Franco Colapinto zaproponował karanie osób, które wygadują głupoty w światku F1 i przyczyniają się w ten sposób do tworzenia fali hejtu. To efekt ostatniego zamieszania, na którym ucierpiał Kimi Antonelli.

Sprawa młodego Włocha, który początkowo został wrzucony pod autobus za rzekome przepuszczenie Lando Norrisa w GP Kataru, poruszyła padok Formuły 1 i była jednym z ważniejszych tematów czwartkowego dnia dla mediów. Z wielu stron zawodnik otrzymał ogromne wsparcie, a ci, którzy rozkręcili negatywną karuzelę, zostali za to srogo zganieni. Doceniał to zresztą sam Kimi, który dzięki poklepaniu po plecach łatwiej poradził sobie z tym, co go spotkało.

- To nie było łatwe, gdy dostałem tyle tych komentarzy - opowiadał dziś Antonelli. - Przecież nigdy bym czegoś takiego nie zrobił! Nigdy nie puściłbym rywala. Walczyłem o P3 i naciskałem, aby złapać się w DRS. Po tylu kółkach w brudnym powietrzu i przy naciskaniu pojawił się błąd. Naciskałem bardzo mocno i dotarłem do momentu, gdy opony się poddały. Pomyliłem się, a Lando zyskał pozycję. Ta fala komentarzy mnie zabolała.

- Dobrze, że pojawiło się oświadczenie Red Bulla. Gianpiero Lambiase przyszedł do mnie osobiście i sobie to wyjaśniliśmy. Zrobiłem to także z Maxem, a poza tym dostałem sporo wsparcia, co pozwoliło trochę zapomnieć o tym, co się stało.

Reprezentant Mercedesa zdradził również, że pomocną dłoń wyciągnął do niego m.in. Max Verstappen. To o tyle istotne, że Holender w teorii był tu sportowo poszkodowany, lecz naturalnie nie mógł mieć pretensji o zwykły błąd. Miał je tylko do tych, którzy gadali głupoty. 

- Max widział, co się stało, ale nie miał z tym problemu. Okazał mi wsparcie, a to było bardzo miłe. Powiedział coś, czego nie mogę powtórzyć, bo użył złych słów. Chciał przekazać, że mam się nie martwić takimi bezmózgowcami, tylko skupić się na robocie - opowiadał Antonelli.

Z niemałej liczby dzisiejszych wypowiedzi, których udzielono właśnie na ten temat, wyróżnić można tę autorstwa Franco Colapinto. Argentyńczyk poruszył bardzo ważny problem odpowiedzialności za słowo, nawiązując do słynnego wątku karania kierowców za nieprawidłowe wypowiedzi.

Oczywiście nie chodzi tu tylko o przeklinanie, bo Międzynarodowy Kodeks Sportowy wymaga powściągliwości m.in. w krytyce oficjeli, np. FIA. Najlepiej pokazała to sytuacja z GP Kataru 2021, gdy za wytknięcie porządkowemu rzekomej samowolki na dywanik trafił Christian Horner.

Colapinto zauważył, że nie wszyscy są traktowani na równi. Kierowcy czy szefowie, jeżeli wywołają szkodę moralną lub po chamsku kogoś obrażą, mogą ponieść konsekwencje. Jeśli jednak inna postać palnie coś absurdalnego, a w najgorszym scenariuszu zapewni legitymizację jakiejś szalonej teorii i doprowadzi do nagonki, to zupełnie nic jej nie grozi. 

- Dotyka to wszystkich - mówił kierowca Alpine. - Ja się tym nie przejmuję i na to nie patrzę, bo to chyba najprostszy sposób. Niczego nie można z tym zrobić, a ostatnio w sporcie jest tego dużo. To coś, co uważam za złe, ale jednocześnie za trudne do kontroli. Najłatwiej jest więc się na tym nie skupiać, nie poświęcać temu uwagi. Myślę, że większość kierowców doświadczyła tego na jakimś etapie tego roku. Niestety staje się to dość normalne. 

- Z drugiej strony sami musimy być ostrożniejsi, wypowiadając się po wyścigu czy w trakcie. Patrząc na wywiady, których udzielono po wyścigu, rozumiem, skąd wziął się hejt na Kimiego. To coś, czego powinniśmy unikać, jeszcze zanim w ogóle dojdzie do hejtu. Dlatego musimy nad tym pracować.

- My możemy dostać karę za użycie złego słowa w mediach, ale ludzie, którzy wygadują coś totalnie nieprawdziwego lub tworzą ten hejt, nie ponoszą żadnych konsekwencji. Może jest to coś, czemu także należy się przyjrzeć. To nie jest sprawiedliwe.