Trwający weekend w Brazylii przyniósł nam kolejną falę informacji na temat przyszłości Franco Colapinto w F1. Według wielu sugestii ma on już wkrótce trafić pod skrzydła energetycznej rodziny Red Bulla. 

Młody Argentyńczyk, który w sierpniu zastąpił Logana Sargeanta w Williamsie, bardzo szybko znalazł się na ustach całego środowiska za sprawą swojego mocnego wejścia do rywalizacji. Z uwagi na taki rozwój wydarzeń w obiegu praktycznie co chwilę pojawiają się nowe rewelacje na temat dalszych losów tego zawodnika. 

Jak wiadomo, jego posada w Williamsie jest tylko tymczasowa, ponieważ w przyszłym roku do Alexa Albona dołączy Carlos Sainz, a opisywany duet posiada umowy, które wygasają dopiero po 2026 roku. Poszukiwanie alternatyw na sezon 2025 jest z kolei bardzo mocno ograniczone, ponieważ na obecnym etapie jedyne wolne miejsce znajduje się w turlającym się na końcu stawki Sauberze.

Co ciekawe, Colapinto nie jest wymieniany w gronie faworytów do przejęcia tego fotela, gdyż szwajcarski skład ma aktualnie debatować nad przedłużeniem umowy z Valtterim Bottasem lub zatrudnieniem lidera F2, Gabriela Bortoleto. Fin czeka w zasadzie na zielone światło, ale Mattia Binotto nie spieszy się z daniem go.

Jak się okazuje, Franco ma na horyzoncie inną ciekawą opcję. Według wielu źródeł ma prowadzić rozmowy z Czerwonymi Bykami. Takie plotki istnieją od dobrych paru dni, a przez media przewijała się kwota 20 milionów dolarów za wykupienie kierowcy. Choć wydaje się to nieprawdopodobne, ostatnio mówi się nawet o rozmowach z głównym zespołem. Należy natomiast pamiętać, że formalnie Red Bull zatrudnia i kierowców RB, i RBR, więc może być to nieco zamglone lub przekazywane w niedokładny sposób.

Cały ten wątek jest dość żywy już od kilku dni, ale prawdziwy wybuch informacji miał miejsce podczas piątkowych zajęć na torze Interlagos. Wówczas Christian Horner został przyłapany na wizycie w siedzibie Williamsa. James Vowles oczywiście uciekał od konkretów, ale jednocześnie potwierdził, że prowadzi różne rozmowy na temat usług 21-latka.  

Zdecydowanie najwięcej zamieszania wywołał jednak dziennikarz z Buenos Aires, Ruben Daray, który zamieścił powyższe nagranie w mediach społecznościowych. Wynika z niego, że sprawa jest już klepnięta i Colapinto w sezonie 2025 zostanie partnerem Maxa Verstappena. To właśnie na łamach lokalnego serwisu A Todo Motor pojawiły się pierwsze informacje na temat zwolnienia Sargeanta i debiutu Argentyńczyka.

Gdyby tego było mało, w padoku zaczęto spekulować, że znany sponsor Sergio Pereza, Carlos Slim, może wesprzeć także obecnego reprezentanta stajni z Grove. To pozwoliłoby swobodnie pożegnać się z Checo bez generowania większej dziury w budżecie sponsorskim, a popularność Franco oraz jego pochodzenie mogłyby łatwo wypełnić marketingową lukę po Meksykaninie.

W temacie Colapinto ogólnie panuje pewien chaos. Źródła wydają się być bardzo pewne swego, ale ze względu na bycie z innej części świata nie należą do bańki tych, które najczęściej - i wiarygodnie - potwierdzają pewne rzeczy. Poza tym mamy tu do czynienia z ogromnym kalibrem. Z drugiej strony oliwa do ognia wydaje się być dolewana wiadrami, skoro nawet argentyńskie konto Red Bulla na Twitterze (X) czy lokalnego oddziału firmy ByBit, która również jest sponsorem RBR, włączyły się w podkręcanie atmosfery.

Nieco inne światło na tę sprawę rzucił portal PlanetF1, który przekazał, że choć negocjacje z obozem Calpinto są w toku, to umowa z Red Bullem nie jest bliska finalizacji, a cały proces może zająć kilka tygodni. Dodatkowo ujawniono, że Franco znalazł się na radarze jeszcze innego zespołu, aczkolwiek ten nie został wymieniony z nazwy. Podkreślono jedynie, że w tym przypadku nie chodzi o Saubera, który posiada ostatni wakat na sezon 2025.

Sam fakt zainteresowania Byków kierowcą Williamsa pokazuje, że nawet gdy nie ma wolnych foteli, to nic nie stoi na przeszkodzie, aby któryś tak po prostu zwolnić. Zakładając, że faktycznie doszłoby do większych zmian, to zagadką pozostaje sam termin wejścia umowy w życie. Naturalnym momentem wydaje się być początek sezonu 2025, gdyż w innym scenariuszu Williams musiałby zorganizować sobie błyskawiczne zastępstwo. Ciągle nie wyklucza się więc wewnętrznej podmiany Checo na końcówkę trwających mistrzostw - takie domysły są następstwem coraz to mocniejszych wypowiedzi Christiana Hornera na temat mizernych poczynań jego podopiecznego.

Ten nieustannie podkreśla, że dokończy rok i będzie w F1 także w kolejnym, ale tu pojawia się jeden problem. Wszystkie plotki o zmianach w niemalże ukończonej już układance opierają się tak naprawdę o jeden szczegół, a więc usunięcie któregoś puzzla. Tym puzzlem musiałby być właśnie Perez.