Red Bull. Akurat Mercedesa nie kojarzę, ale by zdominować sport tak bardzo jak oni, na pewno trzeba było nauczyć się czegoś, co na początku nie wyglądało na możliwe.
- Trudno to oceniać bez wszystkich informacji. W 2019 Ferrari wygrało chyba dwa wyścigi [łącznie trzy - przyp.red.], a wszyscy wiemy, że to [silnik] nie było legalne. Mimo tego i tak utrzymali zwycięstwa. Wyobraźcie sobie, że wygraliby tytuł z tamtym silnikiem. Nie jest to łatwa sprawa, więc trzeba polegać na ludziach, którzy mają jakąś moc.
Chociaż Alonso powiedział coś, co jest powszechnie znaną prawdą, bo niemalże co roku ekipy walczące o najwyższe cele są przyłapywane na kontrowersyjnych działaniach, tak z oczywistych względów obecnie wielu rywali Red Bulla uważa, że pewne regulaminowe luki powinny zostać zamknięte.
Po rozdmuchaniu obecnej afery większość obserwatorów zgodnie stwierdziła, że próg 5%, który jest tylko drobnym wykroczeniem, ma potencjał do bycia czymś w stylu "daj palec, a wezmą całą rękę". Taką opinię ma m.in. Guenther Steiner z Haasa.
- To jak jazda za lekkim bolidem lub wykorzystanie zbyt dużej ilości paliwa. [Po GP Włoch 2018 Romain Grosjean] został wykluczony z wyścigu z powodu różnicy trzech milimetrów na części, która nie sprawiła, że byliśmy szybsi. Więc tak, [wydawanie za dużo] jest oszukiwaniem.
- Przepisy są jednak tak spisane, że musimy respektować kary. Nie mówią, że jeśli oszukujesz, to dostajesz dyskwalifikację, a więc należy nałożyć odpowiednią sankcję. Jeśli oszukali, należy odebrać im przewagę, np. zmniejszyć limity czy czas testów w tunelu.
- Patrząc na to teraz, uważam, że próg 5% powinien być mniejszy. Mając 140 milionów, 5% daje 7 milionów, ale w tej sumie są wydatki, których nie da się zmienić. Te 7 milionów to nie jest budżet na rozwój - w takiej sytuacji brzmiałoby to jak większa liczba. Procentowo niby jest tak samo, ale w rzeczywistości [gdyby chodziło o rozwój] byłaby większa różnica. Dlatego musimy pomyśleć o tym, gdy będziemy tworzyć kolejne Porozumienie Concorde.
- Pierwszy raz zrobiono coś tak kompleksowego i to był kompromis, na jaki poszliśmy. Kiedyś wydawano trzy razy tyle, więc trudno sprawić, by od razu było idealnie. Dlatego następnym razem musimy przyjrzeć się temu, co da się poprawić. Tak jest zresztą z każdym przepisem.
- Nie powinniśmy być na siebie szczególnie źli, bo i tak osiągnęliśmy coś, co 5 lat temu było niemożliwe. Wtedy za samo wspomnienie o limitach chcieli zabierać przepustki do padoku. Mamy już ograniczenia, a teraz należy je poprawić. Być może to jest jedna z tych rzeczy, którą jesteśmy w stanie sprawić, by przepisy były bardziej czarno-białe.