Kevin Magnussen na pewno będzie chciał ten weekend jak najszybciej wymazać z pamięci. Duńczyk był zmuszony do przedwczesnego zakończenia wyścigu w wyniku problemów ze skrzynią biegów i już szósty raz w tym roku (na trzynaście wyścigów) nie dojechał do końca.
Jak się okazało, kłopoty byłego kierowcy Renault i McLarena zaczęły się już w sobotę. 28-latek w kwalifikacjach zajął dopiero 17. miejsce i już po raz siódmy w tym sezonie przegrał rywalizację z Grosjeanem.
K-Mag już w trakcie sobotniej sesji zgłaszał usterkę, która pojawiła się ponownie w wyścigu i sprawiła mu spory dyskomfort za kierownicą.
- Mieliśmy problem ze skrzynią. Był on również odczuwalny w trakcie mojego najszybszego okrążenia. Kłopoty wróciły w wyścigu, występowały one od pierwszego okrążenia. Bardzo wolno wrzucały się wyższe biegi i przy każdej zmianie występował wielki ból. To jest okej przez kilka okrążeń, ale później zaczyna rzucać głową jak szaloną. Pod koniec miałem olbrzymi ból głowy i poinformowałem o tym ekipę.
- Myślę, że poczuli, że już nic nie zdziałamy i mnie ściągnęli. Obróciłem się na początku i to był koniec szans na cokolwiek. Straciłem dużo cczasu na powrocie na tor. Ogólnie tempo było dobre, lepsze niż się spodziewaliśmy, nawet z tymi up-shiftami na których traciliśmy około pół sekundy na okrążenie - powiedział Magnussen.
Mimo problemów występujących już w kwalifikacjach, Haas nie zdecydował się na wymianę skrzyni biegów. Gunther Steiner tłumaczył taką decyzję chęcią uniknięcia kary za wymianę komponentu i spadkiem na koniec stawki.
- Był to w jakiś sposób frustrujący dzień. Nic nie idzie po naszej myśli od jakiegoś czasu. W trakcie wyścigu Kevin złapał usterkę, którą mieliśmy już w sobotę. Natomiast przepisy FIA nie zezwalają na wymianę części bez kary - więc to było przeciwko nam.