Choć w F1 nie ma jeszcze pełnoprawnego zespołu Audi, to ten zdołał już sprzedać część swoich udziałów dużemu inwestorowi, a konkretnie Katarczykom.
Katarski fundusz, Qatar Investment Authority (QIA), porozumiał się z Audi ws. zakupu „znaczącego pakietu mniejszościowego” ekipy F1. Sky News pisało wczoraj, że umowa zakłada przejęcie 30% i jest warta setki milionów dolarów, potencjalnie około 350 milionów. Taka kwota nie stanowi zaskoczenia, patrząc na to, że wycena każdej stajni spokojnie rozpoczyna się ostatnio od poziomu miliarda USD.
Sauber jest obecnie w trakcie oczekiwania na transformację w fabryczną ekipę Audi. W pełni dojdzie do niej dopiero w 2026 roku, kiedy to pozbędzie się silników Ferrari i całkowicie zmieni nazwę. Do tego czasu, a więc jeszcze przez kolejny sezon, ze względu na kwestie wizerunkowe stajnia z Hinwil pozostanie przy nazwisku swojego założyciela.
- Inwestycja QIA oddaje zaufanie i pewność, jaką gromadzi projekt Audi F1, co tylko podkreśla niezachwiane zaangażowanie Audi. Dodatkowy kapitał przyspieszy rozwój zespołu. To kolejny kamień milowy w naszej długoterminowej strategii - powiedział Gernot Döllner, CEO marki i prezes zarządu Saubera.
- Audi jest partnerem premium z bogatym dziedzictwem w sportach motorowych - dodał Mohammed Al-Sowaidi, CEO QIA. - Jako wieloletni inwestorzy Grupy Volkswagena wierzymy w wizję i kierunek, w jakim zmierza Audi, wchodząc do F1, a nasza inwestycja wesprze realizację tego celu. QIA uważa, że F1 jest sportem o znaczącym i niewykorzystanym potencjale inwestycyjnym. Rosnąca komercjalizacja sportu zawodowego jako oferty rozrywkowej oraz coraz większa popularność F1 na całym świecie stworzyły ekscytującą okazję do naszej pierwszej dużej inwestycji w sporty motorowe.
Doniesienia o tym, że wkrótce dojdzie do sprzedaży udziałów, istniały od dobrych paru tygodni, a potwierdzono je w nieprzypadkowym terminie, na początku tegorocznej rundy w pobliżu Dohy.
Pomimo pięknego komunikatu o niezachwianym zaangażowaniu przy Audi od dawna zapisywano pewne znaki zapytania, nie tylko przez kiepską formę sportową Saubera czy nagłe wyrzucenie poprzedniego szefostwa. Głównie dotyczyły one przyszłości całej operacji i to na poziomie znacznie większym niż wyścigowym. Ma to związek z wieloma wewnętrznymi perturbacjami, jakie dotknęły i niemiecką firmę, i rynek samochodowy, który zmienia się w niekoniecznie łaskawy dla Niemców sposób.
Audi zobowiązało się w całości przejąć Saubera i uczynić z niego swój zespół. Stanowi to jednak kosztowną operację w okresie, gdy „góra” zaczęła mieć trochę inne priorytety, a wielu ludzi musiało się zmierzyć z utratą stanowisk.
Gernot Döllner, CEO Audi prezes zarządu Saubera, wraz z Mohammedem Al-Sowaidim, CEO Qatar Investment Authority (fot. Audi).
Oczywiście Formuła 1 jest wielką inwestycją, ale te mają to do siebie, iż potrafią kosztować fortunę - w tym przypadku było to kilkaset milionów dolarów. W mediach przewijały się kwoty od 400 mln za 75% firmy do 600 mln za 100%, a doliczyć należy też inne wydatki, takie jak stworzenie programu silnikowego czy zmodernizowanie fabryki. W takim momencie jest to, delikatnie mówiąc, kłopotliwe.
Pomimo ciągłego potwierdzania swojego dalszego zaangażowania nie było tajemnicą, że Audi od pewnego czasu dokładnie sprawdzało każdą kieszeń i szukało oszczędności, a nawet inwestorów. Liczono po prostu na odciążenie budżetu, co przy rosnącej popularności F1 nie było misją nierealną. W końcu wartość ekip idzie w górę.
I tak na horyzoncie pojawił się Katar, który ma udziały w samej Grupie Volkswagena i wyraźnie zależy mu na obecności w Formule 1. Widać to poprzez posiadanie własnego wyścigu, usprawnienie toru Lusail czy promocję swoich linii lotniczych. Katarczycy, jak wiele krajów arabskich, zwyczajnie mają pieniądze i chcą wydawać je na popularne dyscypliny, w tym królową motorsportu, aby nie polegać wyłącznie na ropie i móc poprawiać swój wizerunek. Wejście do któregoś z zespołów bardzo wzmocniłoby ich pozycję i dało nowe możliwości czy perspektywy na przyszłość.
Inna wersja wydarzeń
Rzecz jasna ta historia ma swoją drugą stronę. Przedstawiciele Audi stanowczo zaprzeczali już dziś, że wewnętrzne problemy i sprzedaż udziałów Katarczykom są ze sobą powiązane. Wszystkie wcześniejsze plotki na ten temat, te publiczne i nie, mówiły co innego, a czasem wprost podważały, czy Niemcy są aż tak chętni na prowadzenie zespołu w Formule 1.
- Te sprawy nie są powiązane - stwierdził Döllner, cytowany przez Motorsport i The Race. - Wejście do F1 było decyzją biznesową. Gdy zacząłem być CEO Audi, zrobiliśmy analizę projektu i oceniliśmy, co będzie dalej. To stało się już rok temu.
- Częścią decyzji o tym, aby pójść na całość i kontynuować program, było zwiększenie ambicji. Dlatego też postanowiliśmy dopuścić partnerów, podobnie jak robią to inne zespoły. Dzięki temu będziemy mogli zbudować mocną ekipę. Nie ma więc żadnych powiązań.
- Odbyliśmy też rozmowy z wieloma inwestorami, którzy kontaktowali się z nami w zeszłym roku, lecz od początku tych dyskusji było jasne, iż chcemy iść dalej wspólnie. QIA to trzeci największy inwestor Volkswagena. Jest tu perspektywa długoplanowa i znamy się. To porozumienie z takim partnerem, na którym można polegać.