Liam Lawson przyznał, że zmienny przebieg wyścigu i okazja do walki z Charlesem Leclerciem pozwoliły mu zyskać bezcenne doświadczenie oraz zbudować poczucie pewności siebie. Udało mu się również dostać pochwałę od Christiana Hornera.
Zastępujący kontuzjowanego Daniela Ricciardo Nowozelandczyk zaliczył udany debiut w wyścigu F1, kończąc na 13. pozycji, a więc o 2 miejsca wyżej niż jego etatowy zespołowy kolega, Yuki Tsunoda. Początek rywalizacji nie układał się do końca po jego myśli i zgotował mu prawdziwy test.
- Było trochę nerwowo, ale takie były warunki. Kiedy dojeżdżałem na grid, zaczęło padać i to z pewnością nie było najlepsze uczucie, ale już w trakcie wyścigu mogłem nauczyć się naprawdę wielu rzeczy. Pierwsza część rywalizacji nie poszła nam najlepiej, ponieważ straciliśmy sporo czasu podczas pit stopu, a także dostaliśmy karę.
Zawodnik z Hastings przyznał jednak, że wraz z kolejnymi pokonanymi kilometrami znacząco poprawiała się jego pewność siebie zarówno podczas jazdy w suchych, jak i deszczowych warunkach.
- W drugiej części miałem zdecydowanie lepsze wyczucie, jadąc w czystym powietrzu na miękkiej mieszance. Podobnie było na oponach przejściowych, na których czułem się znacznie bardziej komfortowo niż wczoraj. Oczywiście chciałbym móc zrobić wszystko lepiej, ale mimo wszystko uważam, że mam powody do satysfakcji.
Umiejętność szybkiej adaptacji do zmiennych warunków, którą popisał się Lawson, nie była jednak jedynym z plusów, jakie po wyścigu na torze Zandvoort można dopisać do nazwiska debiutanta. Junior Red Bulla pokazał również, że jego aspiracje nie kończą się jedynie na spokojnym pokonaniu dystansu wyścigu, co udowodnił widowiskowym atakiem na Charlesa Leclerca, zmagającego się z tracącym docisk bolidem Ferrari.
- Charles miał ogromne trudności z jazdą na miękkich oponach, więc spróbowałem go zaatakować, a potem on skontrował na prostej. To było trochę frustrujące, ale z drugiej strony dało mi cenne doświadczenie. Doświadczyłem dziś chyba każdej możliwej sytuacji: było wiele zjazdów do alei serwisowej, deszcz, a potem jazda po suchym torze. To była świetna okazja do nauki.
Liam otrzymał też kilka słów aprobaty od Christiana Hornera, który był rozbawiony tym, iż w niezwykle trudnych okolicznościach zdołał minąć - co prawda na chwilę, ale jednak - samego Maxa Verstappena.
- Biedny chłopak! - rzucił szef Red Bulla. - Wrzucono go do bolidu, którym nigdy nie jechał, a tu nagle miał raz suchy tor, raz mokry. Wszystko zwaliło się na niego. Myślę natomiast, że poradził sobie całkiem nieźle.
- Był nawet w stanie wyprzedzić Maxa podczas jego okrążenia wyjazdowego, tuż po założeniu przejściówek pod koniec [przed czerwoną flagą] - wspominał z uśmiechem. - Samo to, że ukończył taki wyścig mimo braku doświadczenia, pokazuje, że dał sobie radę.