Na początku przerwy wakacyjnej pojawiły się poważne plotki, które niemalże wsadzały Jacka Doohana do fotela Alpine na sezon F1 2025. Sprawa przeciągnęła się o kilka tygodni, ale dziś jest to już stuprocentowa, oficjalna informacja. Spójrzmy więc, czy taki ruch ma sens.

Tło tego awansu samo w sobie też jest interesujące. Plotki spadły po lipcowym teście Doohana w samochodzie Alpine na Spa. Sprawdzano wtedy opony, a dzięki małej poprawce w regulaminie i nieobecności Estebana Ocona to właśnie Jack wskoczył do kokpitu.

Kilku dziennikarzy, z którymi rozmawialiśmy na początku sierpnia, miało sporą pewność, zahaczającą o zirytowanie zespołu, że mowa tu właśnie o następnym kierowcy Formuły 1. Istnieją mocne głosy o tym, że na pewnym etapie 21-latek praktycznie był już pewny posady, bo wewnętrznie stworzono nawet oświadczenie prasowe. Pierwotny plan zakładał, aby fani oficjalnie dowiedzieli się o tym 1 sierpnia.

Finalnie postanowiono zaciągnąć hamulec i wstrzymać się do GP Holandii. Obecnie nie wiadomo, co stoi za takim posunięciem, a interpretacji jest wiele. Jedna z nich opiera się o nagłe zamieszanie w Red Bullu i Audi, a więc transfer Jonathana Wheatleya, który mógłby przyćmić mimo wszystko niezbyt elektryzującą światek F1 postać. Druga sugeruje, że w grze chwilowo był ktoś jeszcze. Choć prawdziwa może być trzecia, a więc zwykłe zaczekanie przez wewnętrzne zmiany, to cała historia stała się ciekawa, ale nie przełożyła się na inne rozstrzygnięcie.

Analiza

Pomimo tego, że Australijczyk od początku był na wyciągnięcie ręki i długo wymieniało się go wśród kandydatów do zastąpienia Ocona, to dopiero na sam koniec wyłonił się jako plan A. Początkowo, wiele miesięcy temu, wydawało się, że Esteban być może zostanie w Enstone. Później, gdy ogłoszono jego odejście, medialnymi faworytami stali się Sainz i Bottas. Przez chwilę przewijało się nawet nazwisko Schumacher, ale w końcu wyżej w hierarchii ustawił się wychowanek.

Alpine czy dawne Renault czekało na ten moment od 2009 roku, bowiem to wtedy ostatni raz ktoś bezpośrednio z ich programu trafił do królowej motorsportu w barwach tej ekipy. Tyle lat posuchy, choć w tym okresie przez akademię przewinęli się Piastri, Zhou czy Lundgaard... Dwóch z nich zaliczyło debiuty, jeden jest już zwycięzcą wyścigu, ale zawdzięcza to temu, że wolał podpisać prawdziwy kontrakt z poważnym zespołem.

A jakim kierowcą jest Jack Doohan i dlaczego decyzyjni tak długo trzymali go jako opcję rezerwową? W zasadzie dlatego, że jest to junior dość trudny do jednoznacznej oceny i opisania, co jest jego największą bolączką. Brakuje mu wyrazistości czy cechy wyróżniającej, dzięki której można byłoby wierzyć, że zrobi więcej niż przeciętną karierę w F1. Ogólnie słowo przeciętność i jego synonimy nie bez przypadku będą co chwilę przewijać się w tym tekście. 

Co prawda Jack w seriach juniorskich na papierze kręcił bardzo dobre wyniki, bo jest dwukrotnym wicemistrzem Azjatyckiej F3, wicemistrzem głównej F3 i trzecim najlepszym kierowcą ubiegłego sezonu Formuły 2. Niestety brakowało mu fajerwerków i szczególnie pokazania wysokiego potencjału. Podkreśla to chociażby brak tytułów.

Zdecydowanie nie wywiera tak pozytywnego wrażenia pod względem sufitu jak Antonelli czy Piastri, a nawet u kierowców pokroju Bearmana czy Hadjara można częściej zobaczyć przebłyski geniuszu, na których da się budować podstawy. Ollie potrafił wygrać dwie lokalne serie F4 w jednym roku, zamieszać w F3 jako debiutant i zbudować aurę szybko uczącego się kierowcy podczas treningów w Haasie. Isack teraz jest na dobrej drodze do mistrzostwa F2, a wcześniej wyciskał wyniki ponad stan w Formule 3 czy FRECA, czym zaskarbił sobie sympatię Helmuta Marko.

Australijczykowi brakuje takich popisów i wpisów do CV, bo trudno za coś wyróżniającego uznać pokonywanie Cordeela i Sato w F2 czy Davida Schumachera oraz Novalaka w F3. Nawet jako debiutant w HWA Doohan przegrywał z Enzo Fittipaldim, który co prawda słynie z solidności, ale żadnej serii nie podbił.

Również nie pamiętam momentu, w którym Jack zrobił coś spektakularnego. Nigdy nie rzuciło mi się w oczy coś, co wyróżniało go na tle innych talentów. Gdy pojawiał się jako junior na treningach F1, to także blado wypadał w porównaniu z Gaslym oraz Oconem. Nie był tak chwalony przez swoją ekipę jak wspomniany wcześniej Bearman czy mający małe doświadczenie w bolidzie F1 Colapinto. Inna sprawa, że pierwsze treningi zaliczył z przymusu, bo głupio byłoby tam wstawić przyszłego reprezentanta McLarena.

Czy Jack Doohan to kierowca F1 z potencjałem na... cokolwiek?

Ba, przez media przewijały się informacje, że kierowca akademii Alpine na testach wypadał gorzej od Micka Schumachera, który - delikatnie mówiąc - F1 nie podbił, a od dwóch lat siedzi na ławce Mercedesa i nie wydaje się mieć sensownych perspektyw, aby powrócić do fotela wyścigowego.

Moim zdaniem Jack nie będzie kierowcą, który na długo zakotwiczy w królowej motorsportu. Nie spodziewam się, że będzie tak słabo jak w przypadku De Vriesa, Sargeanta czy Zhou, aczkolwiek też jestem daleki od pompowania balonika, zwłaszcza że jego zespołowym kolegą będzie Pierre Gasly, który z reguły wyciska ze swoich maszyn ich realne tempo. Nic znacząco ponad stan i nic poniżej możliwości konstrukcji. 

Francuz będzie dobrym odniesieniem dla debiutanta i pokazania umiejętności, ale jednocześnie istnieje duża szansa, że Pierre wypunktuje Australijczyka w stylu podobnym do tego, jak Bottas weryfikuje Zhou.

Gdybym miał bawić się we wróżenie z fusów, to widzę tutaj potencjał na ciut lepszą karierę niż u Chińczyka. Tempem może i nie wypadnie tak bezbarwnie, ale nadal będę pozytywnie zaskoczony, jeżeli Jack wybije się ponad przeciętność, a Alpine nie będzie jego jedynym przystankiem w Formule 1.