Fernando Alonso skomentował nietypowe zajście, w którym mocno zwolnił przed nosem swojego rywala.
W trakcie wyścigu pewne kontrowersje wywołała walka Hiszpana z Lewisem Hamiltonem. Jadący z przodu kierowca Astona, który zbliżał się do zakrętu nr 5, czyli nawrotu przed pierwszą z dwóch długich prostych, nagle dość wcześnie zwolnił.
Podążający tuż za nim siedmiokrotny mistrz zareagował na to i również wcisnął hamulec, a po chwili poinformował zespół, że zrobiono mu tzw. brake test, który powszechnie uznaje się za brudną i niebezpieczną zagrywkę. Sytuacja została poddana ocenie przez sędziów, ale ci jeszcze na gorąco stwierdzili, że nie będą dalej się nią zajmować.
Chociaż nie otworzono dochodzenia, a więc arbitrzy nie przedstawili swojego punkt widzenia, to nagrania z kamer pokładowych udowadniają, że Fernando mógł pogrywać z Lewisem. Próba przepuszczenia go wydaje się dość wyraźna, bowiem Alonso zwolnił wraz z jednoczesnym umieszczeniem prawie całego bolidu już poza białą linią, a więc w sposób zapraszający Hamiltona do wyprzedzania.
Po zakończeniu zmagań najstarszy zawodnik w stawce wytłumaczył się dokładnie tak. Przy okazji porównał tę walkę do GP Kanady 2013 i chociaż delikatnie pomylił datę, to nie zapomniał już, kto wyszedł z pojedynku zwycięsko.
- Nie mam nic do powiedzenia - ocenił dwukrotny mistrz. - Lewis oczywiście jest bardzo mądry i rozumie ten sport znakomicie, a do tego ma duże doświadczenie. Ja jednak mam go więcej!
- Zrobiliśmy tak w Kanadzie w 2012 roku [2013]. Jedenaście [dziesięć] lat po tym próbowaliśmy tego samego, czyli dawania DRSu temu drugiemu przy hamowaniu do zakrętu nr 5. W obu przypadkach to ja byłem górą, więc jest okej - zakończył z zadowoleniem.
W gorszym nastroju był Hamilton, który nie udzielił zbyt długiej wypowiedzi: - Jedziemy pełnym gazem 300-400 metrów od zakrętu. Pędzę 290 km/h na godzinę, a ten gość nagle tak mocno zwalnia...
Starcie z 2013 roku jest dostępne na oficjalnym kanale serii, czyli TUTAJ.