Lando Norris uzyskał najszybszy czas podczas drugiego treningu F1 przed GP Las Vegas 2025, wyprzedzając minimalnie Kimiego Antonellego. Trzeci rezultat należał do Charlesa Leclerca, który pod koniec sesji musiał zmagać się z awarią skrzyni biegów. Kierowcy nie spędzili pełnej godziny na torze, ponieważ w drugiej części treningu pojawiły się problemy ze studzienką. Choć początkowo sytuacja wydawała się opanowana, ostatecznie okazało się inaczej.

FP2 w pigułce:

- problemy ze studzienkami ponownie dają się we znaki,
- sporo wyjazdów poza tor z powodu niskiej przyczepności,
- Norris najszybszy przed Antonellim i Leclerciem,
- problem ze skrzynią biegów w Ferrari nr 16.

Temperatury powietrza i nawierzchni w momencie rozpoczęcia sesji wynosiły odpowiednio 13 i 16 stopni. Po deszczu, który spadł między piątkowymi treningami, kierowcy nie spieszyli się z opuszczeniem alei serwisowej i dopiero po kilku minutach kibice ujrzeli pierwsze samochody. Szybko pojawił się komunikat od Bearmana o braku przyczepności, co potwierdzały ujęcia z kamer pokładowych.

Po kwadransie zmagań w tabeli czasów prowadził Antonelli przed Verstappenem i Russellem. Cała stawka znajdowała się wówczas na torze, a jedynym zawodnikiem, który nie korzystał z pośrednich opon, był Bortoleto (na twardej mieszance). Stan nawierzchni stale ewoluował, a na czele meldowali się przedstawiciele czterech czołowych zespołów.

Przez moment porządkowi musieli pomachać żółtą flagą, gdy Norris przestrzelił hamowanie. Brytyjczyk w FP1 też miewał z tym problemy, a na końcu prostej mocno zblokował koła i dwa razy przejechał bardzo blisko band. Kilka minut później niemal identyczną pomyłkę obserwowaliśmy u Hadjara.

W połowie sesji kierowcy zaczęli zakładać opony z czerwonym paskiem. W nietypowym miejscu błąd popełnił Leclerc, który co prawda wyhamował i uniknął kontaktu z bandą, lecz świeży komplet ogumienia mocno na tym ucierpiał. Norris zgłosił inżynierowi, że zaczyna kropić, lecz wkrótce to nie deszcz stał się największym bólem głowy F1.

Na 21 minut przed końcem treningu wywieszono czerwoną flagę, choć początkowo nie było jasne, z jakiego powodu. Okazało się, że ponownie dały o sobie znać słynne problemy ze studzienkami - jedna z nich poluzowała się w zakręcie nr 17. Tak przynajmniej wydawało się FIA.

Informację o potencjalnej usterce zgłosił jeden z porządkowych. Na podstawie dostępnych ujęć nie zdołano jednoznacznie stwierdzić, czy rzeczywiście doszło do uszkodzenia, więc kontrola wyścigu, zachowując szczególną ostrożność, postanowiła przerwać jazdę. Na miejsce szybko wysłano członków Federacji, aby zbadać sytuację, a po chwili wydali zgodę na dalsze przygotowania do soboty i niedzieli.

FIA zdążyła nawet wystosować komunikat, wedle którego była pewna, że można wrócić do przygotowań na torze, lecz po kilku chwilach odkryto, że problem faktycznie istniał. Przy T17 profilaktycznie pozostał jednak personel z kontroli wyścigu, a następnie zaobserwował, że przy jeżdżących bolidach pokrywa studzienki jednak się rusza. To wymusiło kolejną czerwoną flagę.

W międzyczasie, gdy na moment wypuszczono zawodników z boksów, realizator musiał skupić się na Leclercu. Ten zjechał z trasy i zaparkował swoje Ferrari za bandami. Monakijczyk zgłosił usterkę skrzyni biegów zaraz przed tym, jak sesja została na dobre przerwana.

Wyniki drugiego treningu nie są do końca miarodajne, bowiem stawka nie wykonała swoich programów do końca. Utrata drugiej fazy i samego finsizu FP2 oznacza również, że nie udało się przećwiczyć próbnych startów. Usterka studzienki jest więc dość kosztowna dla wszystkich.

Ładowanie danych