Zdjęcie główne: Rob Oo from NL, CC BY 2.0 <https://creativecommons.org/licenses/by/2.0>, via Wikimedia Commons [link].
Kiedy Red Bull Racing wszedł do Formuły 1, potrzebował kogoś, kto da zespołowi wiarygodność. Kogoś, kto potrafi przemówić nie tylko prędkością, ale też doświadczeniem. Takim człowiekiem był David Coulthard – Szkot z klasą, który jeździł dla Williamsa i McLarena, ścigając się z najlepszymi kierowcami świata, m.in. Michaelem Schumacherem z Ferrari. Gdy ten weteran trafił do nowego, nieopierzonego projektu Dietricha Mateschitza, wielu widziało w nim kierowcę, który w austriackiej stajni chciał jedynie przedłużyć sobie końcówkę kariery, ale sam Coulthard mówił jednak: „Nie mam wątpliwości, że ten nowy zespół okaże się ekscytujący”, o czym można przeczytać w książce „Rozwijając skrzydła. Zakulisowa historia zespołu Red Bull Racing".
Książka jest dostępna TUTAJ.
FRAGMENT KSIĄŻKI
Coulthard został zwolniony przez McLarena po sezonie 2004. Miał 33 lata, 13 zwycięstw na koncie i opinię kierowcy solidnego. Red Bull dał mu coś, czego desperacko potrzebował — nowy sens, jak wspomniał Christian Horner:
– Gdyby nie przyszedł do nas, niewykluczone, że byłby to koniec jego kariery w F1. My jednak powierzyliśmy mu rolę lidera. Przyszedł z zespołu mistrzów świata, więc pytałem go: Jak oni to robili w McLarenie? Dał nam wtedy naprawdę dużo.
David na torze od razu pokazał, że Red Bull nie będzie tylko kolorowym dodatkiem do stawki. W swoim pierwszym wyścigu dla zespołu, w Grand Prix Australii 2005, zajął czwarte miejsce, zdobywając pierwsze punkty w historii nowego projektu.
– Podium było w zasięgu, ale nie zamierzam narzekać. To wynik, który znacznie przewyższa nasze oczekiwania — mówił z uśmiechem po wyścigu.
Rok później Coulthard dał Red Bullowi pierwszy prawdziwy moment chwały. W Monako, na torze, który znał jak własną kieszeń, wykorzystał chaos i awarie rywali, by dowieźć trzecie miejsce.
– Pomyślałem, że zaraz mu się rozpadnie silnik, ale on to dowiózł! – wspominał Horner.
Potem przyszedł moment, który przeszedł do historii: Coulthard stanął na podium w pelerynie Supermana. Akurat Red Bull promował wtedy film „Superman: Powrót”, a Christian Horner, zgodnie z przegranym zakładem z komentatorem Martinem Brundle’em, musiał nago wskoczyć do basenu na pokładzie Energy Station.
– DC wszystkich nakręcał: Christian będzie musiał skoczyć! – śmiał się Horner. – W końcu zabrałem mu pelerynę i wskoczyłem do wody w niej. Tylko ona uratowała moją godność.
Coulthard był nie tylko ambasadorem marki Red Bull, ale i pomostem między starym a nowym pokoleniem w F1. Gdy do zespołu dołączył Adrian Newey, to właśnie doświadczenie Szkota pomagało zespołowi zrozumieć, jak rozwijać samochód.
– Wniósł stabilność i szacunek. Wiedział, jak funkcjonują wielkie zespoły. Był dla nas latarnią w gęstej mgle, mówił Günther Steiner.
Choć z czasem jego tempo słabło, Coulthard miał w sobie dżentelmeński spokój i dojrzałość, której potrzebowała ekipa w fazie budowania. Jednak jego relacje z Markiem Webberem bywały napięte. Horner wspominał z uśmiechem:
– DC wysłał kiedyś kogoś, żeby w środku nocy zapukał do drzwi Marka. Chciał go trochę zdenerwować.
Zdarzało się, że w wyścigach ignorowali polecenia zespołowe:
– Obu musiałem zrugać. DC był wstrząśnięty – chyba nigdy nie widział mnie tak wkurzonego.
W 2008 roku, mając świadomość zbliżającego się końca kariery, postanowił odejść na własnych zasadach:
– Jestem realistą. Kiedy coś się kończy, trzeba iść dalej, powiedział w wywiadzie dla „Autosportu”.
Na konferencji w Silverstone ogłosił:
– Zakończę karierę z końcem sezonu, ale pozostanę związany z Red Bullem jako konsultant. Nie odwieszam kasku na zawsze.
Jego ostatni sezon był pełen symboli. W Grand Prix Kanady zajął trzecie miejsce – swoje ostatnie podium w F1.
– Jestem zachwycony, że mogłem wywalczyć to dla zespołu, mówił.
Ale pożegnanie w Brazylii miało gorzki smak. Już na pierwszym okrążeniu został uderzony przez Nico Rosberga i zakończył wyścig w żwirze.
– Nie tak chciałem zakończyć karierę, ale nie mogę się uskarżać. Miałem wspaniałą karierę i dziękuję wszystkim, którzy mnie wspierali.
Christian Horner wspominał go z uznaniem:
– To on zdobył dla nas pierwszy punkt, pierwsze podium, to on pierwszy prowadził w Grand Prix. Jest pełnym profesjonalistą, dżentelmenem i moim przyjacielem.
David Coulthard nigdy nie zdobył tytułu, ale był nieoceniony w czymś trudniejszym – w budowaniu zespołu, który dopiero uczył się marzyć o mistrzostwie. Red Bull potrzebował kogoś takiego — spokojnego, lojalnego i doświadczonego. W czasach, gdy dominowały młodość i brawura, Coulthard był klasą samą w sobie. To on nauczył Red Bull Racing, że sukces nie rodzi się z chaosu, lecz z cierpliwości.
Jak powiedział sam Horner:
– Gdyby nie Coulthard, nie byłoby Verstappena ani tytułów. On był pierwszym, który dał nam wiarę, że Red Bull może wygrywać.
O KSIĄŻCE
Do świata Formuły 1 wdarli się jak burza. Byli świetnie zorganizowani, odważni i zdeterminowani, by odnieść sukces. Ich założyciel, Dietrich Mateschitz, był wizjonerem, który łamał schematy i wiedział, w jaki sposób rzucić wyzwanie gigantom królowej motorsportu – Ferrari i Mercedesowi. Jego mistrzowski przepis składał się z następujących składników: odpowiedni ludzie, biznesowa odwaga i analityczne myślenie. Austriacki miliarder nie uznawał półśrodków zarówno na torze, jak i poza nim, dlatego stworzył Red Bull Racing, zespół, który wszedł na szczyt Formuły 1 w sposób, jakiego nikt wcześniej nie widział.
W Rozwijając skrzydła. Zakulisowa historia zespołu Red Bull Racing Ben Hunt zabiera czytelnika do fabryki w Milton Keynes, w której myśl inżynieryjna Adriana Neweya zapewniała przewagę technologiczną bolidów RB nad rywalami, a umiejętności Sebastiana Vettela i Maxa Verstappena zmieniały przebieg sezonów F1. Dzięki dostępowi do wewnętrznych struktur Red Bulla autorowi udało się uchwycić to, czego nie widać w transmisjach: skomplikowane relacje między poszczególnymi członkami stajni, intrygi prowadzące do osiągnięcia celu, charaktery kierowców gotowych postawić wszystko na jedną kartę i proces budowy bolidów, które w pewnym momencie stały się niemal nie do pokonania.
Gdzie Red Bull Racing nawiązał współpracę promocyjną z George’em Lucasem, twórcą filmowej sagi Gwiezdne Wojny? Kto miał do dyspozycji najlepszy tunel aerodynamiczny w Formule 1? Obok czego Sebastian Vettel stawiał trofeum mistrza świata? Kiedy Daniił Kwiat dorobił się ksywki „Torpeda”? Jak to się stało, że firma TAG Heuer, produkująca luksusowe zegarki, sygnowała jednostki napędowe Red Bulla? Na co odpowiedź stanowił system halo? I co oznaczało polecenie „Multi 21”?
Rozwijając skrzydła to nie tylko kronika sportowych sukcesów. To zapis mentalności zwycięzców, którzy potrafili połączyć innowacje, strategie i ludzkie pasje w perfekcyjny mechanizm. Przede wszystkim jednak to szczera i bezkompromisowa relacja poświęcona buntownikom padoku, którzy postanowili, że niemożliwe nie istnieje, i zaryzykowali wszystko, by spełnić marzenia.
Książka Rozwijając skrzydła. Zakulisowa historia zespołu Red Bull Racing jest dostępna TUTAJ.