Po zakończeniu Grand Prix Austrii Charles Leclerc, Max Verstappen i Lewis Hamilton zostali wezwani przed oblicze sędziów, którzy dopatrzyli się złamania zasad parku zamkniętego przez członków ich zespołów. Podejrzana o naruszenie reguł była również ekipa Alpine.

Zgodnie z przewidywaniami trzej najlepsi zawodnicy wyścigu uniknęli większych konsekwencji zachowania swoich fizjoterapeutów. Arbitrzy zdecydowali się na zastosowanie jedynie zawieszonych kar finansowych o wartości 10 tysięcy euro.

Delegat ds. mediów, Tom Wood, przekazał sędziom - co potem potwierdziły nagrania - że asystenci kierowców weszli do parku zamkniętego bez pozwolenia, łamiąc procedury, jakie obowiązywały po wyścigu. Ich celem jest m.in. sprawienie, by zawodnicy nie otrzymywali żadnych przedmiotów przed ważeniem.

Grzywna została zawieszona do końca sezonu pod warunkiem niedopuszczenia się podobnego naruszenia w przyszłości. Jeśli do tego dojdzie, FIA będzie mogła odebrać przepustki osobom, które nie będą szanować obowiązujących reguł.

Leclerc, Verstappen, Hamilton i Alonso uniknęli surowych kar po GP Austrii

Sędziowie nie dopatrzyli się natomiast absolutnie niczego po stronie Fernando Alonso, który wykonał podwójny pit stop podczas wirtualnej neutralizacji po awarii Carlosa Sainza. Istniało podejrzenie, iż doszło do wypuszczenia go z niedokręconym kołem, co byłoby poważnym naruszeniem zasad.

Po dokładnej analizie pit stopu i nagrań, w tym także tych z kamer CCTV, nie znaleziono żadnego dowodu na to, że podczas zmiany ogumienia działo się cokolwiek nieprawidłowego. Koło wydawało się w pełni zabezpieczone, a mechanik, który zajmował się nim, nie zgłosił jakichkolwiek problemów. Również jego język ciała wydawał się sędziom stuprocentowo normalny. 

Odkryto natomiast, że dopiero na dojeździe do zakrętu nr 3 lewe przednie koło maszyny Alpine delikatnie się poluzowało. Niemal od razu po tym Fernando Alonso powiedział zespołowi o konieczności drugiego zjazdu z powodu odczuwalnych wibracji.

Po wyścigu element ten został zbadany przez delegata technicznego (Jo Bauera) i szefa ds. technicznych bolidów jednomiejscowych (Nikolasa Tombazisa). Z ich raportu wynika, że najprawdopodobniej doszło do jakiejś usterki w trakcie opuszczania alei. Ponieważ wszystko było w porządku do momentu wystąpienia awarii, sędziowie uznali, że koło zostało założone prawidłowo, a samochód nr 14 nie odjechał ze stanowiska w stanie powodującym potencjalne niebezpieczeństwo.

Zanim przekazano decyzję oficjeli, Otmar Szafnauer spotkał się z mediami i wytłumaczył, dlaczego nie spodziewał się kary. Przy okazji wyjawił też, że Alpine od niedawna stosuje interesujące rozwiązanie, które poprawia jakość zmiany ogumienia.

Leclerc, Verstappen, Hamilton i Alonso uniknęli surowych kar po GP Austrii

- Fernando poczuł jakieś wibracje, a ponieważ byliśmy w trakcie wirtualnej neutralizacji, uznaliśmy, że korzystne będzie ponowne ściągnięcie go i przyjrzenie się temu - mówił Amerykanin. - Wyczuwał je, więc gdybyśmy go zostawili, nasze osiągi nie byłyby takie same. Ściągnęliśmy go po świeże pośrednie opony, by mógł walczyć. 

- Mamy taki nowy mechanizm, który sprawia, że jeśli nakrętka zostanie zamocowana, to już się nie odkręci. To nowość, ale FIA ją zaakceptowała i wie dokładnie, jak to działa. Koło nie może odczepić się, o ile nie odkręcimy nakrętki pistoletem.

- Nie wiem, czy widać to w danych. Nie znam też przyczyny wibracji, ale zjechaliśmy, przyjrzeliśmy się temu i założyliśmy mediumy. Wtedy wibracje ustąpiły.

- Jedyne dyskusje dotyczyły tego, że mieliśmy te wibracje. Podczas VSC ryzyko jest minimalne. Fernando domagał się zmiany, bo działo się coś złego. Gdy zjeżdżał, powiedział nam, że chodzi o lewą stronę, więc mieliśmy już jakieś pojęcie. Koło jednak nie mogło być luźne.