Michael Andretti skomentował ostatnie wydarzenia wokół jego aplikacji do Formuły 1.

Amerykanin, który od lutego 2022 roku próbuje dobić się do królowej motorsportu, poczynił w ostatnich tygodniach spore postępy. Udało mu się spełnić postawione przez niechętnie nastawionych do niego ludzi trudne cele, a także zyskać wsparcie FIA. To jednak nie przełamało oporu F1. Reakcja serii jasno pokazała, że projekt Andretti Cadillac nie będzie mile widziany w padoku.

Jeden z jego głównych twórców ma po swojej stronie bardzo mocną broń, jaką jest powszechna sympatia kibiców, którzy wspierają go w drodze do F1. Dobrze nastawione są też media, które - o ile nie są oficjalną stroną Formuły 1 - ochoczo opisują temat. Widać to po obecności Michaela m.in. w takich miejscach jak Forbes, któremu udzielił ciekawego wywiadu, tłumacząc ostatnie zamieszanie.

- Liczą się tylko pieniądze - powiedział Andretti. - Na początku myśleli, że jedna dziesiąta z ich pieniędzy zostanie „rozcieńczona". Jednocześnie stali się bardzo zachłanni, zakładając, że zabierzemy wszystkich amerykańskich sponsorów. Chodzi o chciwość i patrzenie wyłącznie na siebie, a nie na ogólny rozwój serii. 

- Nie jestem zaskoczony. W Formule 1 właściciele myślą o sobie, a nie o interesach sportu. To inne podejście niż prezydenta, bo on skupia się na przyszłości. Mohammed [Ben Sulayem] wie, o co chodzi. To człowiek motorsportu, który rozumie, że F1 potrzebuje jednego lub dwóch zespołów więcej. To mistrzostwa FIA, która trzyma większość potrzebnych do otwarcia procesu kart.

- Stefano [Domenicali, CEO F1] był bardzo zadowolony, gdy powiedzieliśmy o Cadillacu. To byłoby czymś wielkim dla F1, która rośnie w USA. Ściągnięcie General Motors i Cadillaca byłoby ogromne dla każdej ze stron.

Andretti zarzuca chciwość zespołom Formuły 1

W ostatnich dniach pojawiły się plotki, które sugerowały, że nawet 9 z 10 ekip może sprzeciwiać się wizji rozszerzenia stawki. Inne raporty twierdziły, że jest to po prostu większość, choć akurat to wydawało się całkiem oczywiste. Michael uważa, że ma poparcie 2 zespołów.

- Zak [Brown, CEO McLarena] chce zrobić wszystko, co tylko może, by pomóc nam dołączyć [do F1]. Podobnie czyni również Alpine. To nasi dwaj bardzo dobrzy sojusznicy. Zak dał nam dużo wsparcia i jest nastawiony przyjacielsko. Doradza mi i chce pomóc. Pomagamy sobie wzajemnie. Ja robiłem to, gdy wszedł do IndyCar. To przyjaźń, która działa w obie strony.

Wywiad Forbesa przytaczał napakowany ciekawymi spostrzeżeniami artykuł Andrew Bensona z BBC, który sugerował m.in., że wiele składów uważa ściągnięcie Cadillaca za coś zbliżonego do obecności Alfy Romeo w Sauberze, podważając wielkość tego ruchu.

- To plotka, która nie jest prawdziwa - skontrował Andretti. - Cadillac będzie bardzo mocno zaangażowany w tworzenie bolidu. Jeśli dołączymy, w 2025 roku nie będziemy mieć nowego silnika. [Teraz] musielibyśmy wykorzystać jakiś z obecnej formuły, ale w 2026 roku będziemy mogli zrobić już wiele rzeczy z innym dostawcą. To nie byłaby jednostka z naklejką, ponieważ znalazłaby się w niej własność intelektualna Cadillaca.

- Wchodzimy i to na poważnie. Zajmie to sporo czasu, ale ostatecznie chcemy być jednym z topowych zespołów Formuły 1. Naszym celem jest walka o mistrzostwo świata po 5 lub 6 latach. Robimy to wszystko, by w ogóle dołączyć. Ale kogo to obchodzi? Chcemy walczyć i ścigać się z najlepszymi na świecie. Nie jest również tak, że nie doceniamy tego. To będzie długi proces budowy, ale mamy dobry plan, by się tam znaleźć.