Dzięki współpracy z Wydawnictwem SQN kilka tygodni temu przedstawiliśmy Wam kolejną książkę o tematyce Formuły 1 na polskim rynku, czyli biografię Kimiego Raikkonena, która jest już dostępna. Z tej okazji przypominamy o możliwości zakupienia, a także prezentujemy kolejny fragment.
Fiński kierowca zawsze słynął z niechęci do mediów. Właśnie dlatego bliska relacja Heikkiego Kulty z Kimim Räikkönenem sprawia, że ta pozycja jest wyjątkowa. Mistrz świata z 2007 roku od początku swojej kariery nauczył się ufać Kulcie, dzięki czemu wytworzyło się między nimi zawodowe porozumienie, ale także prawdziwa przyjaźń.
Jedyna w swoim rodzaju biografia przybliża czytelników do wybitnego sportowca i daje wyjątkową perspektywę, jakiej nie mógłby stworzyć nikt inny. Zabiera nas w podróż przez wyścigi, życie rodzinne i wszystko, co mieści się pomiędzy nimi.
- Sam publicznie nie mówił zbyt wiele, ale opowiadać o nim można godzinami. Z pozoru zimny jak lód, ale piekielnie szybki, może nawet najszybszy w stawce. Niby cichy, ale potrafiący imprezować naprawdę hucznie. Jeśli pamiętacie Kimiego tylko z przeciętnej końcówki kariery, to przypomnicie sobie, kim naprawdę jest – dodaje Grzegorz Jazienicki, najlepszy redaktor najlepszego portalu na czarnogórskiej domenie.
Więcej informacji o książce znajdziecie TUTAJ
Autor z fascynacją przygląda się Räikkönenowi i jego wyjątkowej karierze od zera do milionera. Jako najmłodszy z czworga dzieci Kimi był nieprzeciętnie ambitny i nie pozwalał, by ktokolwiek mówił mu, co ma robić, a głos podnosił tylko w kabinie kierowcy. Kulta od początku zwrócił uwagę na lakoniczność wypowiedzi Icemana, który za wszelką cenę próbował zachować prywatność, ale w końcu pozwolił się mu oswoić.
Fragment: W kombinezonie Ferrari
Na początku jesieni 2005 roku, podczas wyścigu na Monzy, uwagę całego padoku skupił na sobie włoski magazyn „Auto Sprint”, blisko związany z Ferrari, który umieścił na swojej okładce fotomontaż przedstawiający Kimiego w czerwonym kombinezonie Scuderii. Pracujący w tym magazynie F1 reporter Alberto Antonini przy prezentowaniu świeżego numeru czasopisma wyjawił mi, że jego zdaniem taka zabawa zdjęciami nie była dobrym pomysłem, ale to wydanie będzie sprzedawało się lepiej niż którekolwiek w ciągu roku.
Według artykułu zapewnienia Kimiego o wierności McLarenowi brzmiały jak zdarta płyta: „jest mi dobrze w McLarenie, jest mi dobrze w McLarenie, jest mi dobrze w McLarenie…”. Sam kierowca zaczerwienił się, gdy zobaczył, jakiego okładkowego modela z niego zrobiono. Oczywiście i on potwierdził, że ilustracja jest bardzo dobra.
– To tylko zdjęcie. Które nic nie znaczy. Takie plotki krążyły już od wielu lat, więc to nie jest nic nowego. Nawet nie wiem, skąd one się wzięły. Mam z McLarenem kontrakt na przyszły rok, a potem zobaczę, co zrobię. Wszystko wyjaśni się najwcześniej pod koniec tego sezonu.
Fizjoterapeuta Mark Arnall był bardziej rozgadany.
– Voi helvetti! – zaklął po fińsku z zachowaniem dobrej wymowy.
Kimi nie zdecydował się założyć z komentatorem Oskarim Saarim o to, jak prawdopodobne jest, że fotomontaż stanie się wkrótce prawdą. W tamtym momencie takie scenariusze wydawały się równie realne co przygody Alicji w Krainie Czarów.
Nawet sam Bernie Ecclestone zabrał głos w sprawie plotek, których bohaterem stał się Kimi, i zrobił to w typowy dla siebie bezpośredni sposób.
– Mogę się założyć, że Kimi będzie jeździł w Ferrari w sezonie 2007. Według moich przewidywań Michael Schumacher zakończy karierę po następnym sezonie. Wtedy Kimi przejdzie do Ferrari – stwierdził Ecclestone w specjalnym wywiadzie dla „La Gazzetta dello Sport”.
Fin Mika Salo, który sam przejechał w Ferrari sześć wyścigów, radził swojemu rodakowi, żeby przyjął ofertę Maranello.
– Jeśli Kimi chce po prostu cieszyć się jazdą i zagwarantować sobie wysoki standard życia na zawsze, powinien przenieść się do Ferrari. Im wystarczy, że kierowca spełnia wzorowo swoje obowiązki na torze. Latanie samolotem dookoła świata po imprezach promocyjnych jest ograniczone do minimum. W Ferrari Kimi mógłby skupić się na najważniejszym, czyli tym, w czym jest tak dobry – przekonywał Salo.
Od razu po zakończeniu sezonu 2005 karuzela transferowa na sezon 2007 ruszyła z kopyta. McLaren ogłosił, że mistrz świata Alonso po jeszcze jednym roku w Renault przejdzie do zespołu z Woking.
Rozmowy trwały trzy–cztery tygodnie i w ich trakcie wypracowano trzyletnią umowę dla Hiszpana na sezony 2007–2009.