Sezon 2021 przez większość ekip traktowany jest jako sezon przejściowy. Jestem gotów zaryzykować stwierdzenie, że jest tym sezonem, którego miało nie być. Przepisy prawie się nie zmieniły, więc nikt nie decyduje się na zbudowanie całkowicie nowego auta, ograniczając się do poważnych poprawek konstrukcji z 2020. Jednak nie wszyscy mogą sobie na ten luksus pozwolić - ekipa McLaren zmieniła dostawcę silników przed sezonem 2021. Nie jest to natomiast pierwszy raz, gdy zespół znalazł się w takiej sytuacji - dostrzegam całkiem sporo podobieństw do tego, co działo się, gdy McLaren wyglądał jeszcze jak paczka Marlboro.
Przy podpisywaniu kontraktu zakładano, że nowa jednostka Mercedesa znajdzie się w bolidzie przygotowanym zgodnie z nowym pakietem przepisów. Ich debiut został opóźniony, tak więc inżynierowie w Woking muszą zamontować nowy silnik w miejsce starego, co nie uda się bez poważnej przebudowy samochodu. Jednostka na pewno jest dobra - od kilku ładnych lat bolidy napędzane produktem Mercedesa dominują F1, a samochód McLarena pozwolił na zajęcie trzeciego miejsca w sezonie 2020, czyli nadwozie też jest przyzwoite. Pozostaje “tylko” dopasować jedno do drugiego.
Sezon 1988 był ostatnim w pierwszej erze turbo - od 1989 r. F1 wracała do silników wolnossących, wprowadzając jednostkę V10 o pojemności 3.5 litra. Większość zespołów zdecydowała się więc jedynie kilka poprawek do swoich samochodów. Wraz z sezonem 1987 skończyła się umowa między McLarenem a TAG, więc od nowego roku jednostki zaczęła dostarczać Honda. Silniki były już sprawdzone - sezon 1987 wygrał Nelson Piquet, jadąc słynnym Williamsem FW11B, który napędzany był japońska jednostką, a tymczasem McLaren zajął drugie miejsce w klasyfikacji konstruktorów. Silnik dobry, nadwozie przyzwoite, pozostaje dopasować jedno do drugiego. Brzmi znajomo?
W pełni świadom jestem, że stąpam teraz po bardzo cienkim lodzie - moim zdaniem obecny skład ma pewne cechy wspólne z tym z 1988 r. Podejrzewam, że spora część z Was ma ochotę uderzyć pięścią w stół na widok porównania Norrisa i Ricciardo do Prosta i Senny. Weźmy jednak pod uwagę, że w lutym 1988 r. ani Prost, ani tym bardziej Senna, legendami jeszcze nie byli.
Alain Prost był już wtedy dwukrotnym Mistrzem Świata, zawodnikiem o reputacji jednego z najlepszych kierowców swojego pokolenia. Przydomek “Profesor“ Alain zawdzięczał swojemu podejściu do ścigania - szybko, ale bez zbędnego ryzyka.
Do pary Ron Dennis sprowadził mu młodego Ayrtona Sennę, który zdążył udowodnić, że potrafi być szybki nawet w wolniejszym samochochodzie, jednak jego zdolność do walki o tytuł mistrzowski nadal pozostawała pod znakiem zapytania. Duet Prost-Senna podsumować można krótko - doświadczony, solidny zawodnik oraz dobrze rokujący młody kierowca. O tym jak zadziała ta kombinacja (a raczej jak bardzo nie zadziała), świat miał się dopiero przekonać.
Spójrzmy na obecny skład. Daniel Ricciardo przychodzi dopiero do McLarena, ale w F1 nie jest nowicjuszem. Podobnie jak Prost, udowodnił już, że nie tylko potrafi wygrywać, ale przede wszystkim wyciągać maksimum z sytuacji, w których się znajduje. Chociaż na koncie Daniela nie ma tytułu mistrzowskiego, myślę, iż śmiało można powiedzieć, że z odpowiednim wozem na ten tytuł Australijczyka stać.
Po drugiej stronie garażu urzędował będzie Lando Norris - młody i szybki kierowca. Widzieliśmy kilka przykładów talentu Lando, jednak nie miał on jeszcze okazji pokazać, jak sprawdzi się w walce o najwyższe miejsca. I tutaj właśnie widzę podobieństwo - znów duet doświadczonego zawodnika z szybkim młodzikiem. Może tym razem nie wybuchnie jak 30 lat temu?
W 1988 r. McLaren podołał wyzwaniu - MP4/4 okazał się być najbardziej dominującą konstrukcją w historii F1. Senna i Prost podzielili między siebie 15 z 16 wyścigów. Zwyciężyć nie udało się tylko we Włoszech, gdzie zawiódł silnik Alaina, a Ayrton zakończył wyścig na poboczu po kontakcie z innym zawodnikiem. Ku uciesze Tifosi, Monza skończyła się dubletem Ferrari z Gerhardem Bergerem na czele. Mistrzem Świata po raz pierwszy został Ayrton Senna, a rywalizacja między kolegami z zespołu (niekoniecznie będącymi na stopie koleżeńskiej) zaczęła się na dobre.
Ostatnie 30 lat przyniosło jednak ogrom zmian w F1. Zupełnie inaczej wygląda proces projektowania samochodów, a każdy element bolidu jest o wiele bardziej złożony, niż wtedy był. Zadanie wydaje się być trudniejsze niż wcześniej. Ale czy niemożliwe? Uważam, że możliwe. Zaobserwowaliśmy spory wzrost formy McLarena w ostatnich latach i nie widzę powodu, aby zakładać, że nie będzie jeszcze lepiej.
Nie chcę sugerować, że zespół stać na dokładną powtórkę wyczynów sprzed lat, ponieważ przewaga Mercedesa wydaje się być zbyt duża, żeby ktoś ją zniwelował bez sporej zmiany przepisów. Jednak mimo tego, że opisany przeze mnie scenariusz wydaje się być bardzo kolorową fantazją, a Toto Wolff na pewno może spać spokojnie, to będąc na miejscu Christiana Hornera czy Mattii Binotto, z niepokojem spoglądałbym w kierunku garażu ekipy z Woking.