Dwukrotny mistrz świata docenił dominację Maxa Verstappena, zaznaczając, że tak duża stabilność formy jest niezwykle trudna do osiągnięcia. 

Najwyższa kategoria wyścigowa na świecie przechodzi obecnie przez kolejny okres dominacji, w którym główną rolę odgrywa holenderski mistrz kierownicy. Z uwagi na fakt, że Red Bull najlepiej odrobił lekcje względem nowych przepisów, nie brakuje głosów, które marginalizują rolę zawodnika w serii zwycięstw i sprowadzają ją wyłącznie do fantastycznego bolidu.

Do tej sprawy po niedzielnym wyścigu odniósł się utytułowany reprezentant Astona Martina, który zaznaczył, że prowadzenie dominującej konstrukcji bez jakichkolwiek pomyłek przez tak długi czas jest bardzo złożonym i wymagającym dla kierowcy procesem. Jego wypowiedź oparła się o wcześniejsze słowa Holendra.

Kilka chwil przed tym Max był pytany właśnie o aspekt niedoceniania serii triumfów w takiej maszynie. W odpowiedzi zaznaczył, że zawodnicy w potężniejszych konstrukcjach nie mogli pochwalić się takimi passami.

- Nawet mając najlepszy samochód - a uważam, że w przeszłości były bardziej dominujące bolidy od naszego - inni nie byli w stanie osiągnąć dziewięciu zwycięstw jako zespół - odparł Verstappen. - Więc tak, [utrzymanie serii] jest trudne, szczególnie w takie dni jak ten, gdy łatwo podjąć złą decyzję czy nawet zakopać się w żwirze. To niestety nigdy nie jest prosta sprawa - zakończył.

- Myślę, że to, co osiąga Max, jest czasem niedoceniane - odparł Alonso, pytany o to, czy rywal jest ponad resztą i czy ktokolwiek mógłby się z nim mierzyć w tym samym aucie.

- Zgadzam się z wcześniejszymi słowami [dziennikarza o tym, że ciągłe wygrywanie w dobrym bolidzie jest niedoceniane]. Uważam, że bycie aż tak dominującym w jakimkolwiek profesjonalnym sporcie jest bardzo skomplikowane. Jako kierowcy ogólnie mamy dużo pewności siebie. Jeśli chodzi o bycie na tym samym poziomie, sądzę, że mogę być równie dobry co on. Nie wiem, jak jest z Lewisem, ale ja tak! Lewis pewnie też. 

- Trzeba znaleźć się w takim stanie, w którym czuje się jedność z bolidem. W dni takie jak ten uważam, że dałem z siebie wszystko, 100% tego, co czułem i co potrafię. W Spa może nie było tak dobrze, podobnie jak w Austrii. Zawsze czujemy, że jest możliwość poprawy i nie jesteśmy zadowoleni aż tak, jak ja jestem dzisiaj. Myślę, że w tej chwili Max osiąga te 100% częściej niż my, niż jakikolwiek inny kierowca. To właśnie dlatego dominuje. 

Mistrz z lat 2005-2006 stwierdził ponadto, że oczywiście miał ochotę na zepsucie święta Holendrom, ale nie chciał popełnić dużego błędu.

- Myślałem o tym [by zaatakować Verstappena po restarcie]. Powiedzmy, że nie byłem zachowawczy. Podczas czerwonej flagi sporo zastanawiałem się nad tym, co zrobić. Manewr w zakręcie nr 2 chodził mi po głowie, podobnie w zakręcie nr 1. Rozmawiałem o tym z ekipą. Miałem dobre przeczucie i chciałem spróbować. Jednocześnie jednak nie chciałem stracić dużych punktów, które mógł zgarnąć zespół, bo P2 także jest bardzo ważne. Oni nie mieli problemu z tym, żebym zaatakował, ale mieli też zaufanie do mnie i moich decyzji.  

- Po restarcie spróbowałem pojechać na pełnym gazie przez pochylony zakręt i to na zimnych oponach. To było trochę ryzykowne. Chciałem być przynajmniej na równi z Maxem w T1, ale nie byłem tak blisko. Następnie pojechałem innymi liniami, po wewnętrznej i zewnętrznej, po prostu inaczej niż on. Zrobiłem to na wypadek, gdyby okazało się, że są bardziej przyczepne [niż tor jazdy Maxa]. Było blisko, ale niewystarczająco. Rozważałem atak, ale przeszło mi przez myśl, że mogę nie wyjechać z toru, więc spokojnie zostałem na 2. miejscu.