Dwukrotny mistrz świata udzielił interesujących wypowiedzi, odnoszących się do jakości widowiska na początku sezonu 2023.

Weekend wyścigowy w Miami rozpoczął się od dyskusji o systemie DRS, ponieważ FIA kolejny raz postanowiła skrócić strefy. Taki zabieg był krytykowany przez kierowców kilka dni temu po GP Azerbejdżanu, które dostarczyło kibicom niezłej okazji do drzemki podczas procesji.

O tę kwestię pytany był Fernando Alonso, który odparł, iż doskonale rozumie, jakie są powody takiej decyzji Federacji. - W zeszłym roku najłatwiej wyprzedzało się właśnie tutaj - zaczął. - Myślę, że dlatego skrócono strefę. W Baku w zeszłym roku było podobnie, więc też ją skrócili.

- Słyszałem, że Lewis uważał, iż strefa była za krótka. Przy dużym docisku Mercedesa mogło tak być. Dla Red Bulla jest za to za długa, bo Leclerc był wyprzedzany już na linii startu/mety. Dla jednego bolidu jest za krótka, dla drugiego za długa.

- Myślę, że to wszystko zależy od wyliczeń FIA na podstawie zeszłorocznych wyścigów. Baku i Miami były raczej w czubie, jeśli chodzi o najwięcej manewrów, więc dość łatwo zrozumieć, dlaczego strefy zostały skrócone. Zobaczymy teraz. Niełatwo to jednak przewidzieć. Prawdą jest, że trudniej się wyprzedza, na sto procent. Red Bull sprawia natomiast, że strefy wydają się za długie. Wszystko zależy od samochodu. 

Alonso wyjaśnił, dlaczego wyścigi F1 bywają nudne

Alonso w walce z Perezem w Arabii Saudyjskiej (fot. Red Bull)

Fernando został również poproszony o odniesienie się do powodów występowania problemów z atakowaniem innych kierowców, a także rewolucji technicznej 2022, która miała odmienić jakość ścigania w królowej motorsportu.

- Taka jest F1. Przez siedem lat wygrywali tylko Hamilton i Bottas, a wcześniej Vettel i Webber. Jeśli masz najszybszy bolid i zaczniesz z tyłu, to będziesz wyprzedzać. Inne maszyny są jednak około 0.1 sekundy od siebie. Będziesz więc mniej więcej tam, gdzie się zakwalifikujesz, bo nie dojdzie do manewrów po 2-3 okrążeniach. W Miami może popadać, więc być może coś się zmieni, ale naturą Formuły 1 jest niezbyt dużo wyprzedzania.

- Były duże oczekiwania co do tego, że [po rewolucji] podążanie za sobą będzie łatwiejsze i stawka stanie się ciaśniejsza. Uważam, że powinniśmy dać temu trochę więcej czasu. Gdyby Red Bull nie był tak bardzo z przodu, mielibyśmy interesującą walkę 3-4 ekip, które dzieliłoby około 0.1-0.2 sekundy. Wtedy mówilibyśmy, że przepisy zadziałały. Być może tak będzie, gdy reguły utrzymają się przez chwilę. A wtedy przyjdzie sezon 2026 i wszystko zmienimy!

- Osiągi bolidów są bardzo zbliżone. Jeśli wymazalibyśmy Red Bulla, w Q1 między P3 a P16 mogą być 0.3 sekundy. Kwalifikacje kończysz więc na tej pozycji, na którą zasługujesz. Jak masz potem, już w wyścigu, wyprzedzić bolid, który jest szybszy jedynie o 0.05 sekundy? Taki jest naturalny układ stawki i właśnie to uważam za główny powód. Opony też mogą mieć znaczenie. Nadal potrafią się przegrzewać przy jeździe za kimś. Trzeba więc mądrze podchodzić do tego, kiedy chce się być blisko drugiego auta.