Ekipa z Silverstone postanowiła powalczyć o przywrócenie swojego zawodnika na podium i zrobiła to skutecznie.

Hiszpan kolejny raz wjechał na metę jako 3. kierowca i znów miał okazję spróbować szampana. Tuż po ceremonii okazało się jednak, że sędziowie dopatrzyli się nieprawidłowo odsłużonej kary 5 sekund, którą dostał za złe ustawienie na starcie.

W takiej sytuacji należało mu się dodatkowe 10 sekund, które doliczono do czasu wyścigu, co zrzuciło go na P4. Zastanawiający był natomiast moment zauważenia wpadki Astona, bowiem jedyny pit stop dwukrotnego mistrza miał miejsce na 19. z 50 okrążeń, a decyzja sędziów została podjęta po zawodach, choć w teorii należało zrobić to niezwłocznie.

Wyniki GP Arabii Saudyjskiej pozostawały nieoficjalne przez długi czas, co sugerowało, że w Dżuddzie trwały jeszcze dyskusje z arbitrami. Po sporym oczekiwaniu okazało się, że zieloni dopatrzyli się nowego dowodu i ubiegali się o prawo do rewizji. Spotkanie w tej sprawie odbyło się o 22:10 czasu polskiego, czyli już po północy czasu lokalnego.

Okazało się, że dostarczony materiał był wystarczający, by zmienić decyzję i cofnąć karę. Ta pierwotnie została nałożona w oparciu o ustalenie Sportowego Komitetu Doradczego (SAC), który miał stwierdzić w porozumieniu z zespołami, że dotykanie bolidu oznacza rozpoczęcie pracy. Taki argument został użyty także w dokumencie potwierdzającym karę Alonso.

Aston był jednak w stanie przedstawić fragmenty ostatniego spotkania SAC oraz 7 przypadków wcześniejszego dotknięcia maszyny podnośnikiem, które nie były traktowane tak jak zajście z GP Arabii Saudyjskiej 2023 i w rezultacie nie były też dodatkowo karane.

Panel sędziowski uznał to za nowy oraz znaczący dowód, a po kolejnej analizie stwierdził, że argument o porozumieniu SAC i ekip ws. definicji rozpoczęcia pracy nad samochodem był nieważny, bowiem porozumienie po prostu nie istniało. W związku z tym kara została cofnięta, a Fernando Alonso wrócił na podium.