Daniel Ricciardo oficjalnie zakończył już wyścigową karierę, niespełna rok po utraceniu fotela w F1. Od tego czasu Australijczyk nie zajmował się specjalnie wyścigami, a teraz został globalnym ambasadorem Ford Racing. Ogłoszenie emerytury przyszło wraz z potwierdzeniem tej roli w amerykańskiej marce.
Jeszcze nie tak dawno, zaledwie rok temu, Ricciardo mogliśmy oglądać w stawce królowej motorsportu. Pod koniec września 2024 zawodnik został jednak zwolniony z zespołu Racing Bulls, jako że nie prezentował niczego szczególnego. Następnie zajmował się innymi rzeczami i ewidentnie nie było mu zbytnio po drodze do szukania wyścigowego kokpitu.
Dziś dowiedzieliśmy się, że Honey Badger postanowił na dobre zrezygnować ze ścigania. Ta informacja została przekazana w specyficznej formie, za pomocą otwartego listu, który pojawił się wraz z ogłoszeniem planów na przyszłość w nowej roli. Jest nią stanowisko ambasadora Ford Racing, przez co 36-latek będzie dalej twarzą sportowych działań, aczkolwiek nie jako aktywny i profesjonalny sportowiec.
- Chciałem odezwać się do was z paroma ekscytującymi wiadomościami. Chociaż moje wyścigowe dni są już za mną, to moja miłość do wszystkiego, co ma koła, na zawsze pozostanie duża. Jestem więc dumny, mogąc ogłosić, że będę współpracował z Fordem i zostanę globalnym ambasadorem Ford Racing. Będę pracował wraz z ich zespołem i skupiał się na linii Raptor oraz stylu życia, który przyjęło wielu klientów Forda - napisał Ricciardo.
- A dlaczego teraz i dlaczego ja? Gdy uznałem, że to już czas na zakończenie wyścigowej kariery, to długo myślałem o najbardziej autentycznym sposobie pozostania związanym ze światem motorsportu. W ściganiu zawsze liczyło się dla mnie to, aby dobrze się bawić. To dlatego byłem szczęśliwy i stworzyłem wspomnienia na całe życie.
- Nie mógłbym być bardziej podekscytowany na myśl o niesamowitych przygodach z Fordem i wielu fantastycznych projektach, które zaplanowane ma Ford Racing. Od F1, przez Dakar, aż po Le Mans i Bathurst, niewiele firm jest w tym tak długo jak ta. Opierając się na tym, co widziałem, mamy przed sobą świetlaną przyszłość, a ja jestem dumny z dołączenia do ekipy.
Ricciardo miał inne oferty
Daniel stosunkowo wcześnie postanowił przestać być pełnoprawnym sportowcem. To zaledwie rocznik 1989, przez co mimo braku fotela w F1 spokojnie mógłby jeszcze startować w innych kategoriach przez kilka dobrych sezonów.
Jak zresztą przekazał dziś serwis ESPN, było to jak najbardziej możliwe. Były już kierowca po zwolnieniu z Racing Bulls miał otrzymać kilka ofert z IndyCar oraz NASCAR, aczkolwiek nie przyjął ich.
Związanie się z Fordem sugeruje, że Ricciardo ciągle może być w otoczeniu Czerwonych Byków, które będą współpracować z Fordem w ramach Red Bull Powertrains. W najbardziej marketingowej części listu, której nie cytowaliśmy, pada nawet pełna nazwa tego zespołu. ESPN twierdzi natomiast, że nowa rola Daniela nie będzie pokrywała się z działaniami Amerykanów przy Formule 1.
Gwiazda F1, która przygasła na dobre
Ricciardo to postać, która nie wymaga przedstawiania. To ośmiokrotny zwycięzca wyścigu F1, który miewał momenty zahaczania o absolutny szczyt. W sezonach 2014, 2016 i 2018 potrafił prezentować się jak ktoś, kto w przyszłości może zdobyć mistrzostwo świata. Do dziś uznawany jest za najlepszego kolegę Maxa Verstappena i jedynego kierowcę, który nie dał się pożreć Holendrowi żywcem, choć oczywiście sporo pomogło mu w tym ówczesne niedoświadczenie obecnego mistrza.
Daniel słynął nie tylko z uśmiechu. Miał widowiskowy styl, wykonywał odważne ataki z daleka, pił alkohol z buta i był po prostu definicją charyzmy. Stał się ulubieńcem fanów oraz zyskał sporo na serialu Drive To Survive Netflixa, gdzie na samym początku, szczególnie w obliczu nieobecności Ferrari i Mercedesa, został główną gwiazdą.
Ta jednak miała wkrótce zgasnąć. O ile w Renault, po opuszczeniu Red Bulla, prezentował się jeszcze bardzo dobrze i stawał nawet na podium, o tyle odejście do McLarena zaciągnęło hamulec ręczny w tej historii i uwypukliło jego ukryte do tamtej pory słabości. Ricciardo nagle stał się cieniem samego siebie, dostał lanie od Lando Norrisa i nie radził sobie z bolidem, Finalnie, aby tylko zwolnić fotel na trzeci rok obowiązywania kontraktu, stajnia z Woking po prostu wykupiła jego umowę.
Po paru miesiącach przerwy Red Bull przywrócił go drugiego zespołu, rozważając przy tym potencjalny powrót do głównej ekipy. Do tej decyzji nie brakowało wybitnie dużo, lecz ostatecznie nigdy nie nadeszła. Kilka miesięcy później, wobec braku dobrych wyników, uznano, że nadszedł czas, aby na dobre opuścił Formułę 1.