Alex Albon zaliczył świetny weekend na torze Spa-Francorchamps, w trakcie którego zameldował się w czołowej dziesiątce i w kwalifikacjach, i w wyścigu. W osiągnięciu tego pomogły mu specyficzne cechy jego bolidu.

Taj już od piątku pokazywał się z dobrej strony, otwierając przygotowania 6. miejscem w FP1. W kolejnych treningach był odpowiednio 11. i 14., co i tak jest przyzwoitym wynikiem jak na Williamsa, który jest uznawany za najwolniejszą konstrukcję w stawce.

Najczęściej pod tym określeniem kryje się maszyna, która generuje najmniej docisku, jednak właśnie ta cecha miała przyczynić się do tego, iż ekipa z Grove była w stanie znaleźć sporo prędkości względem rywali. Zespół przyjechał do Belgii wyposażony w skromne poprawki, jakimi były elementy dopasowane do wymagań obiektu, więc przede wszystkim skupił się na optymalizacji tego, z czym jest już dobrze zaznajomiony.

Brytyjski skład zdecydował się na wykorzystanie pakietu z niższym dociskiem w maszynie Alexa Albona, który radził sobie lepiej od Nicholasa Latifiego. Jak wytłumaczył Dave Robson (na zdjęciu niżej), szef działu osiągów, taki zabieg pozwolił inżynierom odkryć znakomite okno pracy całego samochodu nr 23, a ogólne słabości FW44 okazały się nie być ogromnym utrudnieniem na wymagającej i zróżnicowanej nitce Spa, gdzie znalezienie kompromisu między odcinkami toru jest kluczowe.

Dlaczego Alex Albon był tak szybki w Belgii?

- Nie wprowadziliśmy nowych części, które sprawiłyby, że nagle hamowalibyśmy lepiej od innych - mówił w sobotę. - Wielką poprawką była jednak efektywność aerodynamiczna. Jadąc tutaj, wykonaliśmy dość tanią modyfikację, zwyczajnie ucinając kawałek tylnego skrzydła. To zadziałało całkiem nieźle, a my utrzymaliśmy bardzo dobry poziom efektywności przy takim oporze. Drugi czynnik to wiatr, który tu nie jest zbyt duży, co sprawia, że auto zachowuje się przewidywalnie. To z kolei jest użyteczne przy niskim docisku, bo kierowcy wiedzą, czego spodziewać się w każdym zakręcie.

- Nie chodzi tylko o prędkość w pierwszym sektorze. To nie jest takie proste. Nie ustawiliśmy auta tylko na pierwszy i trzeci sektor, bo sporo czasu można zyskać też w drugim. Musieliśmy znaleźć również balans. Być może istotne było także to, że inni zeszli na poziomy docisku, do których my jesteśmy trochę bardziej przyzwyczajeni, mając na uwadze również pracę opon w takich warunkach.

- Tu liczy się nie tylko prędkość na prostych, ale też kompromis pomiędzy nią a dociskiem w drugim sektorze, jak i wprowadzeniem ogumienia w odpowiednie okienko. My byliśmy dość mocni w pierwszym sektorze, jednak w porównaniu do rywali jechaliśmy naprawdę szybko przede wszystkim w zakręcie nr 1. Sam opór, wspinając się pod górę [do końca prostej Kemmel], nie był więc jedynym czynnikiem. 

- Wprowadziliśmy kilka agresywnych zmian po piątku, lecz poszliśmy o krok za daleko w FP3, przez co straciliśmy tempo. Odpowiednie ruchy przed czasówką pozwoliły nam jednak odzyskać balans. Zarządzanie oponami przy niższych temperaturach było trudne, więc musieliśmy zaadaptować się.

- Alex miał trudny start i stracił kilka miejsc na początku, które potem odzyskał. Zdecydowaliśmy się ściągnąć go dość wcześnie, by zmaksymalizować szanse utrzymania pozycji na torze poprzez wykorzystanie jego prędkości na prostej w defensywie. Miał dużo do zrobienia podczas ostatniego przejazdu i był pod sporą presją, trzymając kierowców za sobą, ale pojechał bardzo dobrze i zdobył wypracowany punkt.

Dlaczego Alex Albon był tak szybki w Belgii?

Po wywalczeniu 9. miejsca w kwalifikacjach i starcie z P6 na skutek wielu kar Albon zdołał dowieźć do mety 1 punkt za 10. pozycję. Mimo pewnej pomyłki między piątkiem a sobotą był niezwykle zadowolony z pracy całej ekipy, która spisała się przy ograniczonych możliwościach, podejmowała odważne decyzje i dostosowywała się do różnych warunków pogodowych.

- To był jeden z trudniejszych wyścigów, jakie przejechałem w swojej karierze, jak i jeden z moich najlepszych - stwierdził Taj. - Wykonaliśmy tak dobrą robotę, jak tylko mogliśmy, więc to świetne uczucie. Już na okrążeniach zapoznawczych jasne stało się, że na cieplejszym torze degradacja będzie bardzo duża. Podczas ostatniego przejazdu rozważałem trzeci pit stop, ale utrzymaliśmy się z przodu bez popełniania błędów. 

- Ogólnie już od FP1 radziliśmy sobie dobrze. Zmaksymalizowaliśmy to, że nasz bolid jest szybki na prostych, jak i nie popełnialiśmy błędów. Eksperymentowaliśmy, wykorzystaliśmy opony w czasówce i osiągnęliśmy wynik w wyścigu. Cieszę się z tego. Jako zespół zaliczyliśmy kompletny weekend, co pokazuje, że gdy nie masz najlepszego auta, lecz zrobisz wszystko dobrze, nadal możesz skończyć z punktem lub dwoma.

- Wiemy, co jest naszą słabością, ale ten tor trochę to przykrywa. Dalej [na Zandvoort, które wymaga dużego docisku] nie będzie już tak wesoło. Nasza konstrukcja lubi niski docisk, więc gdy warunki są odpowiednie, możemy wycisnąć z niej dobre czasy okrążeń.