Antonio Giovinazzi to jeden z tych zawodników, który nie wzbudza większych emocji. Gdyby go zabrakło w F1, to nikt by za nim zapewne nie tęsknił, a wielu by tego nawet nie zauważyło. Natomiast to nie jest też tak, że Antonio to kiepski kierowca, który nie nadaje się do królowej motorsportu. Niestety Alfa Romeo obecnie jest bardzo daleka od zespołu, w którym można się wybić czy pokazać z lepszej strony, co utrudnia też realne ocenienie umiejętności Włocha.
Klasyfikacja generalna: 17. miejsce
Punkty: 4
Najlepsze wyniki: P9 (GP Austrii)
Kwalifikacje: 9-8 vs Raikkonen
Wyścigi: 5-12 vs Raikkonen
Nasza ocena: 4.82 (P18)
Mister sabato
Antonio wykonał duży przeskok między zeszłym rokiem a tym, co najlepiej pokazują wyniki Włocha w kwalifikacjach. Giovinazzi dziewięciokrotnie pokonał Raikkonena w czasówce, dzięki czemu wygrał z nim sezonową rywalizację. Co prawda róznica między nimi była minimalna, bowiem wynosiła 0.046 sekundy, ale pokonanie Fina nie należy do najłatwiejszych zadań.
Dodatkowo 27-latek cztery razy wyszedł z Q1, co jak na tegoroczne osiągi Alfy Romeo jest naprawdę dobrym wynikiem. Raz udało mu się nawet awansować do finalnej części czasówki w Turcji, gdy Alfa Romeo pokazała, że ich konstrukcja może i nie jest najszybsza, ale za to należy do stabilnych i przewidywalnych dla kierowcy.
Raikkonen, mimo swojej chimeryczności, wciąż stanowi dobry benchmark i wyznacznik umiejętności dla zespołowego kolegi. Giovinazzi w soboty pokazał, że potrafi jeździć na poziomie mistrza świata z 2007 roku i czasem udawało mu się wskoczyć do Q2 czy podgryźć lepszych zawodników. Za to należą się duże brawa dla Antonio, który przypomniał, że ma tempo.
Poprawne niedziele
Niestety kierowca stajni z Hinwil wciąż ma wiele do poprawy w wyścigach, w których często znikał z radaru, co świetnie pokazują nasze oceny. Średnia jest zaniżona przez słabszą Austrię czy wypadek na Spa i na pewno za całokształt Giovinazzi dostałby wyższą notę, ale rzadko kiedy wchodził na poziom powyżej przeciętnego, czy jeździł wybitnie słabo. Większość sezonu wyglądało to po prostu tak jak powinno. Antonio dowoził tyle, ile dawała fabryka, ani procent więcej, ani procent mniej. Razem z Kimim często trzymali się blisko i dojeżdżali na bliźniaczo podobnych pozycjach, więc trudno go wielce chwalić za rezultaty.
W oczy rzuca się jednak to, ile pozycji potrafił zyskiwać na pierwszych okrążeniach. Antonio bardzo dobrze odnajduje się w chaosie i często po cichu zyskiwał na starcie kilka miejsc, dzięki czemu wywalczał sobie lepszą pozycję na torze. Pomagało to zwłaszcza na obiektach trudnych do wyprzedzania, takich jak Nurburgring czy Imola, na których dzięki dobrym startom był w stanie dowieźć oczko.
Włoch w tej kampanii zyskał aż 46 miejsc, porównując pozycję startową z pozycją końcową w wyścigu, co stanowi najlepszy wynik ze wszystkich kierowców. To średnio 2,7 miejsca zyskanego na wyścig. Często pomagało mu to, że startował z tyłu stawki, a sama Alfa Romeo w wyścigach była nieco bardziej konkurencyjna, ale też udowadnia, że Giovinazzi ma umiejętności i potrafi korzystać na błędach innych.
Niestety maszyna dość mocno ogranicza pokazanie mu pełni potencjału, ale i sam zawodnik czasem sam sobie nie pomaga. W wyścigach nie jest spektakularny, to raczej solidny rzezimieszek robiący swoje, natomiast ma to do siebie, że potrafi zrobić błąd ważący na całym jego sezonie. W ostatnich dwóch latach dwukrotnie zrobił to w GP Belgii.
Tym razem próbując odskoczyć Raikkonenowi, Giovinazzi popełnił rażącą pomyłkę pod koniec drugiego sektora, tym samym powodując poważnie wyglądający wypadek. Włoch zbyt agresywnie najechał na tarkę, stracił panowanie nad pojazdem i uderzył w bandę, a urwane koło trafiło w bolid nadciągającego Russella. Fani F1 DŁUGO wypominali mu te wydarzenie, ale trudno się temu dziwić. Błędy się zdarzają, F1 to bitwa na nerwy i pomyłki, ale ta była zupełnie niepotrzebna, plus przydarzyła się w jednym z najgorszych momentów, zwłaszcza patrząc na pozycję i tempo wyścigowe wtedy.
Reasumując wszystkie aspekty kwintesencji tematu, dochodzimy do fundamentalnej konkluzji
Początkowo ruch Frederica Vasseura wywołał wiele kontrowersji. Szef stajni z Hinwil zrezygnował z Micka Schumachera, Calluma Ilotta czy Roberta Shwartzmana, zostawiając w zespole Giovinazziego. Zrezygnował z wychowania potencjalnie nowego Charlesa Leclerca, aby dać kolejną szansę 27-letniemu Włochowi.
Z perspektywy czasu, na chłodno, wydaje się, że Vasseur znów wiedział, co robi, stawiając na te same karty. Giovinazzi to kierowca pasujący do obecnych standardów Alfy. Solidny, bezproblemowy facet, który wyciska tyle, ile fabryka dała, a przy lepszej konstrukcji będący w stanie rozwinąć skrzydła. Antonio tego roku mimo wszystko nie może spisać na straty. Wykonał duży progres w stosunku do słabego sezonu 2019, co daje nadzieję, że 2021 będzie kolejnym krokiem do przodu w karierze Gio.