Zak Brown udzielił dziś wielu wypowiedzi na temat sędziowania w Formule 1, ale z uwagi na ostatnie kontrowersje nie podarował sobie przy tym dość mocnego zaatakowania Red Bulla.

CEO McLarena regularnie zaczepia obóz Byków. Tym razem wykorzystał do tego konferencję prasową dla szefów, gdzie naturalnie powrócono do starcia Lando Norrisa i Maxa Verstappena z GP Austrii.

Amerykanin początkowo skupił się na regulacjach i poprawie nadzorowania zawodów, aczkolwiek wraz z rozwojem swojej wypowiedzi coraz mocniej uderzał w główną konkurencję, przypominając nawet całkiem odległe sprawy, np. złamanie Regulaminu Finansowego 2021.

- To była świetna walka jednych z najlepszych kierowców w Formule 1 - powiedział Brown. - Ekscytująca dla fanów i wszystkich w F1. Tylko kwestią czasu było, aż pójdą łeb w łeb. Oczywiście niefortunny koniec nastąpił po bardzo lekkim kontakcie. Wyciągając wnioski po weekendzie, moim zdaniem potrzebujemy - i uważam, że FIA się z tym zgadza - zainwestować więcej w sędziowanie, abyśmy mieli lepszą konsekwencję i egzekwowanie przepisów. 

- Sędziowie, którzy nie są tu na pełen etat, mają bardzo trudną pracę. To skomplikowane, a robienie tego od czasu do czasu na poziomie F1 jest bardzo trudne, bo Max i Lando bili się tak, jak można było tego oczekiwać. Dopóki ktoś nie powie Maxowi, że hej, to chyba jest już niezgodne z regułami, to on nie będzie robił niczego innego. Sędziowie nie wykorzystali kilku okazji, aby zwrócić na to uwagę. 

- Jestem też rozczarowany tym, że kierownictwo tak świetnego zespołu jak Red Bull niemalże zachęca do [takiej jazdy]. Pokazują to komunikaty radiowe. Jesteśmy odpowiedzialni za przekazywanie naszym zawodnikom, co wolno, a czego nie. Musimy respektować zasady, a zobaczyliśmy brak szacunku w odniesieniu czy to do przepisów finansowych, czy sportowych, czy problemów z ojcami. Po prostu nie jest to sposób, w jaki należy podchodzić do wyścigów. Gdybyśmy zajęli się tym wcześniej, do tego wypadku by nie doszło. Był to incydent wyścigowy, ale można było go uniknąć, gdyby pit wall [Red Bulla] i sędziowie bardziej pilnowali zasad oraz powiedzieli, co można robić, a czego nie. 

Pytany, czy w związku ze swoimi zarzutami nie ma czasem ochoty zamienić kilku słów z Christianem Hornerem, czy może jednak powinna się tym zająć Federacja, odparł: - To rola FIA. Ja nie jestem ani trochę zainteresowany rozmową z Christianem.

Zaka poproszono również o rozwinięcie propozycji stworzenia stałego panelu sędziów, a także o odniesienie się do opinii wielu kierowców, którzy nie byli skłonni do krytykowania Verstappena.

- Patrząc na to, jak trudna jest ta praca [arbitrów], to czapka z głowy. Nie chodzi o to, by nie szanować tego, co robią. Trudno robić to z doskoku, a my przecież ścigamy się na pełen etat. To wielki sport. Poza tym trzeba też przyjrzeć się limitom toru. Gdy Lando wyjechał po ataku na Maxa, był to po prostu dobry, odważny manewr. Powinniśmy zachęcać do takiego ścigania. Moim zdaniem limity toru dotyczą ścinania zakrętów, aby uzyskać lepszy czas. On oddał pozycję i przejechał wolniejszy sektor. Pewne rzeczy trzeba przeanalizować i doprecyzować, aby to było bardziej konsekwentne. Słyszymy, że kierowcy są trochę niepewni w kwestii tego, co mogą robić. 

- Potrzebujemy po prostu jasnych przepisów, które będą odpowiednio egzekwowane. Wszyscy ci kierowcy jeżdżą na absolutnym limicie i tak być powinno. Ale potrzebne są jakieś przepisy. Jeśli zobaczycie sobie analizę Anthony'ego Davidsona ze Sky Sports, on jako kierowca i ktoś, kto jeździł po tym torze oraz bolidami F1, zrobił niezłą robotę w opisaniu, co dokładnie się tam zadziało. Nie chodzi więc o zawodników, tylko o egzekwowanie przepisów, uczynienie ich jaśniejszymi oraz zyskanie konsekwencji. Ale uważam jednocześnie, że to 20 najlepszych kierowców na świecie. Poradzą sobie ze wszystkim. 

Przytoczona przez Browna analiza Davidsona kilka dni temu została zamieszczona przez oficjalne konto McLarena, co wywołało kolejne kontrowersje. Materiał można zobaczyć poniżej.