Wraz z końcem sezonu 2021 zakończy się przygoda Valtteriego Bottasa z Mercedesem. Czy był to udany czas?

Podstawowym problemem przy ocenie postawy Fina jest wsadzanie go w buty lub w rolę kogoś innego. W grudniu 2016 roku Toto Wolff nie próbował znaleźć drugiego Nico Rosberga. On szukał kogoś, kto na nowo zdefiniuje pojęcie kierowcy numer 2.

Czy Bottas sprawdził się w Mercedesie?

Wybór padł na człowieka, który spędził już kilka lat w F1, miał doświadczenie w walce w różnych miejscach stawki, robił mało błędów oraz potrafił dowozić dobre wyniki. Rewelacja. Dodatkowo w swojej karierze zdołał pokonać nie Schumachera, ale niedoszłego mistrza świata, który choćby i ten tytuł miał, to Michaelem nigdy nie był.

Valtteri przyszedł do Mercedesa na nieco inne stanowisko od tego, które zwolnił Nico. W ofercie przy wymaganiach zapisano, by nie przeszkadzał, gdy auto będzie dominujące, a jeśli nie, to żeby wygrywał z Raikkonenem i dojeżdżał do mety jako tako wysoko, gdy silnik Renault znów zepsuje się w Red Bullu.

Generalnie tak to wyglądało. Raczej był atutem w walce z Ferrari i drugimi kierowcami Red Bulla, zdobywał sporo punktów, w paradę Lewisowi wchodził też sporadycznie. Ale czy to oznacza, że był wystarczająco dobry, by zasługiwać na to miejsce przez tyle lat?

Czy Bottas sprawdził się w Mercedesie?

Nie ma się co oszukiwać - wielu byłoby lepszych od Raikkonena z tamtego okresu i wielu robiłoby duże punkty tak mocnymi autami. Jednocześnie znalezienie kogoś słabszego od Lewisa także nie byłoby specjalnie trudne, bo on jest po prostu bardzo szybki. Teoretycznie takich "dwójek" dałoby się wskazać kilka. Sportowo pewnie tak. Mercedes jednak potrzebował czegoś jeszcze.

Tym czymś było właśnie to, jakim człowiekiem jest Bottas. To była jego przewaga. Może czasem pokrzyczy sobie przez radio to whom it may concern czy pożartuje z Jamesa Vowlesa, ale specjalnie łokciami się nie rozpycha i wiele rzeczy toleruje. Być może za wiele. I być może przez to postrzegamy go jako tego, który robił swoje i... w sumie nic więcej. Ale nie jest za to w stu procentach odpowiedzialny.

Nie "czy", ale "kiedy"

Valtteri wydawał się być momentami traktowany jak zapchajdziura. Roczne kontrakty to krótka smycz, nie ma się co oszukiwać. I znowu on może sobie tam mówić, że nie ma znaczenia, zero presji, ale to nieprawda. Zrobisz głupotę i polecisz. Pół biedy, gdy jesteś niezastąpiony, a początkowo był. Gorzej, gdy z tyłu czeka kolejka młodych kierowców, którym szef naobiecywał nie wiadomo co.

Sytuacja Fina w Mercedesie od pewnego czasu wyglądała tak, jakby był tam właśnie po to, by pewnego dnia łatwo go odstrzelić. Powód? Zawsze się znajdzie. Albo niezagrażanie Lewisowi, albo jakieś słabsze okresy, gdy inny zespół będzie mocny. Poza sezonem 2017 naprawdę po każdym innym można było znaleźć na niego paragraf. Wystarczyło chcieć. Lub nie negocjować z Claire Williams.

Czy Bottas sprawdził się w Mercedesie?

Największy fan owsianki w stawce w nowych barwach rozpoczął fenomenalnie. Trzeci wyścig - pole position (i złe ciśnienia oraz polecenie zespołowe, taaak). Czwarty - zwycięstwo pod presją Vettela. Piąty - obrona Częstochowy. Nowa ekipa, nowa maszyna, łącznie 4 PP i 3 triumfy. Okej. Not bad for a number t... a nie, to nie ten.

W 2018 zaliczył zjazd, ale miał też trochę pecha - późna guma w Baku i utrata zwycięstwa, awaria po starcie z P1 w Austrii, a także ta niesławna Rosja. Był to moment, gdy Verstappen coraz lepiej umiał już dowozić wyniki, a auto Ferrari bardziej pasowało Raikkonenowi. Na szczęście oba mistrzostwa zostały zdobyte, Ocon nie zrobił aż takiego wrażenia, Russell czekał na debiut w czymś, co udawać miało bolid F1, a Wehrl... kto?

Następny sezon był jednak lepszy. Chyba najlepszy. Valtteri po naprawdę marnej końcówce i serii 5. miejsc wrócił odmieniony. Nie tylko z wyglądu, który krzyczał she calls me daddy too, ale też na torze. Dziś śmiejemy się, że nie wierzymy w te wersje 2.0, 3.0, 77.0, ale w 2019 roku przez chwilę drapaliśmy się po głowach.

Czy Bottas sprawdził się w Mercedesie?

Problem w tym, że matematycznie trwało to pół sezonu, a tak realnie to jakieś 5-6 wyścigów. Gdy tylko Hamilton dał poznać po sobie, że bierze rywala na poważnie, zaczęło robić się po zabawie - pechowy kontakt w Monako, słabsza Kanada, po prostu P2 we Francji, a Lewis pierwszy, pierwszy i pierwszy.

Po lepszej Austrii Valtteri miał przed sobą must win w Wielkiej Brytanii. Przegrał niefartownie, bo przez neutralizację. Miał PP, ładnie walczył, ale został "wycięty". Może Hamilton by go dopadł, ale nawet nie musiał. To jednak pokazywało, że słaby nie był. Niestety dwa tygodnie po tym rozbił się w mokrym wyścigu w Niemczech, a kolejny tydzień później był 8. na Hungaroringu po słabym początku.

Wtedy plotki o tym, kto go zastąpi, hulały już po całym internecie i padoku jak szalone. Ale moment - gość przed chwilą realnie walczył o mistrzostwo! Nieważne. Nagle byli szefowie wpychali Ocona na jego posadę, a Toto Wolff musiał tłumaczyć mediom, dlaczego na Russella jest za wcześnie. Nie ma to jak czuć się niepewnie, jadąc naprawdę kawał sezonu.

Esteban Ocon

Dalej zdarzały się jakieś blaski, np. Suzuka czy USA, ale też cienie, np. błąd w pościgu za Leclerciem na Monzy. Na szczęście Estebana udało się upchnąć w Renault, a George nadal był dość krótko w F1. Odejście wydawało się jednak zbliżać wielkimi krokami.

Przeznaczenie

O 2020 roku sportowo nie ma co mówić - Bottas dostał baty. Wygrał w Austrii i tyle go widzieli. Dziś wydaje się, że było to idealnym argumentem do pozbycia się go przed sezonem 2021. Plotki sugerowały nawet, że z wyprzedzeniem szykowano pod to sprytny plan.

Kto wie, może gdyby nie pandemia, stawka wyglądałaby dzisiaj inaczej - F1 nie ucierpiałaby finansowo, Williams nie byłby sprzedany, Mercedesowi łatwiej byłoby odpalić coś za zawodnika. Mówiło się przecież, że to Claire blokowała transfer George'a, by podbijać wartość wystawionej ekipy, a miękkie lądowanie Fina w Astonie Martinie nie mogło dojść do skutku, gdy wolny stał się Vettel.

George Russell, Mercedes

W ten sposób drugi kierowca mistrzów został na 2021 rok, będąc już wypychanym z zespołu chyba z każdej strony, może z wyjątkiem tej hamiltonowej. Od początku sezonu - nawet nie, od zeszłorocznego drugiego Bahrajnu - wszystko zaczynało być przeciwko niemu i odejście powoli robiło się nieuniknione. Dodatkowo wspomniane wcześniej paragrafy wyrastały jak grzyby po deszczu.

I stało się. Toto obiecał i słowa musiał dotrzymać, potrzebując lepszego kierowcy. Tak bardzo jak można niesławnemu wingmanowi współczuć, że przez połowę swojej przygody z Mercedesem był z niego mniej lub bardziej regularnie wyrzucany, tak były momenty, w których nie pokazał, że stać go na więcej. Nie tyle więcej na poziomie Lewisa, na pewno nie przy Lewisie, ale na więcej, niż wymagano od niego na początku 2017 roku.

Pewnie te dwie kwestie były powiązane, bo nie ma się co oszukiwać - komfortu pracy to on nie miał. Tylko nie on miał go mieć, ale zapewniać go komuś innemu. Zawsze też miał być tym, który zostanie łatwo zastąpiony, jeśli rywale się wzmocnią i Hamilton nie pójdzie nagle robić muzyki. A nawet gdyby poszedł, pewnie jako "jedynkę" ściągniętoby kogoś z większym potencjałem może nie tyle sportowym - bo Bottas bywa piekielnie szybki - co takim wynikającym z osobowości i temperamentu.

Poza warunkami w zespole największym problemem Valtteriego czasami był on sam. Spokojny, opanowany, ale też apatyczny, nierozpychający się łokciami, za ostrożny. A jeśli już nie, to i tak będący blokowanym (Niemcy 2018) i wyjątkowo posłusznym. Po prostu momentami był zbyt "drugi". Naprawdę trudno znaleźć chwile, w których polował na kogoś, wyrywał coś z gardeł lub stawiał się.

Da się natomiast znaleźć takie jak Bahrajn 2018, gdy tego nie robił, jak obrona Częstochowy Barcelony w 2017, czy po prostu dawanie się konkretnie objeżdżać innym, tracenie miejsc na początku i brak umiejętności wykaraskania się z tego, a także bycie nierównym. To paradoksalne, bo te cechy, dzięki którym trafił do Mercedesa, w zasadzie potem go z niego wyrzuciły.

Rozwód z rozsądku?

Długo swoje obowiązki wykonywał przynajmniej poprawnie lub wystarczająco. Sprawdził się jako element perfekcyjnej układanki - nie przeszkadzał Hamiltonowi, często go wspierał, a do tego dokładał dużo punktów. Rekordy śrubował i numer 1, i zespół. Wszystko pięknie. Idealny porządek świata. Zaraz jednak wszystko trzeba będzie ułożyć od nowa.

Funkcja Bottasa w Mercedesie była niewdzięczna i trudna. Nie on miał wygrywać, co udowadniało to "szaleństwo" w garażu po jego sukcesach. Miał tylko pomagać. Zespół też nigdy nie był nawet zagrożony sytuacją, w której nr 2 miałby przejąć stery i nie wiadomo jak walczyć. Trzeba o tym pamiętać, chcąc być fair w stosunku do niego.

Czy Bottas sprawdził się w Mercedesie?

Wielkimi krokami zbliża się rewolucja. Era łatwych tytułów z dużą przewagą może się skończyć. Inne ekipy zdążyły już wykształcić sobie młodych liderów (Verstappen, Leclerc, Norris) i mają też albo bardzo solidnych (Perez [tu z gwiazdką], Sainz), albo uznanych (Ricciardo) drugich kierowców. Mercedes nie mógł dłużej czekać, nawet jeśli ryzykuje wpuszczeniem drugiego koguta, a ryzykuje.

Valtteri swoją pracę wykonywał dobrze. Czy powinniśmy go oceniać za coś jeszcze, czego robić nie musiał? Niby nie. Ale trudno wyprzeć wrażenie, że nie stać go na poradzenie sobie z większą rolą. Chociaż zawsze będzie można dyskutować o tym, czy jako wingman w ogóle mógł pokazać to w stu procentach.