Mattia Binotto i Christian Horner po zakończeniu wyścigu odnieśli się do kwestii strategii, która na torze Monza odegrała w niedzielę pierwszoplanową rolę.
Tegoroczna edycja Grand Prix Włoch w żadnym stopniu nie przypominała zeszłorocznego wydarzenia, a zawody bez większego zaskoczenia padły łupem świetnie dysponowanego Maxa Verstappena, dla którego był to już jedenasty triumf w bieżącej kampanii mistrzostw świata.
Ferrari chcąc nieco ograć strategicznie Red Bulla zdecydowało się ściągnąć Charlesa Leclerca na wymianę opon na dość wczesnym etapie wyścigu - podczas okresu wirtualnej neutralizacji - a to z kolei automatycznie zrodziło sporo wątpliwości dotyczących słuszności takiego działania.
Szef stajni z Maranello podczas spotkania z mediami bronił jednak takiego zagrania swojej drużyny.
- Kiedy na torze ogłoszono wirtualny samochód bezpieczeństwa, byliśmy świadomi, że Charles ma dobre tempo, ale jednocześnie wiedzieliśmy, że Max ma znacznie mniejszą degradację opon i przy dokładnie tej samej strategii jednego postoju był od nas szybszy. Tym samym wcześniej czy później i tak by nas dogonił. Jedyną szansą dla nas była zatem zmiana strategii na dwa pit stopy i zjazd podczas wirtualnej neutralizacji.
- Mieliśmy trochę pecha, ponieważ neutralizacja zakończyła się, kiedy Charles był jeszcze w alei serwisowej, w związku z czym nie wykorzystaliśmy pełni wirtualnego samochodu bezpieczeństwa, ale mimo wszystko uważam, że Max był dziś po prostu szybszy i pokonanie go było niemożliwe.
- Dodam jeszcze jedną interesującą rzecz. Mechanicy Red Bulla byli gotowi, więc chcieli postąpić przeciwnie do nas i pewnie ściągnęliby Maxa, gdybyśmy zdecydowali się pozostać na torze.
- Pokonanie szybszego samochodu nie jest trudne, jest po prostu niemożliwe. Kiedy masz szybkie auto, wszystko może zepsuć jedynie zła strategia. Dziś niezależnie od strategii byli po prostu szybsi i dlatego wygrali.
- Jeśli jednak chodzi o dwa postoje Charlesa, uważam, że nie była to zła decyzja. Nigdy nie wiadomo, co stanie się w trakcie wyścigu oraz jak będzie wyglądać degradacja u Maxa na długim stincie. Wystarczy spojrzeć na sytuację George’a, którego strata do Charlesa w końcówce była naprawdę duża.
Swoimi spostrzeżeniami podzielił się także szef byczego składu: - Nasze tempo było dziś zdumiewające. Max zdołał przebić się na trzecie miejsce już w trakcie pierwszych okrążeń, a już chwilę później był drugi i bardzo łatwo zmniejszał swoją stratę do Charlesa - stwierdził Brytyjczyk.
- Potem ogłoszona została wirtualna neutralizacja. Opony były wtedy w dobrym stanie, więc nie zdecydowaliśmy się na zjazd, myśląc, że jeden pit stop był jak najbardziej realny. Max miał wtedy za sobą Charlesa na nowym komplecie opon pośrednich, ale jego tempo na miękkiej mieszance nadal było imponujące.
- Później wezwaliśmy go do boksu w okolicach dwudziestego okrążenia. Pytanie brzmiało wówczas, czy biorąc pod uwagę pozostałą liczbę okrążeń i dystans dzielący go od Charlesa, powinniśmy zakładać opony pośrednie. Jak się jednak okazało, nawet na miękkich oponach Charles nie miał wystarczającego tempa, aby dogonić Maxa na pośredniej mieszance.
- Mieliśmy pełną kontrolę nad wyścigiem. Kiedy doszło do incydentu z udziałem Daniela, zjechaliśmy po nowy komplet opon, który zaoszczędziliśmy wczoraj. Byliśmy przekonani, że wyścig zostanie wznowiony, ponieważ sytuacja wydawała się naprawdę trywialna, ale do restartu już nie doszło, co jest rozczarowujące.
- Tak - odparł, pytany o to, czy Verstappen wykonałby pit stop, gdyby Leclerc pozostał na torze podczas VSC. - Rozumiem, czemu tak zrobili, ale myślę, że to my mieliśmy dziś szybszy bolid. Nie sądzę, że podjęli błędną decyzję strategiczną. Zapewne wygralibyśmy niezależnie od tego.