Po zakończeniu rywalizacji w Monako Fernando Alonso opowiedział o zarządzaniu oponami po drugiej czerwonej fladze i skomentował dzisiejszą pracę dyrektora wyścigu.

Dla kierowcy z Oviedo popołudnie w Księstwie zdecydowanie można uznać za udane. Po starcie z siódmego pola, długim stincie na wetach i jeszcze dłuższej końcowej jeździe na oponie typu medium, podczas której niemalże bezustannie musiał odpierać ataki zirytowanego Lewisa Hamiltona, ukończył on na tym samym 7. miejscu. Są to jednak ważne punkty, których Hiszpan nie zdołał zdobyć dotychczas zbyt wiele.

W kontekście Nando najczęściej omawiany był temat jego twardej defensywnej jazdy i zarządzania oponami po wstrzymaniu zawodów na skutek kraksy Micka Schumachera. Długi pociąg, który stworzył 40-latek, ciągnął się przez całą stawkę od niego samego licząc i wmieszał się nawet delikatnie w walkę o zwycięstwo. 

Dwukrotny mistrz świata swój styl jazdy argumentował brakiem pewności co do tego, czy jego ogumienie wytrwa trudy pozostałych wówczas 33 kółek, co zmusiło go do tak radykalnego zarządzania swoimi mediumami, które potrafiły obfitować w czasy okrążeń gorsze o 3 sekundy od tych osiąganych przez liderów.

- Po pierwsze sądzę, że opony nie miały w sobie wystarczająco żywotności, aby dojechać do mety. Gdy zostały 33 okrążenia sprintu, mieliśmy dwa wybory - albo ponownie założyć twarde opony z początku wyścigu, albo spróbować opon pośrednich. Skorzystaliśmy z mediumów, ale z naszych przewidywań wynikało, że nie przetrwają one 33 okrążeń.

- Nie mieliśmy pewności, czy zdołamy ukończyć wyścig. Zarządzałem oponami przez 15 kółek, a przez pozostałe 15, kiedy wiedzieliśmy już, że Esteban dostał karę, mocno naciskałem.

Pytany o sfrustrowanie Lewisa swoim tempem, odparł z szyderczym uśmiechem: - To nie mój problem!

Kierowca Alpine był także wypytywany o pracę dyrektora wyścigu, którego to rolę w Monte Carlo pełnił Eduardo Freitas, mocno krytykowany w rozmowach ludzi z padoku za dzisiejsze dokonania, które Alonso ocenił w pełni pozytywnie.

- Opady pojawiały się losowo, radar nie wszystko pokazywał, więc było trochę zaskoczeń. Ponieważ w ten weekend nie doświadczyliśmy żadnej sesji na mokrym torze, dobrze było pozostać ostrożnym na początku i zrobić tych kilka okrążeń za samochodem bezpieczeństwa.

- Druga czerwona flaga została wywieszona po to, żeby naprawić bariery po wypadku Micka. Zazwyczaj prosimy dyrekcję wyścigu, żeby o nas zadbali, ale dzisiaj jestem szczerze zadowolony ze wszystkich podjętych decyzji.

Podopieczny Otmara Szafnauera pogłębił nieco temat kraksy zawodnika Haasa, która przerwała dzisiejszy wyścig na 27. okrążeniu, podkreślając, że F1 powinna wyciągnąć dalsze wnioski po kolejnym spektakularnym, w negatywnym tego słowa znaczeniu, dzwonie młodego Schumachera.

- To był kolejny potężny wypadek. Pamiętam sytuację z Dżuddy, tam też samochód rozdzielił się na dwie części, a skrzynia biegów nie była przy podwoziu. Na szczęście nic mu nie jest, ale to duży wypadek, powinniśmy wyciągnąć z tego wnioski.

- Nie wydaje mi się, aby to była kwestia związana z samochodem. To bardziej związane z tym, jak mocno uderzysz. Te samochody są bardzo ciężkie, ważą ponad 800 kilogramów, więc impet, z jakim uderzają w ścianę, jest silniejszy niż przedtem. Tak jak mówiłem, na pewno z dzisiaj też jesteśmy w stanie wyciągnąć dużo nauki - zakończył Fernando, któremu przypomniano, że również w słynnym wypadku Grosjeana doszło do rozdzielenia.