Grand Prix Japonii okazało się kolejnym trudnym weekendem F1 dla pogrążonego w kryzysie Alpine.

W ostatnich miesiącach przez francuską stajnię przewijały się kolejne trzęsienia ziemi, skutkujące mniej lub bardziej niezrozumianymi zmianami personalnymi i stale rosnącym poziomem wewnętrznego zamieszania. Przyglądając się jednak uważniej, dostrzec można, że jedna rzecz w ekipie pozostała niezmienna - magnetyczne przyciąganie się samochodów Gasly’ego i Ocona.

Pomimo całkiem przyzwoitej dyspozycji, jaką w sesji kwalifikacyjnej zaprezentował Ocon, nikt nie liczył, że wyścig na krętej pętli toru Suzuka przyniesie kierowcom Alpine jakiś spektakularny wynik. Jak się wkrótce okazało, oczekiwania te potwierdziły się już podczas wznowienia rywalizacji, przerwanej po kolizji Daniela Ricciardo i Alexa Albona.

- Dzisiejszy wyścig nie był łatwy - powiedział Esteban Ocon. - Na początku doznaliśmy pewnych uszkodzeń, a potem próbowaliśmy różnych opcji strategicznych, aby mieć jakiekolwiek szanse na podjęcie walki. Ostatecznie jednak nie byliśmy dzisiaj wystarczająco szybcy, aby konkurować z naszymi rywalami i utrzymać ich z tyłu po restarcie.

- Szkoda, że uszkodziłem swoje auto, ale nie sądzę, żeby zniszczenia miały jakiś decydujący wpływ na ogólny obraz wyścigu. Mieliśmy problem z tempem wyścigowym i musimy to dokładnie sprawdzić. Mam nadzieję, że do Szanghaju wrócimy zdecydowanie silniejsi.

Nieco inaczej wpływ uszkodzeń na osiągi bolidu opisał Pierre Gasly, z którego przebijała spora frustracja.

- Na starcie udało mi się awansować o trzy pozycje. Restart też był bardzo dobry. Udało mi się wyprzedzić Estebana i zrównać z Yukim, ale potem dostałem się w kanapkę. Yuki skręcił w lewo, Esteban w prawo i niestety dotknęli mnie, praktycznie zdejmując lewą stronę podłogi, przez co straciłem niemal 30 punktów docisku. To był praktycznie koniec...

- Liczyłem na to, że znów pokazana zostanie czerwona flaga i będziemy mogli wymienić uszkodzone części. Niestety to wszystko kosztowało nas naprawdę sporo. To było bardzo długie i trudne popołudnie.

Zdanie kierowców potwierdził Bruno Famin, szef ekipy.

- Nasz wyścig został zdominowany przez uszkodzenia, jakie pojawiły się w obu autach na skutek incydentu wyścigowego po restarcie. Oba samochody doznały znacznej utraty docisku, co wpłynęło na osiągi i czasy okrążeń. Wciąż jednak brakuje nam tempa i musimy poprawić się we wszystkich obszarach oraz wprowadzać kolejne poprawki.