Valtteri Bottas zdecydowanie nie może zaliczyć soboty do udanych dni. Fiński kierowca Mercedesa już piąty raz w tym sezonie przegrał w kwalifikacjach z Lewisem Hamiltonem, do którego stracił tym razem aż pół sekundy. 

Dwójce stajni z Brackley ucieka nie tylko mistrzostwo świata, ale i 2. pozycja w klasyfikacji generalnej. Bottas w wyniku pechowego GP Wielkiej Brytanii i wysokiej formy Maxa Verstappena, spadł w klasyfikacji kierowców na 3. miejsce z sześciopunktową stratą do Holendra.

Były zawodnik Williamsa przed sezonem hucznie zapowiadał walkę o mistrzostwo, jednak ono oddala coraz bardziej, a dyspozycja taka jak dzisiaj nie poprawia jego sytuacji.

Mimo dotkliwej porażki w czasówce, Bottas nie przejmuje się nią i patrzy z optymizmem na wyścig. Humor poprawić może mu charakterystyka toru, która pozwala schować się w cień aero już po zakręcie numer 1 i zaatakować po zakrętach Eau Rouge i Raidillon, mając lepszą prędkość na prostej Kemmel.

- Nie jestem specjalnie zaniepokojony kwalifikacjami. Wiem, że drugie miejsce jest tutaj bardzo dobrą pozycją startową i walka w pierwszych pięciu zakrętach powinna być interesująca. Oczywiście muszę wciąż naciskać, jeśli chcę utrzymać nadzieję na zdobycie mistrzostwa. Nic nie jest skończone, tak długo jak się nie zakończy i będę cisnął. Pierwsze okrążenie będzie dobrą okazją do wyprzedzenia Lewisa, a ściganie się zawsze jest tutaj ciekawe. Wiem, że będzie dużo szans do wyprzedzania - tłumaczył swój spokój zdobywca P2.

Fin kolejny raz nie był w stanie nawet realnie zagrozić swojemu zespołowemu koledze, a mało brakowało do tego, by stracił pierwszy rząd na rzecz Maxa Verstappena. Co poszło nie tak?

- Zakręt numer 1 w trakcie weekendu było dla nas trochę nierówny, ale udało się z jego biegiem dobrze ustawić pod niego samochód. Na pierwszym przejeździe w Q3 prawdopodobnie opony były trochę za zimne i przez to zablokowałem koło. Właśnie wtedy już okrążenie było stracone. Szczerze, mam wrażenie, że druga próba była naprawdę dobra, więc nie mam pojęcia skąd się wzięła taka strata do Lewisa - zakończył Valtteri.